THE GLEE FACTOR: 05×02 Tina in the Sky…
Oceniamy występy z drugiego odcinka piątego sezonu Glee, w którym oddawano hołd The Beatles.
Oceniamy występy z drugiego odcinka piątego sezonu Glee, w którym oddawano hołd The Beatles.
Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy drugi odcinek nowego sezonu zatytułowany "Tina in the Sky with Diamonds".
"REVOLUTION"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Bogu dzięki, że było to takie krótkie. Choć śpiewająca Tina jest w ogóle niepotrzebna, więc w sumie jestem na NIE.
Marcin Rączka: Zdecydowanie. Tina powinna wylecieć z obsady już dawno. Jedna z najbardziej irytujących bohaterek w całym serialu. A śpiewać nie potrafi zupełnie. NIE.
Marta Hołowaty: O nie, odcinek skupiony na Tinie, o nie, dlaczego oni robią to fanom The Beatles. Najgorzej napisana postać serialu zabiera się za tak świetną piosenkę. NIE.
Kasia Koczułap: Szkoda tej piosenki dla Tiny. Naprawdę szkoda. Nic dziwnego, że dostaje ona tak mało solowych wykonań. Praktycznie nie da się jej słuchać. NIE.
"GET BACK"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: W czasach pierwszego czy drugiego sezonu powiedziałbym, że takie sobie. Teraz wypada powiedzieć, że całkiem niezłe. W ogóle Rachel + Nowy Jork = TAK.
Marcin Rączka: Rachel na TAK, Kurt na NIE. Zdecydowanie bardziej wolałem oglądać wykonania Kate Hudson, również umiejscowione w tej samej scenerii w poprzednim sezonie.
Marta Hołowaty: Bardzo poprawne wykonanie. Fakt, że musiałam sobie je długo przypominać, chyba świadczy na jego niekorzyść. Ale bywało w tym odcinku gorzej. TAK.
Kasia Koczułap: Bardzo, bardzo TAK. Połączenie wokalu Lei i Chrisa to chyba moje ulubione w całym Glee. Sam pomysł oraz aranżacja może i cierpią na brak oryginalności, ale wykonanie cudowne. Zauważcie, jak głosy tej dwójki się świetnie ze sobą zgrywają i jak idealnie wpadają sobie nawzajem w poszczególne tony.
"SOMETHING"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Samo wykonanie przyzwoite, aranżacja również, ale wykorzystano to w tak prostacki i stereotypowy sposób, że nie można traktować tego poważnie. NIE.
Marcin Rączka: Sam to kolejna postać, której w Glee być nie powinno. Śpiewać nie potrafi, a wątek fabularny podpięty pod piosenkę to jakaś kpina. NIE.
Marta Hołowaty: Moja ulubiona piosenka The Beatles. Jak oni mogli mi to zrobić. NIE.
Kasia Koczułap: Koszmarek tego odcinka. Wszystko, począwszy od aranżacji, wokalu Sama, wątku fabularnego było tragiczne. NIE.
"HERE COMES THE SUN"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Gdy pojawia się Naya Riviera, mój cały obiektywizm szlag trafia, a teraz jeszcze do tego Demi Lovato… Niezła piosenka na środek odcinka, nic więcej, ale dzięki tym paniom ode mnie zdecydowane TAK.
Marta Hołowaty: Wiem, że być może panom zaburza odrobinę odbiór obecność dwóch atrakcyjnych kobiet… Ale mnie nikt nie posądzi o stronniczość, więc mogę przyznać, że to zdecydowanie mój ulubiony utwór w interpretacji ekipy Glee z obydwu odcinków poświęconych The Beatles. TAK, TAK, TAK!
Marcin Rączka: Demi Lovato daje radę. W zeszłym sezonie podczas występu na żywo w X Factorze udowodniła, że śpiewać nie potrafi, ale na potrzeby serialu wypada więcej niż przyzwoicie. Miejmy nadzieję, że twórcy zrobią z niej jeszcze większy użytek niż dotychczas. TAK.
Kasia Koczułap: Tak samo jak Marcie, mi stronniczości nikt nie powinien zarzucić, więc bez obaw mogę powiedzieć - rewelacja! Słuchało się tego fantastycznie. Do tego fabularnie wszystko ładnie do siebie pasowało. Zostałam tym wykonaniem oczarowana. TAK.
"SGT. PEPPER'S LONELY HEARTS CLUB BAND"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Nie przepadam za tą piosenką Beatlesów w ogóle, więc tu od razu minus. No ale nie oszukujmy się, występ w McKinley też bez rewelacji, więc można było sobie to darować. NIE.
Marcin Rączka: Czasem przeraża mnie to, co w Glee robią z Wade’a. Ten wykon jest tego dodatkowym potwierdzeniem. NIE.
Marta Hołowaty: Oj, ktoś tutaj za bardzo chciał być The Beatles. NIE.
Kasia Koczułap: Zarówno piosenka, jak i wykonanie - NIE.
"HEY JUDE"
THE BEATLES
Marcin Rączka: No fajnie, ale czemu wszystko kolejny raz obraca się wokół płytkiej i bezbarwnej Tiny? Przynajmniej Kitty wygląda ładnie w tych rozpuszczonych włosach. Mmm. Samo wykonanie przyzwoite, ta piosenka ma moc. TAK.
Dawid Rydzek: To samo miałem na myśli. Świetne wykonanie, niezła aranżacja, w teorii pasuje to nawet do fabuły, tyle że zupełnie mnie ona nie porywa. Ale TAK dla samej warstwy muzycznej.
Marta Hołowaty: Taka wspaniała piosenka, a jedyne, co z niej zapamiętałam, to czesanie włosów. Więc chyba coś poszło nie tak. NIE.
Kasia Koczułap: Piosenka jest piękna, wykonanie nawet niezłe, ale cała otoczka zupełnie pozbawiona oryginalności. Liczyłam na coś więcej. NIE.
"LET IT BE"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Tradycyjny hit na koniec odcinka. Niekoniecznie ma on coś wspólnego z tym, co się w nim dzieje; ważne, żeby był powszechnie znany i można było do niego zrobić ładną choreografię na koniec. Dlatego też TAK tylko dla scen z Nowego Jorku, NIE dla tego, co się dzieje w McKinley.
Marcin Rączka: Coś w tym jest, że na sam koniec każdego odcinka Glee musi być jakiś znany hit. W Nowym Jorku wypada przyzwoicie, ale w McKinley zabawa w chodzonego w rytm chyba najpopularniejszej piosenki Beatlesów wygląda groteskowo. Jestem na NIE.
Marta Hołowaty: W Nowym Jorku spokojnie i krzepiąco, a taka właśnie ta piosenka ma być. Do pełnego mocy wykonania z musicalu "Across the Universe" co prawda bardzo daleko, ale wersja nowojorska jak najbardziej wpisuje się w nastrój piosenki. W tle jakieś spacerki w McKinley. Mimo wszystko TAK.
Kasia Koczułap: Tam były jakieś fragmenty z McKinley? A, faktycznie były. Totalnie wyrzuciłam je z pamięci, skupiając się na nowojorskiej aranżacji, która była naprawdę świetna. Dlatego jestem na TAK.
NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA
Dawid Rydzek: Wyjątkowo nędznie było w tej drugiej części hołdu dla Beatlesów. Waham się między "Let It Be" (podtrzymując, że tylko połowa tego występu była dobra) a "Here Comes the Sun" (duet Naya-Demi zapowiada się obiecująco).
Marta Hołowaty: Twórcy zdecydowanie nie wykorzystali potencjału muzycznej spuścizny The Beatles w tym odcinku, było sporo gorzej od i tak średniego pierwszego epizodu im poświęconego. Jedyny w pełni jasny punkt to "Here Comes the Sun". Reszta bardzo przeciętna. Tina, go home.
Marcin Rączka: Duet Naya-Demi rządzi. Oby nie pierwszy i nie ostatni raz w całym serialu.
Kasia Koczułap: Nic ciekawego pod względem muzycznym w tym odcinku się nie wydarzyło. Osobiście bardzo podobało mi się "Get Back", ale palma pierwszeństwa musi trafić do "Here Comes the Sun". To było czarujące.
Czytaj więcej: Recenzja odcinka "Tina in the Sky of Diamonds"
A teraz oddajemy głos czytelnikom...
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat