Batman. Detective Comics, Tom 2: Rycerz z Arkham - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 14 października 2020Poprzednie tom serii wydawniczej Batman Detective Comics mocno podsyciły oczekiwania czytelników. Sprawdzamy, jak wypadł Rycerz z Arkham, najnowsza opowieść z Batmanem w roli detektywa.
Poprzednie tom serii wydawniczej Batman Detective Comics mocno podsyciły oczekiwania czytelników. Sprawdzamy, jak wypadł Rycerz z Arkham, najnowsza opowieść z Batmanem w roli detektywa.
Pisząc o poprzednich tomach, trzeba wziąć pod uwagę Mitologię ze scenariuszem Petera J. Tomasiego i jubileuszowy, tysięczny tom Batman Detective Comics, zawierający kilkunastostronicowy wstęp do niniejszej historii. Ten wstęp, złożony z dwunastu plansz w formie splashów, znalazł się również w Rycerzu z Arkham i kreśli przed nami wyjątkowo mroczną wizję Batmana, który przez lata swojej działalności pogrążył Gotham w metaforycznej ciemności. Za narrację w tej krótkiej historii odpowiada tajemniczy tytułowy Rycerz, według którego najpopularniejszy superbohater uniwersum DC to po prostu zły człowiek (Bad Man), a miasto, które miał chronić, w rzeczywistości pogrążone jest w mrokach średniowiecza. Tak zresztą brzmi tytuł tej krótkiej opowieści - Średniowiecze - i co istotne, nie zmienia się on w następującej po niej, pięciozeszytowej historii. Oto nadchodzi Rycerz z Arkham, który ma przywrócić w Gotham City światło, które o dziwo okazuje się być wcale nie tylko metaforyczne.
Konflikt między Batmanem a Rycerzem z Arkham zapowiada się z początku na pasjonującą rozgrywkę. Mamy takie odczucia także dlatego, że we wcześniejszej Mitologii scenarzysta Peter J. Tomasi sprawdził się znakomicie, dostarczając jedną z najlepszych historii z Człowiekiem-Nietoperzem ostatnich lat, zaskakującą, intrygującą i w dodatku refleksyjną, opartą na świetnym pomyśle, w jak nietypowy sposób Batman świętuje swoje urodziny. W pierwszym zeszycie Rycerza z Arkham czuć jeszcze tę pisarską swobodę, kiedy obserwujemy jak bohater dostaje łupnia od przewidującego każdy jego krok i najwyraźniej (co wydaje się niemal niemożliwe) lepiej wyposażonego technologicznie przeciwnika. Niestety, dość szybko historia Tomasiego wpada w utarte koleiny superbohaterskich opowieści.
Na pewno może zaskoczyć dość szybko zdradzona czytelnikowi tożsamość Rycerza z Arkham, bo choć jej trop znajduje się w samej nazwie złoczyńcy, to jednak nie prowadzi nas tam, gdzie sądzimy że powinniśmy podążyć. Tożsamość, a potem geneza Rycerza z Arkham teoretycznie mają w sobie coś więcej niż odrobinę świeżości, ale dla tych, którzy znają więcej opowieści ze świata Batmana, w tym te najsłynniejsze, pomysł scenarzysty na przyczynę krucjaty złoczyńcy niczym nowym ich nie zaskoczy. Ogólny schemat jest niestety taki jak zawsze - początkowe problemy superbohatera i przewaga tego złego (który za złego wcale się nie uważa), skrywana tożsamość złoczyńcy, odkryta tożsamość złoczyńcy, moment szczytowy konfliktu i w końcu Batman przywracający porządek. Pięć zeszytów, szybka akcja, która być może jest wręcz za szybka, jakby twórcy zabrakło cierpliwości i zamiast dłużej potrzymać czytelnika w niepewności, zawczasu odkrywa wszystkie karty i kończy konflikt, zanim ten zdążył się na dobre rozwinąć.
Trochę szkoda, ponieważ Rycerz z Arkham okazał się być całkiem ciekawym przeciwnikiem z nietypową motywacją oraz z przeszłością, która była w stanie pogłębić rozgrywany przed nami konflikt. Nie pomogła w tym pogłębieniu również strona graficzna, którą można określić jako poprawną i typową dla obecnych historii z Batmanem. Jej styl zmienia się jedynie przy okazji przedstawienia nam genezy tytułowego Rycerza i wtedy od z miejsca lepiej nam się czyta tę historię.
Na koniec albumu mamy jeszcze pojedynczy annual zatytułowany Adam wychował Kaina, w którym Bruce Wayne zmuszony jest na jakiś czas opuścić Gotham i ruszyć śladem Reapera. Wizualnie atrakcyjne przedstawienie tego bohatera jest chyba jedyną dobrą rzeczą, którą możemy powiedzieć o tej historii, dosyć szybko ulatującej nam z pamięci. Fakt, że ma ona otwarte zakończenie i zapowiada ciąg dalszy w ogóle nas nie ekscytuje, a raczej rozdrażnia, bo to kolejna opowieść, która wydaje się prowadzić głównego bohatera donikąd. Niestety, ostatnio w przypadku opowieści o Batmanie, szczególnie w głównym runie prowadzonym przez Toma Kinga częściej odnosimy takie właśnie wrażenie, aż chciałoby się zapytać, Quo vadis, Batmanie? Cóż, Batman jak na razie wydaje się dreptać w miejscu.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat