Attack on Titan: sezon 2, odcinek 12 (finał sezonu) – recenzja
Takiego właśnie finału oczekiwali fani Attack on Titan – nie pozwalającego nawet mrugnąć, a zarazem okraszonego przepiękną animacją i dobrze dobraną muzyką.
Takiego właśnie finału oczekiwali fani Attack on Titan – nie pozwalającego nawet mrugnąć, a zarazem okraszonego przepiękną animacją i dobrze dobraną muzyką.
Przedostatni odcinek sezonu zakończył się pojawieniem się Tytana, z którym Eren ma osobiste porachunki – to właśnie ten Tytan pożarł jego matkę. Niestety sytuacja jest raczej beznadziejna – chłopak wciąż się nie zregenerował, więc nie może nic zrobić. Pozostało jedynie czekać wraz z Mikasą na rozwój wydarzeń, mając nadzieję, że wyjdą oni jakoś z całej sytuacji bez szwanku.
Ymir znów nie wie, po której stronie barykady stanąć. O ile była ona zawsze bardzo ciekawą bohaterką, o tyle ostatnimi czasy jej brak konsekwencji w działaniach zaczyna lekko irytować. Generalnie wydaje się, że każda strona konfliktu jest dobra, o ile Christa/Historia jest cała i zdrowa, i co najważniejsze, wspiera Ymir w każdej sytuacji. Działania Ymir są zatem jednym z źródeł chaosu, który ogarnął pole bitwy. Jednak to odcinek nie o niej, a o wielu Zwiadowcach – choć to Eren niezaprzeczalnie zajmuje miejsce głównego bohatera, nie zabrakło także czasu dla Erwina, Hannesa, Christy, Conniego czy Mikasy. Zwłaszcza w finałowych odcinkach dowódca Erwin Smith wysuwa się na czoło ulubionych bohaterów Attack on Titan, ponieważ dopiero tak desperacka walka z Tytanami pokazuje, że jego status czy stopień wojskowy nie wziął się znikąd. To żołnierz kompletny i kompetentny, nie bojący się poświęcić dla dobra ludzkości.
Jest w tym coś ironicznego, że bitwa rozgrywa się na kwiecistej łące, w otoczeniu lasów i gór, przy świetle zachodzącego słońca. Jest naprawdę pięknie, a rozmowa Mikasy z Erenem to ozdoba finałowego odcinka zatytułowanego Scream. Szkoda, że zaraz przedtem ginie Hannes – jego śmierć była absolutnie do przewidzenia. W końcu nie bez przyczyny pokazano widzom retrospekcje, przedstawiającego jego spokojne dni wypełnione piciem oraz nabijania się z Erena. Wielka szkoda tego bohatera, który nie grał w serialu pierwszych skrzypiec, ale także nigdy nie wydawał się postacią zbędną. Ta historia jest niestety jak Gra o Tron, gdzie odsetek zgonów jest naprawdę spory. W każdym razie wracając do Mikasy i Erena – Mikasa zaprawdę jest kobietą o dwóch twarzach. Przedostatni odcinek ukazał jej iście diabelskie oblicze. Tym razem widzowie mogą zobaczyć, jak najlepszej przyjaciółce Erena łamie się serce. Te wszystkie sceny slow-motion, Tytani w tle, łąka, krew, rozpacz, łzy Mikasy, jej podziękowania – ktoś powie, że to pierwszej klasy kicz, ale nietrudno się na niego nabrać. Magia trwa, widz daje się wciągnąć, a Eren… Cóż, Eren psuje klimat pierwszorzędnie. Nigdy nie był on osobą szczególnie subtelną w obyciu, ale trochę szkoda zmarnowanej puenty przemowy Mikasy. Jednak walka jest ważniejsza.
Za chwilę okaże się, że Eren posiada wręcz boską moc, ale trzeba przyznać, że moc panowania nad Tytanami może być cenniejsza od samej przemiany w takowego. Oczywiście standardowo bohaterowie nie od razu kojarzą krzyków chłopaka z dziwnym zachowaniem Tytanów – widzowie są na uprzywilejowanej pozycji, mając pełen ogląd sytuacji. Trzeba twórcom anime przyznać, że tak udało im się rozplanować akcję na cały sezon, aby zakończyć go z przytupem i wielką tajemnicą. Tajemnic to akurat nigdy nie brakowało, aczkolwiek można sezon drugi uznać za przełomowy pomimo małej liczby odcinków.
Wizualnie finał prezentuje się wspaniale, a pochwalić też trzeba podkład muzyczny, który został zastosowany umiejętnie i z wyczuciem – czasem cisza bardziej przemawia do widza niż najbardziej wyszukany soundtrack. Aby z kolei docenić kunszt animatorów wystarczy od czasu do czasu zatrzymać odtwarzanie. Efekt jest bardzo zadowalający, ponieważ groteskowe miny nie trafiają się praktycznie wcale. Technicznie finał wypada świetnie, a fabularnie równie dobrze. To koniec zaledwie 12-odcinkowego sezonu, jednak na całe szczęście wiadomo już, że przed nami kontynuacja anime, na którą fani nie będą czekać kolejne cztery lata, lecz około roku. Rok 2018 to data co prawda dość ogólna, ale mało kto spodziewał się tak szybkiego powrotu Attack on Titan na ekrany. Wypada tylko się cieszyć, że ta epicka historia wciąż trwa.
Źródło: zdjęcie główne: Wit Studio
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat