

Jedynym pozytywnym motywem jest spotkanie Asha z duchem ojca z 4. odcinka. Dzięki temu fabuła Ash vs. Evil Dead ma szansę się rozwinąć, dodając potrzebne elementy do mitologii, które doprowadzą do określonego celu. To wszystko działa i bawi, bo relacja Asha z ojcem jest tak niezwykle specyficzna. Osadzenie jej w dziwacznej konwencji pozwala czerpać zabawę z ich rozmów. A motywacje seniora stojące za utajnieniem prawdy są tak absurdalne, że aż śmieszne. To w tym miejscu twórcy są w stanie pobawić się konwencją i pokazać, że można coś z tego jeszcze wyciągnąć.
Problemy się zaczynają, gdy pojawia się opętany Pablo i atakuje dwie sympatyczne bohaterki. Wątek rozciągnięty na dwa odcinki staje się niemiłosiernie niestrawny. Twórcy w sposób karygodnie słaby odgrzewają schematy, które ogrywane były zbyt dużo razy, by teraz można było je ot tak zaakceptować. Pablo w tej formie jest postacią irytującą, a scenarzyści nie próbują nawet wyrwać go z głupiej formy. Jego krzyki, bezsensowne walenie w przyczepę i straszne dialogi to coś, co sprawia, że trudno w ogóle to oglądać. Twórcy idą po linii najmniejszego oporu, nie imponując dawną kreatywnością i pomysłowością. Nawet Pablo w nodze bohaterki jest pokazem ich niekonsekwencji i braku wizji na ten sezon. Przecież ten motyw pojawiał się w tym świecie już wcześniej i działał zupełnie inaczej. Pamiętamy choćby z filmu Army of Darkness, gdzie w podobnej sytuacji wyszedł z tego złoczyńca wyglądający jak Ash.
W 5. odcinku jest jeszcze gorzej. Cały wątek z Ashem wpadającym do bazy Ruby i spotykającym dzieciaka-demona jest pokazem scenariuszowej niefrasobliwości i katastrofalnych pomysłów. Sam fakt, że dzieciak to młodsza wersja z naturalną piłą mechaniczną zamiast ręki, jest interesujący i zapowiada coś ciekawego pod względem fabularnym. Problem w tym, że twórcy nie poświęcają ani chwili, by rozwinąć wątek i wyjaśnić cokolwiek, a skupiają się na totalnych idiotyzmach. Dzieciak jest postacią niebywale irytującą, a jego "krzyk" jest nie do zniesienia. Najgorzej jednak wypada scena walki, gdy... wchodzi on w bezgłowe ciało kobiety poprzez jej drogi rodne. Nie wiem, czy to miało być śmieszne, czy szkaradne, ale to nie działa. Wywołuje uczucie zażenowania kompletnie nietrafionym pomysłem, który nawet w tej konwencji wydaje się zwyczajnie głupawy i bez sensu.
Ash vs. Evil Dead jest wielkim rozczarowaniem w tym sezonie. Te odcinki pokazują rozrywkę kiepskiej jakości, bez humoru, przegiętych w pozytywnym sensie pomysłów i rozwoju fabuły. Twórcy wyraźnie się wypalili, dając nam tak niepotrzebne pomysły, jak dzieciak walczący w ciele kobiety czy super Pablo. Szkoda, bo tyle odcinków za nami, a nadziei na poprawę nie dostrzegam. Gdzie ta jakość z pierwszego sezonu, gdzie wszystko bawiło i zachwycało?
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

