Brooklyn 9-9: sezon 4, odcinek 15 – recenzja
Posterunek ma zostać zamknięty. Finał tego wątku w Brooklyn 9-9 prawie w całości wypada dobrze i zabawnie. Znowu jednak wrażenie psuje Gina.
Posterunek ma zostać zamknięty. Finał tego wątku w Brooklyn 9-9 prawie w całości wypada dobrze i zabawnie. Znowu jednak wrażenie psuje Gina.
Gina jest postacią irytującą. Przynajmniej w większości 4 sezonu, bo w poprzednich wydawało się, że mają na nią pomysł. I czasem jej wątki oraz gagi potrafiły rozbawić. Ten odcinek jednak po raz kolejny udowodnia, że ta postać się wypaliła, a jej dziwność kompletnie nie potrafi bawić. Pomysł z byciem celebrytką social media i nieśmiesznymi wkrętkami na posterunku jest kompletnie nietrafiony. Zawsze pojawia się w złym momencie, a ten brak wyczucia niestety wpływa negatywnie na jego jakość. Miło, że ostatecznie Gina uratowała posterunek, ale to nie zmienia faktu, że zbyt często ta bohaterka psuje ten serial.
Zabawnie wyglądają perypetie Holta i Santiago. Fakt, że rzeczywiście Holt był mentorem Amy jest trochę zaskakujący, bo jednak ukrywał to przed wszystkimi. Reakcje Amy, gdy odkrywa prawdę, są naprawdę sympatyczne, a każdy kolejny etap wątku potrafi rozbawić. To jak Holt naucza ją różnych głupotek jest pomysłowe i idealnie pasuje do konwencji serialu. Szczególnie rozbawił mnie motyw z tym, że ma więcej niż jeden skoroszyt planu na mentorowanie Amy. Miło, że spełnili marzenia bohaterki, bo to trochę zmieni relacje tych postaci.
U Terry'ego i Rosy też jest nieźle. Fakt, że to Hitchcock jest rekordzistą aresztowań na posterunku jest zabawnym zaskoczeniem. Jego komediowa rywalizacja z Terrym wypada lepiej, niż mógłbym oczekiwać. Szczególnie w momencie, gdy Hitchock przyłapuje oszusta, którego Terry przeoczył. W tym jednak liczą się też emocje. Ten końcowy moment, gdy to właśnie Rosa pociesza Terry'ego po przegranej z Hitchockiem jest właśnie tym, co nadaje temu serialowi wyrazu. Tego typu sceny wynoszą go ponad zwykła komedię.
Jake i Boyle są tacy, jak zawsze. Myślę, że na tym etapie albo się lubi ich dziwaczne perypetie, albo nie. Nie ma nic pomiędzy. Ich wspólne śledztwo, emocje i rozryczenie się to solidne pomysły. Nie brak w nich humorystycznych momentów oraz standardowych gatunkowych nawiązań. W Brooklyn Nine-Nine zawsze dobrze działało parodiowanie schematów gatunku związanych z pracą policji, więc nic dziwnego, że tym razem to działa.
Brooklyn Nine-Nine sprawnie zakończył dłuższy wątek zamknięcia posterunku. Mogą się podobać tego typu kilkuodcinkowe historie, bo mają one pomysł i niezłe wykonanie. Pomimo kiepskiej Giny, odcinek na plus.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat