„Smerfy” – Jak poznałem się na Smerfach
Do tej pory zawsze starałem się być "naukowcem" od Zapomnianych Seriali, metodycznie opowiadającym kto, co, jak i gdzie. Ale w tym tekście będzie inaczej. Dziś bowiem opowiem Wam wspaniałą historię. Historię tego, jak poznałem się na Smerfach.
Do tej pory zawsze starałem się być "naukowcem" od Zapomnianych Seriali, metodycznie opowiadającym kto, co, jak i gdzie. Ale w tym tekście będzie inaczej. Dziś bowiem opowiem Wam wspaniałą historię. Historię tego, jak poznałem się na Smerfach.
Cała historia znajomości ze Smerfami zaczyna się dla mnie w latach 90. XX wieku. Wśród moich pierwszych zabawek można było znaleźć dużego, plastikowego Smerfa. Zapewne w początkowym okresie "znajomości" nie wiedziałem za bardzo, kim jest ten cały niebieski krasnal ze śmieszną czapeczką (ale bawić to się nim bawiłem, oj bawiłem). W tej niewiedzy nie trwałem jednak za długo.
Wszystko, rzecz jasna, za sprawą serialu Smerfy.
"Dźwięk podkręćcie i usiądźcie…"
Polska telewizja lat 90. jawi mi się jako czasy bardzo zamierzchłe. Ale czasy, które wspominam z wielkim sentymentem. Wtedy to Polsat serwował nam tak kultowe seriale z lat 80., jak Knight Rider, The A-Team czy Airwolf, TVN dopiero raczkował, w publicznej królował Tadeusza Drozda i jego nieśmiertelne "Śmiechu warte" (którego funkcję dziś przejął YouTube) oraz Jacek Federowicz ze swoim satyrycznym "Dziennikiem Telewizyjnym". Zaś o 19 każdego dnia swoje miejsce miała wieczorynka (wokół której ostatnio wybuchła niemała burza). Wtedy była to święta godzina dla każdego dziecka - jedna z niewielu, w których w naszej telewizji emitowano bajkę (podobny blok, jak się nie mylę, był rano na TVP1 oraz około 15 na TVP2). Dzięki wieczorynkom rzesze widzów mogły poznać przygody "Gumisiów", Muminków czy Reksia. Oraz także ich - Smerfów.
Próbować streszczać, o czym są Smerfy, to tak, jakby próbować wyjaśnić, o czym jest "Dziewczynka z Zapałkami" czy "Kopciuszek" - tłumaczenie oczywistej oczywistości, cytując klasyka. Była to po prostu bajka - z jasno przedstawionym podziałem na dobro i zło, morałem oraz przygodami. Wszystko zaś wymieszane w idealnych proporcjach - niczym w kotle Papy Smerfa.
[image-browser playlist="578951" suggest=""]Rysunek Katarzyna Mikrut
Pamiętam swego rodzaju radosne podniecenie, gdy w głośnikach pojawiały się pierwsze takty piosenki śpiewanej przez Wiktora Zborowskiego (wcześniejsza wersja, o której dowiedziałem się dużo później, opierała się na Jerzym Zelniku jako lektorze). Sama czołówka stawiała kilka pytań. Po pierwsze, kim był tajemniczy Peyo wspominany na jej końcu (i dlaczego tak dziwnie się nazywał)? Po drugie, dlaczego "kryjcie się, bo Gargamel" (współczesny złośnik od razu szukałby powiązania z wszechobecnymi memami)? I po trzecie, co to były za… tajemnicze oczy za głównym napisem "Smerfy"? Takie o to pytania rodziły się w głowie małego widza…
Każda wizyta w wiosce Smerfów, a przynajmniej w początkowych odcinkach (wtedy jeszcze człowiek nie wiedział, co to jest serialowy sezon - a Smerfy takich liczyły aż 9, czyli ponad 250 odcinków), była dużym przeżyciem. Co to też mogło się tym razem przydarzyć ulubionym postaciom? W jakie tarapaty mogły wpaść? Nie wiem, jak inni, ale chyba najbardziej ze wszystkich Smerfów lubiłem Ciamajdę. Potrafiłem się z nim (stety lub nie) utożsamić. Na swój sposób przepadałem też za Ważniakiem - swoją drogą jego charakterystyczny odgłos, który wydawał w czasie albo wykopywania z wioski, albo jak się przestraszył, do dziś pamiętam. A odpowiedzialny, w sensie dubbingowym, był za niego Mieczysław Gajda - znany aktor, który także był lektorem w starym filmie o Smerfach, "Smerfowy flet". Zaś Papa Smerf, i to może wydać się dziwne, zawsze przypominał mi… Chucka Norrisa. Z drugiej strony, gdyby połączyć jego wiedzę oraz norrisowy kopniak z półobrotu… Gargamel już po pierwszym odcinku nie miałby szans. Ale nie o to w tej opowieści w sumie chodziło.
[image-browser playlist="578952" suggest=""]Rysunek Katarzyna Mikrut
Gargamel to chyba idealny przykład bajkowego czarnego charakteru. Na swój sposób potężny, ale nieudacznik, zaślepiony żądzą zjedzenia/przetopienia na złoto Smerfów, co rusz przegrywał przez swoją ignorancję i wewnętrzne zło. Ale nie dało się nie "przepadać" za tą postacią (zwłaszcza w dubbingu Wiesława Drzewicza). No i za jego paskudnym kotem, Klakierem. Nie wiem, skąd wziął się pomysł na takie tłumaczenie tego imienia - w oryginale Klakier był Azraelem (islamski anioł śmierci). Jednak to polskie idealnie zgrało się z ową postacią (do tej pory znałem tylko jedno zwierzę, które tak się nazywało. I to był… stary jamnik).
Smerfy już w latach 90. pojawiały się nie tylko w ramach wieczorynki. Kto z nas nie pamięta pierwszych Smerfnych Hitów jeszcze na kasetach magnetofonowych? (A nie były to pierwsze smerfne piosenki w naszym kraju - już w 1988 na winylu można było posłuchać piosenek inspirowanych serialem w wykonaniu między innymi Andrzeja Rosiewicza, Jerzego Kryszaka czy Ireny Jarockiej.) Osobiście pamiętam, jak kiedyś w Zakopanem, w sklepie spożywczym, natknąłem się na sok… ze smerfojagód. Rzecz jasna wymogłem jego zakup… Dziś już wiem, że przemysł wokół gadżetów związanych ze Smerfami jest naprawdę wielki - czy to w postaci zabawek, czy żywności, czy wydawnictw. No cóż, takie jest prawo rynku…
"Zaczynamy dla was nowy film…"
Im człowiek starszy, tym mniej interesował się samą treścią serialu, a bardziej okolicznościami jego powstania. Oczywiście czasem okiem rzucił czy nawet obejrzał odcinek (kiedy na przykład zdarzyło mu się opiekować młodszym pokoleniem widzów). Jednak od czasu do czasu pojawiało się pytanie: skąd się Smerfy wzięły (w serialu przynosił je bocian; a kto "przyniósł" serial?). Kto go produkował? Skąd się w ogóle wziął pomysł na niego?
Idea Smerfów nierozdzielnie powiązana jest z owym tajemniczym Peyo z czołówki - naprawdę Pierre Culliford (Peyo było jego pseudonimem - powstałym przez błąd w wymowie). Był to belgijski twórca komiksów, które początkowo rysował do gazet, a później, w swoim własnym wydawnictwie, tworzył całe zeszyty. W latach 50. wykreował "Johan et Pirlouit", komiks o paziu i jego giermku, którzy przemierzali średniowieczną Europę, tam przeżywając różne przygody. W jednej z nich, która pojawiła się 23 października 1958, wystąpiły małe, niebieskie stworzenia. Nazywały się one Les Schtroumpfs (ponoć ta nazwa wzięła się również z pomyłki - w wymowie słowa "sól" po francusku). Z czasem zyskały własny komiks (lata 60.), rozpoczęła się także produkcja gadżetów z nimi związanych. W połowie lat 60. zadebiutowały pierwszy film z ich udziałem - czarno-biały belgijski "Les Aventures des Schtroumpfs", potem zaś, w 1976, był lepiej znany "Smerfowy flet". Powstał też słynny album belgijskiego muzyka, Pierre'a Kartnera (znanego pod pseudonimem Father Abrams). Smerfy były już czymś więcej niż tylko bohaterami komiksu - stawały się opowieścią transmedialną.
[image-browser playlist="578953" suggest=""]Rysunek Katarzyna Mikrut
W 1976 Schtroumpfs zawitały do USA - na początku jako zabawki i komiksy. W latach 80. (ponoć za sprawą córeczki) zainteresował się nimi szef NBC. Wpadł na pomysł, by zrobić o nich serial telewizyjny. Tej produkcji podjęło się studio Hanna-Barbera. 12 września 1981 The Smurfs zadebiutowały na małych ekranach, z miejsca stając się wielkim hitem. W międzyczasie wpadło też kilka nagród dla produkcji.
Taka hossa trwała do roku 1989, kiedy zdecydowano się serial anulować - wszystko za sprawą spadających słupków oglądalności. Powodem miała być nowa formuła 9. sezonu - wyprawa Smerfów przez czas. I w sumie nie dziwię się, że tak się stało - sam nie lubiłem nigdy tej serii. Była dla mnie za mało "smerfna". W naszym kraju serial zawitał po raz pierwszy w roku 1987, doczekując się w kolejnych latach powtórzeń oraz uzupełnień odcinków. Ale jak to wyglądało, o tym już wie chyba każdy.
Papa Marks i Lew Ważniak
Im bardziej w dorosłość i bliżej ku teraźniejszości, tym inaczej spogląda się na to, co było. Podobny los spotykał też i poczciwe Smerfy. Między innymi "dokładano" tej opowieści drugie dno i ukryte przesłania. Zarzucono im już wiele: a to podteksty seksistowskie, a to że są dziełem masońskim (Gargamel niczym ksiądz, a Smerfy niczym loża z przywódcą-Papą), a to że propagują komunizm (np. życie w komunie, bez pieniędzy, gdzie każdy ma z góry określone zadanie). I to oskarżenie w sumie jest najstarsze. Sam Peyo ponoć nie ukrywał, że tworząc Smerfy wzorował się na tej ideologii - ale miała to być raczej jej satyra. Więcej: wygląd Papy Smerfa miał nawiązywać do wyglądu Karola Marksa, zaś Ważniaka - do Lwa Trockiego.
Smerfy jako marka ciągle żyją. Powstają kolejne gadżety, kolejne płyty z piosenkami. Na tej fali w 2011 w kinach zadebiutował film The Smurfs - aktorska wersja komiksu i serialu. Same Smerfy zostały wygenerowane komputerowo (i rzucone prosto do Nowego Yorku). Tam pomagał im Neil Patrick Harris. Przed realizacją tego filmu było sporo głosów krytycznych wśród dawnych widzów serialu (sam także nie byłem przekonany po pierwszych zwiastunach). Jednak sam film, w moim odczuciu, okazał się nawet przyzwoitym obrazem i na pewno nie należał do tych najsłabszych adaptacji bajek z dzieciństwa. Był miejscami zabawny, odnosił się do dobrze znanej historii nie ingerując znacząco w jej podstawy, ale też wnosił powiew nowoczesności (Smerfy idące w takt "Back in Black" AC/DC - kiedyś nie do pomyślenia, a dziś bezcenne!). Brakowało mi tylko tak dobrze znanych głosów z polskiej wersji serialowej, co dało o sobie znać również w nowej wersji dubbingowej, robionej niedawno przez TVP.
[image-browser playlist="578954" suggest=""]Rysunek Katarzyna Mikrut
Smerfy, pomimo że wymyślone, na dobre zagościły w naszym "ekosystemie". Trudno znaleźć osobę, która nie potrafiłaby nazwać chociaż kilku Smerfów czy rozpoznać Klakiera. Weszły także do naszego języka - przyznawać się, komu nie zdarzyło się powiedzieć "smerf" o małym berbeciu tudzież policji?
Ale nie ma się co dziwić. Smerfy są dobrą opowieścią - w rozsądnym stosunku łączą zabawę i przygodę z przesłaniem. A co niestety dziś bardzo kuleje w produkcjach dla dzieci, które popadają w skrajności - albo są przygotowywane tak, jakby były skierowane do, za przeproszeniem, idiotów, pokazując karykaturalnie idealny i słodki świat, albo są przepełnione przemocą i agresją, która naprawdę może wyrządzić szkodę młodym odbiorcom. Dlatego, jeżeli w przyszłości przyjdzie mi kogokolwiek wychowywać, to na pewno włączę w ten proces małe, niebieskie ludziki. Bo warto.
[image-browser playlist="578955" suggest=""]Rysunek Katarzyna Mikrut
I właśnie tak poznałem się na Smerfach.
"Smerfy" | |
gatunek: animacja | w rolach głównych: Michael Bell, Danny Goldman, Paul Winchell |
twórcy: Pierre Culliford | |
liczba sezonów/odcinków: 9/266 | odcinki polecane: "The Astrosmurf", "Smurf on the Wild Side", "Smurfquest" |
lata emisji: 1981-1989 | |
dostępność: DVD (polski dubbing) | |
czytaj więcej na temat serialu w naszej bazie |
Katarzyna Mikrut - studentka architektury krajobrazu na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Rysowanie jest jej pasją. Często na warsztat bierze postacie z szeroko rozumianej popkultury, nadając im nowy wydźwięk. Inne jej prace można oglądać tu.
[[308]]
Źródło: rys. Katarzyna Mikrut
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat