
Strażniczka istnień to opowieść o Starej Ziemi Heastseg – tajemniczym lądzie, o którym wielokrotnie wspominano w starożytnych kronikach Zjednoczonych Królestw. Nie wiadomo jednak, czy chodzi o kontynent, czy raczej wielką wyspę. Zaginiony na dwa tysiące lat, został ponownie odnaleziony i po niespełna dekadzie zaginął ponownie. Nie zachowały się dane o jego położeniu, okryto je bowiem ścisłą tajemnicą. W Strażnicze istnień poznajemy losy bohaterów w czasie drugiej próby kolonizacji Starej Ziemi Heastseg, tajemniczej krainie, gdzie w przepastnych lasach żyje pierwotny lud senea. Dwie historie, dwie narracje, którą spaja przedwieczny byt nie z tego świata – mroczna Egaheer, ukazuje odwieczną walkę natury z cywilizacją. Gotowi poznać prawdę o losie, który nie pozwala na ucieczkę? Kto jest lepiej przygotowany do pierwszego kontaktu z mroczną siłą? Sięgnijcie zatem po Strażniczkę istnień i odkryjcie, jak wygląda walka o przyszłość, która może nigdy nie nadejść.
Premiera (Świat)
25 lutego 2025Premiera (Polska)
25 lutego 2025Liczba stron
224Autor:
Feliks W. KresGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: Vesper
Najnowsza recenzja redakcji
Strażniczka Istnień jest ostatnią częścią cyklu o Zjednoczonych Królestwach. Czy trzeba znać poprzednie tomy? Można, ale nie jest to konieczne. Jeśli nie jest się pewnym, czy spodoba się twórczość Kresa, która też jest dość specyficzna, myślę, że można zacząć od tego tomu. Wreszcie wyjaśni się, kim jest Egaheer przewijająca się w poprzednich tomach, ale nie wydaje mi się, żeby to rzutowało na sposób odbioru książki przez kogoś, kto nie czytał poprzednich. Są one na tyle specyficzne, że można do nich wracać w różnych konfiguracjach.
Jeśli chodzi o specyfikę tego tomu, to chcę uspokoić tych, którzy westchnęli nad „oryginalnością” wątku dzikich kobiet z kocimi ogonami, które widać już na okładce. Senea to plemię, któremu zdecydowanie bliżej do świata zwierząt niż ludzi. Nie zdają sobie sprawy z pojęcia czasu, nie opiekują się rannymi członkami stada. Reakcją na coś nowego w ich przypadku jest agresja. Przedstawiciele płci męskiej istnieją, ale żyją oddzielnie. Ze względu na umiejętność produkowania zbroi wydają się bardziej rozwinięci. Jest to przemyślana i starannie stworzona rasa. Fragmenty jej dotyczące pisane są inną czcionką niż te ze świata ludzi. Dwa światy przez większą część książki ciągną się równolegle, ale wiadomo, że się spotkają i nic dobrego z tego nie wyniknie.

Bardzo ujęło mnie spojrzenie pisarza na popularne w fantastyce gryfy. Wreszcie ktoś nie zrobił z nich asów przestworzy. Co więcej, ze względu na swoje lwie ciała i gabaryty wydają się stworzeniami dość niezgrabnymi, a latanie sprawia im ból.
A jaki jest świat ludzi? No cóż, dalej są to arystokraci wyzuci z emocji. Kres wyraźnie pije tutaj do kolonizacji Ameryki Południowej. Czytelnik przekona się, że jedno nazwisko gubernatora prowincji Heaseng brzmi znajomo. Ludzie przede wszystkim chcą udowodnić istnienie mitycznej wyspy i oczywiście ją skolonizować. Tej z pozoru niemożliwej rzeczy próbuje dokonać poszukiwacz przygód Renhold Sa-Veres. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale za jego sprawą możemy przeczytać jedną z niewielu scen w literaturze, która doskonale opisuje wewnętrzny konflikt w obliczu konieczności dokonania wyboru między: zdobyciem sławy i bogactwa a uratowania kogoś.
Feliks W. Kres udowadnia, że nie potrzeba opasłego tomiszcza, żeby opowiedzieć barwną, ciekawą i porywającą historię. W moim odczuciu Strażniczka Istnień to chyba najlepszy z tomów. Wszystko jest przemyślane, dopieszczone. Wciąż mamy masę intryg, podstępów i dość oryginalną magię. Trup ściele się gęsto, więc nie jest rzeczą rozsądną przywiązywać się do bohaterów. To niepojęte, jak wiele – łącznie z przepięknymi, plastycznymi opisami – można zawrzeć w tak niewielkiej objętości.
Pokaż pełną recenzję

