Daniel Olbrychski – taka powinna być gwiazda
Śmiało można napisać, że Daniel Olbrychski jest gwiazdą światowego formatu. Na jego talencie poznali się nie tylko widzowie polscy, ale także francuscy, niemieccy czy ostatnio amerykańscy. Osobną kategorię w dorobku aktora stanowi niesamowita popularność u naszego wschodniego sąsiada - Rosji.
Śmiało można napisać, że Daniel Olbrychski jest gwiazdą światowego formatu. Na jego talencie poznali się nie tylko widzowie polscy, ale także francuscy, niemieccy czy ostatnio amerykańscy. Osobną kategorię w dorobku aktora stanowi niesamowita popularność u naszego wschodniego sąsiada - Rosji.
Ale może od początku
Daniel Olbrychski urodził się 27 lutego 1945 w Łowiczu. II wojna światowa nie oszczędziła jego rodziny - dziadek aktora, szef AK na Podlasiu, został zabity przez NKWD. Zaś sam Olbrychski, jak sam przyznał w jednym z publicznych wystąpień, przeżył, jeszcze w brzuchu matki, całe powstanie warszawskie.
Przygodę z aktorstwem zaczął w latach 60. XX wieku. W 1963 działał w Teatrze Młodzieżowym TVP (pod dyrekcją Andrzeja Konica). W tym samym roku rozpoczął studia na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie (których przez karierę nie skończył; tytuł magistra zdobył dopiero… w 2010 roku, pisząc pracę o samym sobie). Ale co najważniejsze w 1963 dostał swoją pierwszą poważną rolę - kaprala Korala w filmie "Ranny w lesie" Janusza Nasfetera.
[image-browser playlist="604913" suggest=""]
Zauważony i doceniony, rok później otrzymał angaż od Andrzeja Wajdy w "Popiołach". Jako Rafał Olbromski pokazał, że stać go na wiele i że tkwią w nim pokłady wybitnego aktorstwa. Dzięki temu filmowi po raz pierwszy pojechał do ZSRR (premiera w Moskwie w 1966).
Jak sam przyznał po latach, współpraca z Andrzejem Wajdą dała mu więcej niż studia. Mógł połączyć teorię z praktyką - co przyniosło bardzo dobry efekt. Ale nie mogłoby mieć miejsca, gdyby sam aktor nie miał w sobie "tego czegoś". W latach 60. widzowie oraz krytycy doceniali go, nawet pomimo braków warsztatowych. Pewna "tajemnica", jaka z niego biła, jego młodość oraz naturalność przemawiały za początkującą gwiazdą.
Po "Popiołach" Olbrychski dostawał angaże u wybitnych reżyserów tamtej epoki, między innymi Janusza Morgensterna ("Jowita"). W filmie "Bokser" pokazał też kawał dobrego boksu - czyli tego, z czym do dzisiaj jest kojarzony. A w 1969 nadszedł ten przełom w jego karierze, dzięki któremu postrzegamy go głównie przez pryzmat wielkich dzieł na podstawie prozy Henryka Sienkiewicza.
[image-browser playlist="604914" suggest=""]
Jak Trylogia - to tylko z Olbrychskim
W 1969 dostał rolę w "Panu Wołodyjowskim" oraz kręconym równolegle serialu "Przygody Pana Michała" - produkcjach bazowanych na trzeciej, ostatniej części "Trylogii" Henryka Sienkiewicza. Zagrał dzikiego i butnego Azję Tuhaj-Bejowicza. Jego gra spodobała się widzom i krytykom. Warto w tym momencie wspomnieć, że w "Ogniem i Mieczem" z 1999 (również Hoffmana), wcielił się w… ojca bohatera, którego zagrał w 1969, czyli samego Tuhaj-Beja. Ale przechodząc do roli, która była apogeum Sienkiewicza w dorobku Olbrychskiego...
Któż z nas nie zna Andrzeja Kmicica, paliwody i zawadiaki, który zmienia się w prawdziwego patriotę? A dla kogo z nas nie ma on twarzy Daniela Olbrychskiego? To wszystko za sprawą "Potopu" - prequelu "Pana Wołodyjowskiego" z 1974. Jak na owe czasy była to superprodukcja, która doczekała się nawet nominacji do Oscara. Jednak obsadzenie Olbrychskiego jako Kmicica z początku spotkało się... nawet z oburzeniem. Część osób nie była wówczas przekonana, czy aktor nadaje się do tej roli. Można nawet rzec, że byli mu wyjątkowo niechętni. Ale aktor podjął to wyzwanie.
Przygotowując rolę nauczył się szermierki, jeździć konno, wypracował sobie odpowiednią rzeźbę ciała. A przy okazji - potrafił zagrać Kmicica. Udało mu się wykreować postać sprzeczną w sobie, przekonującą widza. Prawdziwą. Właśnie za nią zdobył kilka nagród, między innymi Złotą Kamerę pisma Film czy nagrodę za pierwszoplanową rolę męską na Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku.
W czasie pomiędzy "Panem Wołodyjowskim" a "Potopem" (1969 a 1974) grywał różne role i to nie tylko u polskich reżyserów (na przykład węgierski Miklós Jancsó). W 1971 zagrał znów u Andrzeja Wajdy w "Piłacie i innych", filmie inspirowanym "Mistrzem i Małgorzatą" Bułhakowa. Jego Mateusz Lewita, jak i sam film, nie zebrał dobrych recenzji. Inaczej było w wajdowskim "Weselu" (1972) - Pan Młody znów był występem na wysokim poziomie.
[image-browser playlist="604915" suggest=""]
Podobnie było w "Ziemi Obiecanej" (1974), zresztą tego samego reżysera. Po dzielnym Kmicicu przyszła pora na idącego po trupach do celu szlachcica Borowieckiego. Był to też kolejny film z udziałem Olbrychskiego i w reżyserii Wajdy (ale nie ostatni), nominowany do Oscara. W 1979 bowiem pojawiły się "Panny z Wilka" na podstawie prozy Iwaszkiewicza - film zauważony i doceniony przez Akademię nominacją.
Tak samo zauważony został sam Olbrychski. Nie otrzymał co prawda nominacji od Akademii, jednak w Europie zaczęto go angażować do zagranicznych produkcji. Czasem przez systemowe ograniczenia musiał odmawiać role. Między innymi miał propozycję gry z Robertem De Niro w filmie "Wiek XX" (1976), która jednak nie doszła do skutku. Ale za to zagrał z nagrodzonym Oscarem "Blaszanym bębenku" - głośnym filmie Volkera Schlöndorffa na motywach powieści Güntera Grassa.
Na Zachód!
Dobrze wiemy, co się stało w Polsce w 1981 roku - został wprowadzony stan wojenny. Daniel Olbrychski w tym czasie podróżował po Europie. Do kraju wolał nie wracać. Za granicą jednak nie był bezrobotny - zdołał już sobie wyrobić renomę u zachodnich reżyserów, dlatego Ci chętnie brali go swoich filmów. Grywał wtedy głównie w produkcjach francuskich i niemieckich. Wystąpił w takich filmach jak "Lieber Karl" czy "Le Monde Desert". W 1984 znów wziął udział w projekcie, który otrzymał Oscara - "Przekątna gońca" w reżyserii Richarda Dembo.
Do ról w kraju wrócił w 1985 filmem "Ga, ga. Chwała bohaterom". Od tego czasu grywał równie chętnie u nas, jak i za granicą. Wystąpił w "Dekalogu III" Kieślowskiego. W latach 90. trafił też do filmów rosyjskich. I tu warto na chwilę się zatrzymać.
[image-browser playlist="604916" suggest=""]
Do przyjaciół Moskali
Daniel Olbrychski jest doskonałym przykładem, że można dogadać się z naszymi wschodnimi sąsiadami, nie tracąc nic z polskości. Dzięki swoim rolom w filmach, które wpierw były emitowane w ZSRR, a potem w Rosji, zyskał wielką popularność. Często, w latach 90., współpracował z rosyjskimi reżyseriami - jak chociażby Nikitą Michałkowem ("Cyrulik syberyjski").
Oprócz ról dał się poznać jako orędownik sprawy polsko-rosyjskiej. Lubi naród rosyjski, wypowiada się o nim jako "przyjaciele". I to działa w drugą stronę - w Rosji jest nazywany "naszym Danielem". W 2008 roku został odznaczony Medalem Puszkina, przyznawanym za "zasługi w dziedzinie kultury, literatury, edukacji, sztuki oraz za wkład we wzbogacenie i zbliżenie kultur rożnych narodów". Jego dobrymi przyjaciółmi byli między innymi wybitny pieśniarz Władimir Wysocki czy pisarz Bułat Okudżawa.
Jednak Olbrychski nie zapomina, że jest przede wszystkim Polakiem. W 2000 roku ostro (ale w swoim stylu) wypowiedział się w liście otwartym na temat tego, co reżyser Nikita Michałkow powiedział o wejściu Polski do NATO. Aktor stwierdził, że "Okudżawa by Cię wyśmiał, a Wysocki dałby Ci po głowie gitarą", a nawet wzywał swojego przyjaciela na pojedynek (Polityka, nr 32, 5 sierpnia 2000). W maju 2010 roku Olbrychski został owacjami przyjęty podczas wygłaszaniu specjalnego monologu w moskiewskim teatrze. Apelował w nim o to, żeby nasze narody potrafiły wykorzystać zbliżenie, jakie nastąpiło po katastrofie smoleńskiej.
Seriale, ach seriale
W latach 90. XX wieku Olbrychski nadal otrzymywał wiele ról, tak w Polsce jak i zagranicą. Dzięki "Panu Tadeuszowi" (1999, Gerwazy) wrócił do wielkich ról kostiumowych. Oprócz tego zadomowił się w polskich serialach, pokazując, że nawet w nich można grać na bardzo dobrym poziomie.
Gościnne występy zaliczył w "13. posterunku 2", "Na dobre i na złe", "Daleko od noszy" czy "Bulionerach". Poważna rolę miał w "Kryminalnych" - zagrał w specjalnym, dwuczęściowym odcinku ojca Marka Brodeckiego (Maciej Zakościelny). Pojawił się w kilku odcinkach "Fali zbrodni".
Większą rolę miał w "Dwóch stronach medalu" Telewizji Polskiej. Wcielił się w Toniego - portiera i dawnego boksera. Co ciekawe, tytułową piosenkę do tej produkcji śpiewała Maryla Rodowicz, do której (porsche) Daniel Olbrychski w połowie lat 70. czuł coś więcej. Ostatni duża serialowa rola Olbrychskiego to udział w "Czasie Honoru" jako Doktor.
[image-browser playlist="604917" suggest=""]
Nie samym filmem człowiek żyje…
…ale również i teatrem. Rzadko udaje się aktorowi w obu tych dziedzinach osiągać najwyższy poziom, z którego jeszcze jest znany. Daniel Olbrychski należy właśnie do takich wykonawców.
Na deskach pojawił się z końcem lat 60. XX wieku. Grał w Teatrze Powszechnym, a potem Narodowym i to w przedstawieniach, które są marzeniem każdego aktora - sztukach szekspirowskich. Hamlet czy Król Lear w jego interpretacji stanowiły (i do tej pory stanowią, gdyż aktor cały czas występuje) "coś nowego" w tradycji szekspirowskiej: niezwykle przekonujące i dramatyczne, na długo zapadają w pamięć.
Oprócz tragedii Olbrychski sprawdzał się też w fredrowskich komediach ("Zemsta") czy innych klasykach ("Wesele").
[image-browser playlist="604918" suggest=""]
A dziś
Ostatnio głośno było o Danielu Olbrychskim za sprawą jego występu w thrillerze "Salt" (2010). Zagrał w nim rosyjskiego szpiega, Orłowa, który posiada cenne informacje na temat głównej bohaterki (Angeliny Jolie). W kontekście gry właśnie z nią Olbrychski był zapraszany do różnych programów, w których wiele opowiadał o pracy na planie "Salt". Jednak tuż przed premierą pojawił się dość duży zgrzyt - okazało się, że w zwiastunach Olbrychski... nie mówił swoim własnym głosem. Na szczęście jednak w samym filmie mogliśmy już usłyszeć charakterystyczną chrypę naszego Kmicica.
Daniel Olbrychski nadal dużo występuje. Ostatnio można było go oglądać w "Bitwie Warszawskiej" (jako marszałka Piłsudzkiego). W marcu pojawi się w nowym serialu TVP "Komisarz Alex" oraz długo wyczekiwanej "Stawce większej niż śmierć" - filmowej wersji przygód Hansa Klossa.
A widząc jego żywotność - na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego scenicznego słowa.
[image-browser playlist="604919" suggest=""]
Dlaczego taka powinna być gwiazda?
Daniel Olbrychski w latach 70. był w Polsce gwiazdą w zachodnim stylu - uwielbiany przez tłumy, kochany przez kobiety, przy tym naprawdę utalentowany. I jak na gwiazdę przystało, w jego życiu osobistym wiele się działo.
Był Trzykrotnie żonaty. Najpierw z Moniką Dzienisiewicz (z którą ma syna Rafała), potem z Zuzanną Łapicką (córka Weronika), a od 2003 roku z Krystyną Demską. Był też swego czasu w związku z niemiecką aktorką, Barbarą Sukową, którego owocem jest syn Victor Longo-Olbrychski. I nie zapominajmy o wspominanych już kontaktach z Marylą Rodowicz.
[image-browser playlist="604920" suggest=""]
Do tej pory Daniel Olbrychski pokazuje, że nie na darmo jest uznawany za wybitnego aktora. To wielokrotny zdobywca nagród filmowych, do tego często honorowany odznaczeniami państwowymi (nie tylko polskimi, ale też francuskimi, niemieckimi i rosyjskimi). Równie dobrze gra w teatrze, jak w kinie i serialach. Rozpoznawany, lubiany przez widzów. I co najważniejsze, ciągle z dystansem do siebie i swoich ról.
A chyba właśnie o to chodzi w tym całym showbiznesie.
Czytaj także: ZAPOMNIANY SERIAL: "Mistrz i Małgorzata" - rękopisy i seriale nie płoną
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat