Najlepsze horrory ostatnich lat
Horror to jeden z moich ulubionych i zarazem znienawidzonych gatunków. Dlaczego? Głównie dlatego, że można w jego ramach znaleźć dzieła wybitne, mówiące wiele o kondycji współczesnego człowieka, a także (i to w zdecydowanej większości) filmy gorsze niż złe.
Horror to jeden z moich ulubionych i zarazem znienawidzonych gatunków. Dlaczego? Głównie dlatego, że można w jego ramach znaleźć dzieła wybitne, mówiące wiele o kondycji współczesnego człowieka, a także (i to w zdecydowanej większości) filmy gorsze niż złe.
Zombie SS 1 i 2 (2009-2014)
Ile razy to już było – grupa znajomych jedzie na wakacje, aby dobrze się zabawić i zapomnieć o problemach dnia codziennego z daleka od cywilizacji. I w zasadzie Zombie SS (Dead Snow) oparty jest na tym samym schemacie. Z niewielką różnicą. Akcja dzieje się w Norwegi w okresie zimowym. Wszystko pokryte jest śniegiem. W tych okolicznościach pogody, nasi bohaterowie odnajdują w chatce skrzynie ze złotymi monetami, które naturalnie postanawiają zachować dla siebie. I w tym momencie budzi się zło. A konkretnie, jak już tytuł zdradził, na naszych obozowiczów polują hordy zombie nazistów, pod dowództwem charyzmatycznego Herztoga. I zaczyna się zabawa w kotka i myszkę. „Zombie SS” to w pierwszej kolejności doskonałe kino grozy, z umiejętnie budowanym napięciem i powoli odkrywaną tajemnicą. Od momentu pojawienie się zombie tonacja filmu zdecydowanie się zbliża. Tommy Wilkora oferuje nam krwawą komedię grozy, podaną w świetnym tempie i wypełniona znakomitym, czarnym humorem. A niektóre sceny zaskakują niezwykłą pomysłowością. Kontynuacja z 2014 roku (Dead Snow: Red vs. Dead) to już totalna jazda bez trzymanki. Reżyser nie patyczkuje się z nikim i ma w dalekim poważaniu poprawność polityczną. Dwójka pomysłowością nie dorównuje pierwszemu filmowi, ale poziomem groteskowego, czy wręcz absurdalnego humoru przewyższa go. „Dead Snow” to znakomita rozrywka, ale nie dla każdego. Zabawny i niezwykle brutalny to film.
The Cabin in the Woods (2012)
Sytuacja jak powyżej. Grupa znajomych wybiera się na wakacyjny wypad do tytułowego domu. W planach dobra zabawa i odpoczęcie od stresującej szkoły. Na miejscu w piwnicy wybierają przedmiot, jeden z wielu, dzięki któremu zostanie uruchomiona maszyna zagłady. Ich zagłady. A poza tym nie wiedząc dlaczego nagle zmieniają się ich charaktery. Wszyscy powoli wpisuje się w klasyczne dla slashera role. Od puszczalskiej dziewczyny jej macho chłopaka po final girl. Początek Domu w środku lasu wprowadza widza w lekkie zakłopotanie. Klasyczne sceny z lasu są przerywane ujęciami pracowników pewnej firny, którzy wraz z nami oglądają zmagania nieszczęsnych obozowiczów, a przy okazji sa odpowiedzialni za cały ten bałagan. Pomijając ten mały element, wszystko toczy się zgodnie z doskonale znaną formuła. Widz, a przede wszystkim miłośnik horroru typuje kto i w jakich okolicznościach poniesie śmierć.I się nie myli. Do czasu. Finał filmu jest zupełnie nieprzewidywalny. To co reżyser i scenarzysta (Joss Whedon) zaoferowali widzom to nie tylko zabawa z klasycznymi formułkami kina grozy. Ostatnie pół godziny to festiwal przemocy, wybitnie polany krwią. Niezwykle brutalny, wypełniony po brzegi czarnym humorem i nawiązaniami do wszelakich horrorów i jedyny w swoim rodzaju. „Dom w głębi lasu” zaskakuje i nie daj o sobie zapomnieć. To znakomita, nieprzewidywalna i całkowicie oryginalna (pomimo mnóstwa zapożyczeń) historia, podana w genialnym stylu. I przede wszystkim zamknięta. Twórcy zakończyli film w taki sposób, aby niki nie mógł wykorzystać ich sukcesu i stworzyć niepotrzebne kontynuacje, które jedynie osłabiły by oryginalność zaprezentowanego świata.
Dziewczyny śmierci (2015)
Kochacie slashery? Znacie je doskonale i bawicie się swoją wiedzą w trakcie seansu? Jeżeli tak, to „Dziewczyny śmierci” to film idealny dla was. Bohaterka filmu jest młoda Max, która traci matkę w wypadku samochodowym. Po trzech latach zostaje zaproszona przez swojego przyjaciela na pokaz klasyka horroru lat 80-tych, w którym wystąpiła jej matka. W wyniku nagłego pożaru który wybucha w kinie, w trakcie seansu, Max wraz z przyjaciółmi ucieka przecinając ekran i nagle wszyscy przedostają się do świata filmu. Tam Max spotka się po raz ostatni ze swoją matką, a także będzie walczyć o własne życie z tajemniczym mordercą z nad jeziora. Dziewczyny śmierci to film inteligentnie bawiący się klasycznymi motywami slashera, a przy tym autentycznie zabawny. Duża w tym zasługa dobrego scenariusza, ale przede wszystkim barwnie napisanych postaci. Mmy klasycznych bohaterów, charakterystycznych dla tego kina, jak i osoby zupełnie tu panujące, które nie do końca rozumieją reguły nim rządzące. Jest to znakomicie pokazane, w czym zasługa młodych i utalentowanych aktorów. Jedynym minusem całej produkcji jest praktycznie bezkrwawy charakter filmu. Jak na pastisz slashera, za mało u posoki się leje. Jednak dobry scenariusz, niezłe aktorstwo i ejtisowy klimat rekompensują ten brak. Film ogląda się wybornie.
February (2015)
W katolickiej szkole z internatem dla dziewcząt rozpoczyna się przerwa zimowa. Po wszystkie pensjonariuszki przybywają rodzice, aby na okres dwóch tygodni przywrócić je społeczeństwu. Z niewiadomych przyczyn rodzice dwóch z nich – Katherine i Rose – nie przybywają. Obie dziewczyny są pozostawione pod opieką dwóch pań – podobno czcicielek szatana. W międzyczasie do tejże szkoły zmierza tajemnicza Joan, zmierza z niejasnych dla nas powodów. Zaczyna się zabawa z widzem i klasycznymi motywami kina grozy.
Od strony formalnej jest to kino znakomite. Zimne zdjęcia w klaustrofobicznych przestrzeniach uzupełnione znakomitą muzyką od samego początku robią wrażenie. Doskonały montaż i świetne aktorstwo (brawa dla Emmy Roberts) . A całość dopełnia brak chronologii zdarzeń, zabawa narracją, która dla widza staje się jasna tak gdzieś w połowie filmu (i jest to zabieg celowy). Na ten film patrzy się wyśmienicie. Przy zgaszonych światłach atmosfera grozy osacza widza. Problem pojawia się jednak na stronach scenariusza, a w zasadzie w samym opętaniu. Uważam, że akurat to było zupełnie niepotrzebne. Tłumaczenie morderczych skłonności jednej z bohaterek opętaniem przez szatana było pójściem na łatwiznę. Zdecydowanie lepiej by to wyglądało jakby to nie było dopowiedziane. Jakby zostało w sferze domysłów widza. Wtedy zagrałoby zdecydowanie mocniej. Chociaż z drugiej strony zakończenie filmu pozostawia widza z pytaniami, na które szybko nie znajdzie łatwych odpowiedzi.
Raw (2016)
Bohaterką „Mięsa” jest Justine (Garance Marillier), wegetarianka, która dostała się na studia weterynaryjne. Poznajemy ją w momencie, kiedy rodzice przywożą ją do nowej szkoły, w której jest już jej starsza siostra Alex (Ella Rumpf). Jako pierwszak, wraz z innymi studentami zostaje zmuszona do udziału w otrzęsinach, w trakcie których po raz pierwszy próbuje mięsa. Jej siostra wymusza na niej zjedzenie surowej króliczej nerki. To zdarzenie uruchamia w Justine nieznane jej dotąd pragnienia. W dziewczynie budzi się nagle potężny głód i potrzeba mięsa, co z czasem prowadzi do kanibalizmu. Justine na naszych oczach z niewinnej, odrobinę zagubionej dziewczynki, przemienia się w pewną siebie kobietę po trupach dążącą do celu.
W najprostszej płaszczyźnie można odebrać film Juli Ducournau jako próbę pokazania, że głęboko tłumione instynkty, w pewnym, najmniej oczywistym momencie eksplodują. Że nie oszukamy natury i zaakceptujemy drapieżcę jaki w nas drzemie. Ale to nie jest jedyna forma interpretacji tego filmu. Młoda reżyserka skupia się głównie na inicjacji seksualnej i kanibalizm jako metafora jej w tym doskonale pomaga. Justine wyrywa się spod opieki rodziców, spod parasola ochronnego i wkracza na tereny dotąd jej nieznane. Wkracza w świat dziki, nieokiełznany i pełen pokus. Powoli budzi się w niej kobieta świadoma swojej seksualności i swoich potrzeb. Doskonale to obrazuje młodziutka Garance Marillier, która pomimo swojego wieku (w momencie zdjęć miała zaledwie 17 lat) potrafiła doskonale oddać wątpliwości targające jej bohaterką. Ale to nie wszystko co ma do zaoferowania film Ducournanu . Jest on na tyle plastycznie opowiedziany, że można go w różny sposób interpretować i każdy, znajdzie w nim coś dla siebie.
Suplement:
- 31 (2016) – reż. Rob Zombie
- Wszechstronna dziewczyna (2016) – reż. Colm McCarthy
- To przychodzi po zmroku (2017) – reż. Trey Edward Shults
- Uciekaj! (2017) – reż. Jordan Peele 8/10
- The Devil’s Candy (2015)
Wybór tych horrorów nie należał do najprostszych, gdyż - jak się okazało - podobnych jakościowo filmów grozy przez ostatnie lata udało mi się zobaczyć więcej i powyższy tekst nie wyczerpuje tematu. Cieszy natomiast fakt, że młodzi twórcy bądź filmowcy związani z kinem artystycznym sięgają po horror jako środek wyrazu i robią z niego małe perły kinematografii. Kto wie, może doczekamy się dzieła na miarę Lśnienia Kubricka czy Suspirii Argento, a może nawet jeden z powyższych tytułów kiedyś będzie uważany za arcydzieło gatunku i kina. Czas to zweryfikuje. Najważniejsze, że kino grozy jest nadal popularne i pojawiają się filmy, które wnoszą do gatunku coś więcej niż kilka strasznych scen czy rozerwanych ciał - bo nie tylko o makabrę i umiejętne straszenie w tym wszystkim chodzi.
Nowy horror Slumber zadebiutuje już 10 listopada w polskich kinach
Źródło: fot. materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat