Najgorsze filmy według Tymoteusza Wronki
Wybrać najgorsze filmy jest chyba jeszcze trudniej, niż dokonać selekcji tych najlepszych. Niemniej oto jest – 10 filmów, które oceniam negatywnie.
Wybrać najgorsze filmy jest chyba jeszcze trudniej, niż dokonać selekcji tych najlepszych. Niemniej oto jest – 10 filmów, które oceniam negatywnie.
Lochy i Smoki
W czasach licealnych sporo grałem w gry fabularne, w tym te spod znaku Dungeons & Dragons. Ba, nawet czytałem powieści z DragonLance czy Forgotten Realms, do czego teraz wstyd się przyznawać. Ucieszyłem się więc na wieść, że powstaje film bazujący na tym systemie. Jakie było moje ówczesne rozczarowanie… Lochy i Smoki są tragiczne na każdej płaszczyźnie – fabularnie, scenograficznie, efektów 3D i aktorstwa, z chałturą Jeremy’ego Ironsa włącznie. Oglądanie ich było bolesne nawet przy moich niewyszukanych, nastoletnich gustach. A teraz? Wystarczyło mi przypomnienie zwiastuna i groza powróciła…
Transformers: Dark of the Moon
Tak, wiem. Znęcanie się nad filmem Michaela Baya to jak kopanie leżącego, ale nic na to nie poradzę, to naprawdę bardzo słaby film, z którego nie wynika nic poza tym, że twórcy mieli duży budżet na efekty specjalne. I brak pomysłu, co z nim zrobić. Pewnie, wcześniejsze części o wielkich robotach też nie należały do arcydzieł, ale mimo wszystko dało się je oglądać – ot, widowiskowe kino z pretensjonalną fabułą i głupkowatym humorem. Ale tutaj? Ech… A podobno część czwarta jest jeszcze gorsza. Nauczony doświadczeniem nie obejrzałem.
Teenage Mutant Ninja Turtles
Megan Fox cudem uratowała się powyżej przed krytyką, bo po drugiej części Transformers zrezygnowała, ale co się odwlecze… W najnowszej wersji przygód żółwi ninja jej plastikowe aktorstwo osiąga chyba kulminację, a zarazem jest tylko jedną z wad filmu. O ile jeszcze animacje żółwi ujdą (choć chyba Bay - tutaj występujący w roli producenta - miał rabat na modele z Transformers, bo widać podobieństwa), to taryfy ulgowej nie może być przy ocenie fabuły: jest głupia, pełna dziur i durnowatego humoru. I nie chodzi o to, że to film dla młodszych widzów. To po prostu fatalne dzieło, które nawet niespecjalnie jest widowiskowe. I specjalna nagroda za dokonanie rzeczy pozornie niemożliwej: jednoczesne przerysowanie i spłycenie postaci znanych z wcześniejszych filmów. I tak, mówię tu o wielkich, zantropomorfizowanych żółwiach ze słabością do pizzy.
Resident Evil: Afterlife
Właściwie powinno się wspierać rodzinne biznesy, ale nie mogłem darować filmowi Paula W.S. Andersona, który razem z żoną, czyli Millą Jovovich, męczy serię Resident Evil. To kolejny przykład tego (i jeszcze można by wymienić w tym kontekście pod wieloma względami bliźniaczą serię Underworld), że twórcy nie wiedzą, kiedy powiedzieć stop. Pomysł wywodzący się z gier nawet nie był zły, ale nie było tu materiału na kilka części. Jedynym rozwiązaniem było więc opowiadanie w koło tego samego, wzbogacanego o coraz gorsze pomysły i rozwiązania fabularne. Tolerancję mam sporą, ale na tej części miarka się przebrała.
Bitwa o Ziemię
Przykład filmu, w którym nawet dobrzy aktorzy niewiele są w stanie zrobić, gdy wszystkie okoliczności są przeciwko nim. John Travolta i Forest Whitaker zostali kosmitami z zatyczkami w nosach, co zapewne wpłynęło na nich dekoncentrująco, bo przez blisko dwie godziny jedynie się szczerzą i robią groźne miny. Pewnie ze złości na agentów, którzy kazali im podpisać kontrakt bez czytania scenariusza. Cały czas sobie tłumaczę, że Bitwa o Ziemię została nakręcona tylko dlatego, że mocne lobby scjentologów naciskało, by dokończyć ekranizację powieści ich założyciela. Żadne inne logiczne wytłumaczenie nie przychodzi mi do głowy.
- 1
- 2 (current)
Źródło: fot. materiały prasowe
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat