Bielmo - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 6 stycznia 2023Bielmo to nowy thriller Netflixa z Christianem Bale'em w głównej roli. Czy warto obejrzeć?
Bielmo to nowy thriller Netflixa z Christianem Bale'em w głównej roli. Czy warto obejrzeć?
Kiedy w marcu 2021 roku Netflix wydał rekordowe 55 milionów dolarów na Europejskich Targach Filmowych za prawa do zapowiadanego jako horror-thriller filmu Bielmo, można było się zastanawiać, czy to aby nie zakup kota w worku. Naprzeciw tym przypuszczeniom stanął jednak angaż Christiana Bale’a w roli głównej, bo gdy ten aktor jest zatrudniony do odegrania centralnej postaci w jakimś dziele filmowym, to o jakość tegoż możemy być spokojni, prawda?
Ekranizacja powieści Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe z 2003 roku autorstwa amerykańskiego pisarza, Louisa Bayarda, to w zasadzie powinien być samograj. Zagadka kryminalna z makabrycznym morderstwem na pierwszym planie, osadzona w iście gotyckim klimacie na terenie zaśnieżonej Akademii Wojskowej w West Point, a to wszystko rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku. No i przede wszystkim – ze znaczącym udziałem samego Edgara Allana Poego. Papier, jak wiemy, przyjmie wszystko, trudniejszą sztuką jest jednak przeniesienie tego na ekran i najnowsza produkcja Scotta Coopera (znanego m.in. z Hostiles czy Poroża) niejako to potwierdza. Ten 52-letni reżyser do tej pory pozostawał gdzieś na rubieżach Hollywood i wątpię, aby po Bielmie miało się to zmienić.
Co prawda dystrybucja na Netfliksie powinna przynieść jakiś rozgłos, szczególnie z pomocą tak znakomitej obsady, to jednak samo usposobienie filmu wielu może zniechęcić. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze slow burnem, w którym powolne tempo ma służyć opowiadanej historii i nadawać charakter całej produkcji. Całkiem ciekawy w tym kontekście jest zatem sam jej początek. Cooper, który jest także scenarzystą Bielma, nie traci czasu na jakieś zbędne ekspozycje, i w zasadzie od razu wrzuca nas w clou całej opowieści, jaką jest zagadka zbrodni. Rozwiązać ją ma Augustus Landor (Christian Bale), który jako emerytowany detektyw z pokaźnym bagażem doświadczeń, ale i sporą renomą, zostaje zatrudniony przez akademię do odszukania sprawcy mrożących krew w żyłach morderstw. Pomagać w tym zadaniu będzie mu jeden z kadetów z West Point. Tym „Watsonem” dla naszego „Holmesa” zostaje nie kto inny jak Edgar Allan Poe. W Bielmie występujący jeszcze jako młodzieniec, mocno niepewny siebie i z uwagi na swoją osobliwą prezencję często prześladowany, ale z drugiej strony wyjątkowo energiczny, pełny werwy i wykazujący zdolności detektywistyczne. Od razu trzeba wyróżnić w tym miejscu robotę, jaką wykonał dla tej postaci Harry Melling. Znany choćby z roli Dudleya Dursleya w serii o Harrym Potterze, stosunkowo młody aktor, portretuje znanego pisarza w bardzo przekonujący sposób. Jego styl mówienia, naznaczony pewną manierą, bliski przeszarżowania, ale trzymający się ram konwencji, oraz wrażliwość, z jaką wciela się w rolę Poego, nadając psychologicznej głębi tejże osobistości, naprawdę robią wrażenie. I to właśnie dynamika pomiędzy postaciami Mellinga i Bale’a jest największą siłą Bielma. Ich relacja typu mistrz – uczeń jest odpowiednio zarysowana i dźwiga ten film na swoich barkach.
Problemów netfliksowego obrazu należy doszukiwać się w warstwie scenariuszowej, która pozostawia naprawdę sporo do życzenia. Centralny punkt w fabule, a więc zagadka kryminalna, jest w najlepszym wypadku przeciętna. Brak tu jakiejś większej zabawy z widzem, ciekawszego insynuowania możliwego rozwiązania abrakadabry, czy też sprytnego foreshadowingu. Na plus natomiast zapisałbym na konto produkcji motywy okultystyczne. Są one odpowiednio wyważone i ubarwiają świat przedstawiony, nigdy jednak nie przekraczają pewnej granicy, która mogłaby zaburzyć wiarę w to, co dzieje się na ekranie. Cooper odhacza zatem kolejne punkty sjużetu i prowadzi narrację w bardzo standardowy sposób, chyba zbyt prosty jednak, bo brakuje tutaj trochę finezji i jakiegoś autorskiego zęba. No i na koniec dostajemy również twist fabularny, i ciężko nie mieć wrażenia, że jest on trochę na doczepkę. Bo film wcale do niego nie prowadzi, a przedstawiona w Bielmie łamigłówka stawia akcenty w innych, niżby to sugerował finał, miejscach.
Niestety w parze z przeciętną treścią, idzie także niewyróżniająca się zanadto forma. Zimowa sceneria pustkowi w West Point to wdzięczny materiał dla zdolnego operatora, i choć zdjęcia Masanobu Takayanagiego są wykonane z rzemieślniczą precyzją, a niektóre kadry skomponowano naprawdę zmyślnie, to jednak nie wybijają się szczególnie na tle reszty filmu. Muzyka uznanego Howarda Shore’a również nie oferuje czegoś wartego dłuższego zapamiętania i służy bardziej jako dopełnienie scen, na zmianę dziejących się w utrzymanych w półmroku pomieszczeniach oraz bijących po oczach grubą warstwą białego puchu plenerach. Wyróżnić natomiast trzeba kwestię kostiumów czy chociażby fryzur. Te są odpowiednio wyeksponowane i zwyczajnie uwiarygadniają świat przedstawiony. Wspomniałem na początku o świetnej obsadzie i nie da się ukryć, że Cooperowi udało się zebrać grupę naprawdę zdolnych aktorów. Bardzo dobremu Mellingowi i jadącemu troszkę na autopilocie, jednak nadal solidnemu Bale’owi towarzyszą m.in. również znani z filmów ze świata Wizarding World Simon McBurney oraz Timothy Spall, którzy na ekranie pojawiają się rzadko, ale kiedy już mamy okazję ich zobaczyć, to bez problemu wierzymy w ich żołnierską dyscyplinę i wysoką pozycję, jaką dzierżą w Akademii Wojskowej. Podziwiać możemy także odgrywającego postać tajemniczego doktora Toby’ego Jonesa i jego filmową małżonkę, z nieco przesadzoną kreacją, Gillian Anderson.
Ostatecznie więc Bielmo to rozczarowanie, ponieważ sam zamysł filmu wykazywał dużo większy potencjał i zapowiadał coś lepszego, aniżeli to, co wysmażył nam finalnie reżyser. To zwyczajnie poprawna produkcja, z mocno wymuszoną wywrotką w ostatnich dziesięciu minutach. Na szczęście pomocną dłoń Cooperowi podali dwaj detektywi, którzy za sprawą przenikliwego wzroku Mellinga i Bale’a potrafili utrzymać uwagę widza podczas seansu.
Poznaj recenzenta
Patryk HukDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1996, kończy 28 lat