Seriale, do których Marcin Rączka ma największy sentyment
Kontynuujemy nowy cykl, w którym będziecie mogli lepiej poznać redaktorów naEKRANIE.pl. Tym razem odchodzimy od filmów i skupiamy się na serialach, do których Marcin Rączka ma największy sentyment.
Kontynuujemy nowy cykl, w którym będziecie mogli lepiej poznać redaktorów naEKRANIE.pl. Tym razem odchodzimy od filmów i skupiamy się na serialach, do których Marcin Rączka ma największy sentyment.
Rok 2002. Odkodowane pasmo Canal+ i reklama serialu „24”. Od tego się zaczęło. Poniżej możecie zapoznać się z moją dość osobistą listą 10 seriali, do których mam ogromny sentyment. Nie są to hitowe produkcje dla koneserów ze stacji kablowych. Gdy zaczynałem oglądać amerykańskie seriale, kablówki dopiero raczkowały, a jedyną liczącą się stacją było HBO. Patrząc z perspektywy czasu, w 2002 roku amerykańska telewizja nie potrzebowała stacji kablowych, bowiem w zwykłych sieciówkach, takich jak FOX, pokazywano sceny, które dziś przeszłyby tylko w kablówce.
Nie przeczę – byłem świadkiem tego, jak amerykańska telewizja się rozwarstwia. To, co w sieciówkach oglądamy dziś, w żadnym wypadku nie przypomina tego, co można było znaleźć 10 lat temu. Poniższa lista tytułów tylko to potwierdza. Znajdują się na niej produkcje zakończone w odpowiedni sposób, ale są też takie, których koniec pozostawiał wielki niedosyt. Mój serialowy gust nie wyrabiał się na klasykach typu „The Sopranos” czy „The Wire” - do tych produkcji dochodziłem nieco później, ale oglądanie seriali, które wymieniam poniżej, pozwoliło mi z czasem docenić jakość produkcji z telewizji kablowej.
Dziś publikuję więc dziesiątkę seriali, do których z perspektywy tych kilkunastu serialowych lat mam największy sentyment. I żeby było jasne – nie uważam, że są to najlepsze seriale, jakie obejrzałem. W żadnym wypadku (no, może poza przygodami Jacka Bauera).
"24"
Superprodukcja stacji FOX z Kieferem Sutherlandem w Polsce pojawiła się stosunkowo szybko (jak na tamte lata), bo już we wrześniu 2002 roku, czyli 12 miesięcy po amerykańskiej premierze. Co prawda tylko na dodatkowo płatnym Canal+, ale to właśnie C+ odpowiada za moją pierwszą styczność z przygodami Jacka Bauera. Warto przypomnieć, że rok później emisję rozpoczął Polsat. "24" urzekły mnie zarówno tematyką, jak i unikalnym sposobem opowiadania historii. Pamiętajcie też, że "24" to serial, który w swoich pierwszych sezonach był dość brutalny i zupełnie nie pasuje do dzisiejszych standardów amerykańskiej telewizji ogólnodostępnej (za to świetnie do kablówek).
Po łącznie 9 sezonach (razem z "24: Live Another Day") z pełną świadomością stwierdzam, że lepszego serialu akcji w amerykańskiej telewizji nie było i nie ma. Do tego grona aspirować może jedynie "Strike Back", ale produkcja Cinemax stawia na widowiskowość kosztem fabuły i realizmu. "24" były też serialem, który idealnie wpisał się w wydarzenia, jakie miały miejsce w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. Przez odważne podejście do terroryzmu i dzięki unikatowej formie opowiadania historii przygody Jacka Bauera były (i są nadal) tak popularne.
[video-browser playlist="755469" suggest=""]
Twórcy "24 godzin" - Howard Gordon i Alex Gansa - z powodzeniem kontynuują swoją pracę przy "Homeland", który w 5. sezonie mocno przypomina ich dawną produkcję (wiele odniesień można było znaleźć również w poprzednich sezonach). Z kolei stacja FOX cały czas zapowiada, że nowy sezon "24" powstanie, ale już bez Kiefera Sutherlanda. I jestem jak najbardziej za! "24 godziny" mają bowiem to, czego nie ma żaden inny serial na świecie - zegar odliczający kolejne sekundy, co wyróżnia go na tle innych produkcji. Ta formuła nigdy nie się zestarzeje. Pozostaje więc tylko liczyć, że FOX prędzej czy później zabierze się za kontynuację z nowymi aktorami.
Na koniec dodam, że sezony 1-8 "24 godzin" widziałem po 3 razy i kolejny rewatch mam już w planach, choć nie wiem, kiedy znajdę na niego czas...
"Lost"
Jeden z największych hitów amerykańskiej telewizji, który również w Polsce miał ogromną liczbę fanów. Głównie dzięki Telewizji Polskiej, która nowe odcinki pokazywała o dobrej porze (czwartki 20:20, po 2 odcinki) na antenie TVP1, średnio rok po amerykańskiej premierze. Warto jednak pamiętać, że znacznie szybciej "Lost" można było oglądać na kanale AXN, który produkcję ABC od początku pokazywał z kilkumiesięcznym poślizgiem w stosunku do USA.
"Lost" mieli w sobie magię, której do dziś próżno szukać w innych amerykańskich serialach. Dopiero od niedawna coś takiego jestem w stanie odnajdywać w "The Leftovers", za których odpowiada nie kto inny, a sam Damon Lindelof. "Zagubieni" mieli swoje wady, pod względem fabularnym Lindelof i Cuse nie uciągnęli historii w 3 finałowych sezonach (gdy w procesie produkcyjnym nie brał już udziału J.J. Abrams). Ale do dziś nie ma drugiego takiego serialu, który szokował mnie cliffhangerami w taki sposób, jak robił to "Lost". Pamiętam, że wiele scen powodowało dosłowny opad szczęki, a każdy nowy odcinek był dla mnie małym świętem.
[video-browser playlist="755470" suggest=""]
"Zagubieni" stworzyli przez 6 lat gigantyczne uniwersum, a po każdym odcinku zaglądałem na polskie fora, gdzie fani rozpisywali się na temat rozmaitych teorii i próbowali wyciągać wnioski. A nie było to przecież łatwe, bo historia z każdym kolejnym sezonem okazywała się coraz bardziej pogmatwana, a jej zakończenie do dziś jest jednym wielkim WTF-em.
Ciekaw jestem, czy kiedyś stacja ABC zdecyduje się na reboot "Zagubionych". Kto wie, może za kilka lat, gdy tworzenie nowych wersji starych seriali nadal będzie w modzie?
"Prison Break"
Moda na oglądanie "Skazanego na śmierć" w Polsce też była ogromna, dzięki emisji w telewizji Polsat. Znakomity pierwszy sezon w pamięci mam do dzisiaj, ale z kolejnymi było już o wiele gorzej. "Prison Break" zniknął z telewizji po 4 sezonach i jak wiemy - w przyszłym roku ma powrócić w formie limitowanej. Wskrzeszenie tej produkcji jest - według mnie - zupełnie niepotrzebne. O wiele bardziej wolę oglądać Scofielda i Burrowsa jako duet łotrów z "The Flash".
[video-browser playlist="755471" suggest=""]
Mimo to "Prison Break" pozostał w mojej pamięci również dzięki wielu wyrazistym rolom drugoplanowym. Robert Knepper zachwycał jako T-Bag, podobnie jak Peter Stormare jako John Abruzzi. Z całej historii bardzo dobrze zapamiętałem również agenta Paula Kellermana, którego grał Paul Adelstein. Z kolei Sara Wayne Callies była tak samo irytująca jak kilka lat później w "The Walking Dead".
"Heroes"
Sytuacja bardzo podobna jak w przypadku "Prison Break", z tą różnicą, że produkcja Tima Kringa powróciła do ramówki kilka tygodni temu i udowodniła, jak bardzo kontynuacje po latach są w dzisiejszej telewizji niepotrzebne (wyjątkiem będzie chyba tylko "The X-Files").
"Heroes" to serial, który zachwycił mnie unikalnym klimatem 1. sezonu, w którym czuć było grozę, napięcie, a cała historia napisana została w przemyślany sposób. Każde pojawienie się Sylara mroziło krew w żyłach i nawet jeśli sekwencje z Hiro na początku mocno irytowały, to można się do było nich przyzwyczaić.
[video-browser playlist="755472" suggest=""]
"Heroes" byli też serialem, który mocno ucierpiał przez strajk scenarzystów. Obsuwa produkcji w samym środku prac nad 2. sezonem sprawiła, że 3. seria (sztucznie przedłużona aż do 25 odcinków) zupełnie nie trzymała poziomu. Oglądalność spadała i nie podniosła się nawet przy nowym otwarciu w 4. serii (również średnio udanym).
Na koniec warto dodać, że "Heroes" idealnie pasowalo do telewizji w roku 2006, w której nie było żadnego serialu o superbohaterach. Teraz jest to chleb powszedni i pewnie dlatego też na "Heroes Reborn" patrzymy tak krytycznie.
- 1 (current)
- 2
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat