„Banshee”: sezon 3, odcinek 9 – recenzja
Przedostatnie odcinki sezonów to często cisza przed burzą, która nadejdzie w finale. „Banshee” się jednak tak nie bawi. Znów jest mocno, krwawo i emocjonująco, a scenarzyści świetnie budują napięcie przed zbliżającym się końcem rewelacyjnej 3. serii.
Przedostatnie odcinki sezonów to często cisza przed burzą, która nadejdzie w finale. „Banshee” się jednak tak nie bawi. Znów jest mocno, krwawo i emocjonująco, a scenarzyści świetnie budują napięcie przed zbliżającym się końcem rewelacyjnej 3. serii.
„Banshee” nie zwalnia tempa i w końcowej fazie sezonu doprowadza do punktów kulminacyjnych w najważniejszych wątkach. W zeszłym tygodniu Hood policzył się z Chaytonem, a teraz przyszedł czas na Stowe’a. Muszę przyznać, że dla mnie dopiero w tym roku wizja twórców na 5-sezonową historię zaczęła nabierać konkretnych kształtów, a poprzednie 2 serie przez pryzmat 3. sporo zyskały. Oczywiście to zawsze była świetna rozrywka, ale nic poza tym.
Minione tygodnie pokazały jednak, jak duży potencjał tkwi w tej opowieści oraz ku czemu dążą scenarzyści, myśląc o serii finałowej. Staje się coraz bardziej jasne to, że ewolucja Proctora i Hooda to najważniejsze elementy „Banshee”, a ich konfrontacja będzie motorem napędowym nadchodzącego (pewnie za 2 lata) ostatniego rozdziału. Wszystko, co dzieje się obecnie na ekranie, zdaje się to potwierdzać.
Finał będzie zapewne podzielony na dwie równoległe linie fabularne. Kai musi rozprawić się z Frazierem, a Lucas będzie chciał odbić Joba i spółkę. Dla obu panów będą to zapewne doświadczenia niezwykle brutalne i w odpowiedni sposób dopełniające ich ciągłą transformację.
[video-browser playlist="671148" suggest=""]
Zbyt długo nie oglądaliśmy łagodnego i chętnego do kompromisów Proctora. Śmierć matki na moment go odmieniła, ale okres słabości już za nim, a bezwzględny bohater, jakiego znamy, powrócił ze zdwojoną siłą. Boga już dla niego nie ma, a on sam stał się Diabłem Banshee, co symbolicznie zobrazowało choćby spalenie żywcem kilku złoczyńców i opuszczenie sceny w slow-motion oraz płomieniami za plecami. Teraz czas dotrzymać obietnicy i poderżnąć gardło wspomnianemu gangsterowi. Potem można zająć się Hoodem. No, chyba że wcześniej problemy zacznie sprawiać Rebecca z jej rosnącym apetytem na władzę.
Co do Lucasa, scenarzyści już w tym sezonie porządnie dali mu w kość, zabijając na jego oczach Siobhan. Coś mi jednak mówi, że już niedługo ponownie straci kogoś bliskiego. W telewizji to zabieg dość powszechny, aby za pomocą retrospekcji przedstawić widzom, jak bliska więź jest pomiędzy poszczególnym bohaterami. Tym większy szok i smutek czują potem oglądający, gdy jedna z tych postaci ginie. Wiecie, dokąd zmierzam, prawda? Choć nikt by tego nie chciał, istnieje spora szansa, że Job nie przetrwa albo przynajmniej nieźle ucierpi w nadchodzącym finale.
Pojedynek ze Stowe'em zapowiada się w każdym razie niezwykle emocjonująco. To w dodatku solidny czarny charakter, który w moim odczuciu nie dostał odpowiedniej ilości czasu na rozwój. Niewykluczone, że - podobnie jak to miało miejsce z Chaytonem – Hood będzie ścigał żołnierza jeszcze w 4. serii.
Zobacz również: Spoilerowy plakat zapowiadający finał „Banshee”
Przedostatni odcinek „Banshee” znakomicie wprowadza nas do finału. Nie przeszkadza nawet to, że gdzieś tam na chwilę przewinęła się Deva i jej dramaty. Nie zapominajmy też o Bunkerze i jego bardzo osobistych powiązaniach z Bractwem Aryjskim, które niedługo wyjdą na jaw. Jedno jest jednak pewne – po seansie najbliższej odsłony z wytęsknieniem będziemy czekać na premierę kolejnego sezonu.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat