Wątki z Harry’ego Pottera, których zabrakło w filmach, a serial może to naprawić
Serial o Harrym Potterze może dopowiedzieć tę historię. Te wątki filmowcy pominęli - a szkoda.
Serial o Harrym Potterze może dopowiedzieć tę historię. Te wątki filmowcy pominęli - a szkoda.
Nachodzący serial o przygodach Harry’ego Pottera ma tyle samo entuzjastów, co krytyków tego pomysłu. Wiele osób (szczególnie millenialsów, którzy dorastali wraz z Potterem) uważa, że jest zdecydowanie zbyt wcześnie by na nowo przedstawiać historię znaną z kart bestsellerowej sagi J. K. Rowling, a która doczekała się 7 produkcji. Ostatnia z nich – Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II – swoją premierę miała w 2011 roku, czyli zaledwie 13 lat temu. Fanom ciężko wyobrazić sobie w roli Harry’ego kogoś innego niż Radcliffe’a, a przecieki o castingu, które sugerują, że producenci nie będą wiernie odwzorowywać uwielbianych postaci (co kłóci się z szumnymi zapowiedziami) dodatkowo potęgują niechęć do planowanego serialu.
Nie ukrywam, że serial o Potterze to dla mnie deptanie świętości, ale ok boomer, spróbujmy znaleźć w tym jakieś pozytywy. To, co może dać nam serial, to przede wszystkim wątki z książek, które nie zostały poruszone w filmach lub zostały jedynie zasygnalizowane, a stanowią duże znaczenie dla fabuły i dopełnienie wielu historii. Jeśli zostaną umiejętnie pokazane, być może Potterheadzi zyskają coś, na co nawet nie będziemy mogli za bardzo narzekać.
Wątki z Harry’ego Pottera, które pominięto w filmach
Zacznę od – moim zdaniem – jednej z największych strat fabularnych dla filmów o Potterze, czyli wątku Barty’ego Croucha Jr. Dla przypomnienia – to ten sługus Voldemorta, który w 4. części (Harry Potter i Czara Ognia) porwał profesora Moody’ego i przemieniał się w niego przez cały rok za pomocą eliksiru wielosokowego, by móc mieć wpływ na powodzenie Harry’ego w Turnieju Trójmagicznym, a na końcu podstępem zwabić go w „objęcia” Sami-Wiecie-Kogo. Historia tej postaci przedstawiona w książce jest tragiczna – w filmie widzimy jedynie wspomnienie z sądu, gdzie (ojciec) Crouch dowiaduje się, że jego syn jest śmierciożercą, a sama scena jego pojmania pokazuje Juniora jako dumnego ze swojej działalności. Tymczasem w książce Barty Jr. trafia do Azkabanu razem z m.in. Bellatriks Lestrange, a młody chłopak przerażony wizją więzienia błaga ojca o ratunek. Ojciec, choć nienawidził śmierciożerców, ugina się pod prośbami swojej żony, a matki Juniora i korzystając z tego, że dementorzy są ślepi (i oczywiście z eliksiru wielosokowego), wprowadza tam… własną żonę. Zamienia się ona więc „miejscami” z synem, z którym Crouch wraca do domu. Kobieta umiera w Azkabanie, a dementorzy chowają ją jako jej syna. Tu przechodzimy od razu do kolejnego pominiętego wątku – skrzatki Mrużki. Skrzatka rodziny Crouchów otrzymuje zadanie pilnowanie młodego Barty’ego i ukrywanie go przed światem. Gdy udaje jej się przekonać „starego” Croucha, by pozwolił synowi ukrytemu pod peleryną niewidką iść na finał Mistrzostw Świata w Quidditchu, dzieje się to, co dla Mrużki najgorsze – panicz Barty ucieka, by ponownie służyć Voldemortowi. Mrużka zostaje ukarana ubraniem - oznacza to, że Crouch pozbywa się jej, co skrzatka ogromnie przeżywa. Jej losy splatają się ze Zgredkiem, a Mrużka trafia do kuchni w Hogwarcie. Stąd płynnie można przejść do kolejnego pominiętego wątku – walki Hermiony o prawa skrzatów domowych. W książce bohaterka zakłada WESZ i stara się zwrócić uwagę na niewolnictwo skrzatów, które za swoją pracę nie dostają ani wynagrodzenia, ani dnia wolnego. Oczywiście wielu z nich ten układ pasuje, bo taka jest dola skrzata domowego – niemniej to kolejna rzecz, którą pominięto w filmach.
Zostając jeszcze na moment przy Czarze Ognia – zwróćcie uwagę na potraktowany wyjątkowo po macoszemu wątek Rity Skeeter. W filmach zabrakło pokazania jej okrutnego usposobienia i wyjątkowego sposobu w jaki dowiadywała się o wszystkich plotkach, które później opisywała w Proroku Codziennym, a także kontynuacji historii tej postaci, która przyczyniła się (niechętnie) do odzyskania dobrego imienia przez Harry’ego w kolejnej części. Widzowie zostali pozbawieni wiedzy, że Rita była niezarejestrowanym animagiem – przemieniała się w… żuczka. W ten sposób podsłuchała m.in. rozmowę Hagrida z Madame Maxime, podczas której wyznał jej, że jest półolbrzymem, co – jak czytelnicy wiedzą – wywołało burzę i ma duży wpływ na fabułę – to dzięki „bliskości” z olbrzymami Hagrid i Maxime mogli ruszyć na ich poszukiwania po powrocie Voldemorta, by spróbować nakłonić do „przejścia na jasną stronę mocy”. Historię ich heroicznej wędrówki również pominięto, a wielu z nas chętnie obejrzałoby jak wyglądały "pakty z olbrzymami".
Musieliście również zauważyć brak postaci Irytka w filmach. Szkolny poltergeist nie jest z pewnością czymś, co koniecznie trzeba było pokazać na ekranie, ale to jednak bohater, który pojawia się w każdej z książek i stanowi jedną z kultowych postaci. W filmach nie zawarto też historii przyjaźni Harry’ego, Rona i Hermiona z Prawie Bezgłowym Nickiem, który m.in. zaprosił ich na swoje 500. urodziny. Jeśli impreza z duchami nie trafi na ekran to… nuda.
W filmach nie pokazano również historii rodziców Neville’a, a raczej ich smutnej namiastki życia, która w zaskakujący sposób miesza się z wątkiem Gilderoya Lockharta. Pominięto ważne dla czarodziejów miejsce, czyli Szpital św. Munga, który byłby z pewnością bardzo ciekawy do przedstawienia. Tam trafił Artur Weasley po pogryzieniu przez Nagini, ale widzowie zobaczyli go znowu już po wyjściu z placówki do domu na święta. To właśnie w Szpitalu św. Munga przebywają od lat rodzice Neville’a, którzy postradali zmysły po użyciu na nich klątwy Cruciatus i to tam po oberwaniu zaklęciem zapomnienia dochodzi do siebie przez lata Lockhart. Tak naprawdę bez tego wątku widzowie nie znają odpowiedzi na pytanie jak i gdzie leczą się czarodzieje.
Na uwagę zasługuje z pewnością również wycięte z filmu pożegnanie Harry’ego z Dudleyem. Ta scena wydaje mi się bardzo ważna fabularnie, bo wieńczy przemianę postaci młodego Dursleya i daje nadzieję na zakończenie kilkunastoletniego festiwalu nienawiści między kuzynami. Filmowy Harry został pozbawiony nadziei na poprawny kontakt w przyszłości z chociaż jednym członkiem własnej rodziny.
No i wisienka na torcie – ja doskonale rozumiem, że Insygnia Śmierci zostały i tak podzielone na dwie części, że nie da się wszystkiego pokazać w czasie filmu, bla bla – jasne. Niemniej największą stratą dla widzów jest w moim odczuciu nierozwinięcie historii Voldemorta. Czytelnicy z książek dowiadują się kim byli jego rodzice, jaką tragiczną historię miała jego matka, co zrobiła, by ojciec Toma zwrócił na nią uwagę, z jakiej rodziny pochodzi Riddle i że sam decyduje się na zamordowanie własnego ojca. Widzowie nie poznali ścieżki, jaką Voldemort musiał przejść, by zdobyć upragnione przedmioty, które zamieniał później w horkruksy, nie wiedzą do czego tak naprawdę Sami-Wiecie-Kto był zdolny zanim jeszcze stał się Czarnym Panem. To „backstory” bardzo dobrze pokazuje tragiczność tej postaci od samej podszewki, zaś w filmach Voldemort jest głównie złym facetem bez nosa, co lubi zabijać i pragnie władzy. Mocno liczę na to, że serial pokaże całą jego historię znaną z kart książek, bo naprawdę jest tam o czym opowiadać i spokojnie można poświęcić temu pół sezonu.
Fani Pottera od lat domagają się też rozwinięcia wątku Huncwotów, a nawet osobnej produkcji o pierwszej walce z Voldemortem, która kończyłaby się w momencie, w którym rozpoczyna się historia Pottera. Trzymam mocno kciuki za to, żeby taka produkcja faktycznie kiedyś powstała, ale jednocześnie nie obrażę się za pokazanie w serialu więcej z młodzieńczego życia Jamesa, Syriusza, Petera i Remusa.
Bardzo chętnie zobaczę na ekranie też wątek poboczny, który rzuca zupełnie inne światło na nudną jak flaki z olejem filmową postać Percy’ego. Weasley pracując w ministerstwie (o czym tak marzył) odwrócił się od własnej rodziny, a nawet miał pomysł by na nich donosić, co przyniosło im dużo bólu i dodatkowych zmartwień. Warte pokazania byłoby również finalne „nawrócenie się” Percy’ego – trochę charakteru jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Oczywiście wątków pominiętych w filmach jest więcej – czytelnicy pamiętają o historii związku Billa i Fleur (i jak to się w ogóle wydarzyło, że w filmie nagle poznajemy znowu tę blond Francuzkę jako narzeczoną brata Rona bez słowa wyjaśnienia co, gdzie i jak), o Ludonie Bagmanie, którego postać jest arcyciekawa, a została w ogóle pominięta w produkcjach, o zaginionej czarownicy z Ministerstwa Magii, od której rozpoczął się powrót Voldemorta „do żywych”, kim tak naprawdę był Grindelwald i skąd znał Dumbledore’a i wiele, wiele innych dopełniających tę magiczną opowieść. Tak więc, droga produkcjo, macie co kręcić. Ale nie kręćcie przy castingu niewiernym książkom.