60 minut - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 19 stycznia 202460 minut to niemiecki film akcji oparty na sztukach walki. Czy warto obejrzeć nową produkcję Netflixa?
60 minut to niemiecki film akcji oparty na sztukach walki. Czy warto obejrzeć nową produkcję Netflixa?
60 minut to kino akcji pełną gębą. Film śmiało można zaklasyfikować jako kino klasy B, co wcale nie jest krytyką. Twórcy świadomie działają w tej konwencji. Zasadniczo większość kina kopanego trzyma się tych ram i nie ma w tym absolutnie nic złego. Jednak widz musi mieć świadomość, że generuje to pewne uproszczenia i decyzje, które – być może – w czymś bardziej mainstreamowym potraktowalibyśmy jako wadę. Co ważne, reżyser nie trzyma się kurczowo tych ram, bo widać również inspiracje europejskim kinem akcji spopularyzowanym choćby przez Luca Bessona. Powstaje z tego zaskakująca mieszanka, która łączy prostotę z ambicją i osiąga iście satysfakcjonujący efekt. Czemu? 60 minut daje to, co obiecuje zwiastun! Nie mniej, a może i nawet więcej.
Historia fightera MMA o imieniu Octa została przemyślana i dobrze skonstruowana. Mężczyzna tuż przed walką dostaje informacje od swojej byłej: "Jak nie zjawisz się o 18:00, zabiorę ci prawa do córki". To jest punkt wyjścia budujący motywacje bohatera. Nagle wszystko przestaje się liczyć. Zaczyna się tytułowy 60-minutowy wyścig z czasem. A przeszkód z każdą minutą pojawia się coraz więcej. To jest też motyw, który działa zaskakująco dobrze pod kątem emocji i nie jest tanim chwytem manipulującym widzem. Jesteśmy zaangażowani w historię zmotywowanego Octy, a w kulminacji te emocje trafiają w punkt. W sposób prosty udowodniono, że kino kopane nie musi popadać w banały.
Aż kusi, by porównać niemiecki film o MMA do polskich projektów w stylu Underdog czy Bartkowiak. Z przykrością stwierdzam, że nasze rodzime produkcje wyglądały fatalnie w dniu premiery, a po czasie wyglądają jeszcze gorzej. Twórcy z Polski nie potrafią kręcić scen walk – nawet wyczerpujące treningi aktorów nie wystarczą, by zakamuflować ich brak umiejętności w sztukach walki. Dlatego brawa dla twórcy 60 minut, który postawił na osoby z doświadczeniem. Emilio Sakraja (Octa) oraz Marie Mouroum (Cosima) szczególnie wyróżniają się w tym aspekcie. Ten pierwszy trenuje kung fu, karate i parkour, a aktorka jest znaną kaskaderką. Dzięki temu ich ruchy są naturalne i efektowne. Osiągają na ekranie coś, czego zwykły aktor nie mógłby pokazać w taki sposób. Nawet 3–4 miesiące przygotowań nie zastąpią tego, co daje pamięć mięśniowa. I to przekłada się na dobry efekt 60 minut.
Gdy więc przychodzi do walk na ekranie, reżyser Oliver Kienle oferuje jakość, jakiej współczesny odbiorca oczekuje. Dzięki doskonałej pracy kamery widzimy, kto zadaje cios i jaki efekt on daje. Nie ma przesadnych cięć czy innych trików, które by zaburzały rytm walki. Choreografia jest pomysłowa i zaskakująca. Mocno opiera się na technikach MMA, więc nie mamy efekciarstwa typowego dla klasy B. W tym aspekcie filmowiec trochę odcina się od konwencji kina kopanego, stawiając na swojego rodzaju realizm w walce. To nie jest sytuacja, gdy oglądamy pojedynki trwające 15 minut, w trakcie których ciosy nie wywołują większego efektu. Octa dostaje łomot, jest pobity, obolały, ale tak zmotywowany, że brnie w to dalej. Octa ma starcie z jednym przeciwnikiem na jego poziomie, czyli z człowiekiem, z którym wcześniej miał walczyć na ringu. Ich walka w klubie to jedna z najlepszych, jakie dostajemy w 60 minutach. Efektowna, kreatywna i świetnie wykorzystująca różne techniki MMA! Ostatecznie satysfakcjonująca jak akcja w całym filmie. To ona jest najmocniejszym punktem programu.
Jeśli zdecydujecie się na seans 60 minut, musicie wziąć pod uwagę gatunek filmu, bo to z niego wynikają różne niedociągnięcia czy problemy. Konwencja wyścigu troszkę może zmęczyć, ale to nie wpływa na moją ocenę. Obniża ją jednak kulminacyjna akcja, która idzie w abstrakcyjnym kierunku. Do tego momentu walki były realistyczne, a finał wchodzi w przesadę, absurd i wydłuża całość bez wyczekiwanego efektu. Jeśli jednak oczekujecie trzymającego w napięciu kina akcji z dobrymi walkami, to właśnie to dostaniecie. I to jest najważniejsze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat