Coś piękni i czyści ci koloniści
Tematyka post-apo jest teraz na czasie. Liczba produkcji traktujących o życiu po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jest obecnie wręcz trudna do ogarnięcia. W filmach z tego gatunku obowiązkowo muszą pojawić się kanibale, zombie, mutanci bądź też wszystko to naraz. Kolonia w żadnym razie nie wyłamuje się z ram tego schematu.
Tematyka post-apo jest teraz na czasie. Liczba produkcji traktujących o życiu po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jest obecnie wręcz trudna do ogarnięcia. W filmach z tego gatunku obowiązkowo muszą pojawić się kanibale, zombie, mutanci bądź też wszystko to naraz. Kolonia w żadnym razie nie wyłamuje się z ram tego schematu.
W zasadzie cały film to jeden wielki schemat pozbawiony krztyny oryginalności. Nie tak odległa przyszłość. Ludzie zaczynają eksperymentować z kontrolowaniem pogody, przez co w efekcie doprowadzają do drastycznej zmiany klimatu - niekończącej się zimy. Większość populacji umiera, a niedobitki chronią się w podziemnych bunkrach i kompleksach, gdzie starają się odwlec to, co nieuchronne. Jednym z takich obozów ocalałych jest kolonia siódma, która odbiera sygnał SOS od kolonii piątej. Zgodnie z umową o wzajemnej pomocy, wysłana zostaje ekipa ratunkowa, która po dotarciu na miejsce odkrywa szokującą prawdę.
Obraz ten widzieliście już dziesiątki razy, tylko pod innymi tytułami. Prawda jest taka, że w Kolonii nie znajdziecie nic, czego wcześniej nie dane Wam było oglądać. Jest lider grupy, który dla wszystkich chce dobrze, ale jest również zły pan, który chętnie by mu tę funkcję odebrał i wprowadził własne rządy terroru. Pojawia się także typowe dla tego gatunku zagrożenie oraz coś, co daje nadzieję na przetrwanie ludzkości. Klisze i jeszcze raz klisze, a na domiar złego pełne bzdur i nielogiczności.
Wyobraźcie sobie sytuację, że w świecie, w którym nieustannie pada śnieg i panuje wieczna zmarzlina, znaleziony na moście rewolwer, który leżał tam Bóg jeden wie ile czasu, działa bez zarzutu i już w chwilę po jego podniesieniu można obracać bębenkiem. To samo tyczy się plam krwi, które zawsze są świeże, mimo iż z fabuły wynika, że powinny mieć co najmniej kilka dni. A co powiecie na trzy laski dynamitu zrzucone jakieś 20 metrów w głąb zbudowanej pod ziemią struktury, które jakimś cudem potrafią doprowadzić do efektownej eksplozji tych jej fragmentów, które akurat znajdują się na powierzchni? Gdybym nie wiedział, kto jest reżyserem tego dzieła, to po tej scenie z miejsca uznałbym, że Michael Bay. Wszystkie powyższe kwiatki są jednak niczym w porównaniu z jednym z głównych założeń przedstawionych w historii. Niestety nie będę wdawał się w szczegóły, bo musiałbym zdradzić zakończenie, a tego wolałbym uniknąć. Niemniej można odnieść wrażenie, że zbyt inteligentna osoba tego scenariusza nie pisała.
Uczciwie natomiast trzeba przyznać, że {{film|Kolonia}} nie nudzi. Ma dobre tempo, dzięki któremu seans mija szybko, a widoki otoczenia cieszą wzrok. Efekty może nie pochodzą z najwyższej półki, ale swoje zadanie spełniają - świat przedstawiony wypada w miarę wiarygodnie i bynajmniej nie jawi się jako miejsce nadające się do życia. Do projektów lokacji nie mam zastrzeżeń, bo to chyba największa zaleta tej produkcji. Strona techniczna ogólnie zdaje egzamin, jeśli nie liczyć tego, że wszyscy wyglądają coś za ładnie jak na warunki, w jakich przyszło im żyć. Każdy świeci białymi ząbkami, jest ogolony, umalowany i umięśniony, nawet pomimo tego, iż niby brakuje produktów bogatych w białko. To jednak po raz kolejny zarzut w kierunku scenarzysty, a nie charakteryzatorów, którzy w każdym innym wypadku spisali się bardzo dobrze.
O obrazie Jeffa Refnroe nie ma sensu się zbytnio rozpisywać, bo to zwyczajny przeciętniak. Gdyby ktoś bardziej przyłożył się do scenariusza, to arcydzieła co prawda byśmy nie otrzymali, ale film bardzo dobry - jak najbardziej. Produkcja posiada niczego sobie klimat, aktorzy w osobach Laurence'a Fishburne'a, Billa Paxtona czy Charlotte Sullivan grają przyzwoicie, zaś aspekty audiowizualne, mówiąc kolokwialnie, dają radę. Niestety całość pogrąża natłok bzdur, na które należałoby przymknąć oboje oczu, aby pozwalały czerpać niezmąconą radość z seansu. Obejrzeć można, gdyż nie jest to jakieś szczególnie bolesne doświadczenie i pod piwko z kumplami będzie w sam raz. Zwłaszcza że z wielu głupot można się zwyczajnie pośmiać, a jak wiadomo, w towarzystwie wszystko śmieszy znacznie bardziej. Natomiast jeśli szukacie poważnego science fiction, to trafiliście pod zły adres.
Wydanie DVD |
Dodatki: zwiastun, zapowiedzi |
Język: angielski - DD 5.1, polski (lektor) - DD 5.1 |
Napisy: polskie |
Obraz: 16:9 |
Dystrybutor: Monolith |
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat