Czas dla siebie - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 26 sierpnia 2022Czas dla siebie od Netflixa mógł być świetną obyczajówką, a jest jedynie kiepską komedią o kupie, bąku i pochodnych. Zachęcam do przeczytania recenzji.
Czas dla siebie od Netflixa mógł być świetną obyczajówką, a jest jedynie kiepską komedią o kupie, bąku i pochodnych. Zachęcam do przeczytania recenzji.
Czas dla siebie to nowość na Netfliksie. Komedia opowiada o dwóch przyjaciołach. Z czasem więź między nimi słabnie, ponieważ prowadzą zupełnie różne tryby życia: jeden wciąż imprezuje, a drugi założył rodzinę i prowadzi dom u boku dobrze zarabiającej żony. Produkcja pokaże nam, jak po długim czasie spotykają się ponownie, by przeżyć przygodę jak za dawnych lat. Spoiler: będzie tak zabawnie, że w pięć minut bohater dwukrotnie przewróci się na kupie, a później pojawi się też żart o bąku.
Czas dla siebie to film komediowy, który nie jest śmieszny. Tak jak wspomniałam wyżej: jest kupa, bąki czy podcieranie się przyrządami kuchennymi w ramach zemsty. To dokładnie ten rodzaj humoru. Seria Duże dzieci też bazuje na podobnych żartach, które mnie nie bawią, jednak wydają się chociaż pasować do klimatu filmu. Tutaj mamy całkiem porządną historię obyczajową w tle, a dowcipy niskich lotów pasują do niej jak wół do karety i tylko przeszkadzają w seansie.
Do tego opis filmu jest bardzo mylący. Wstęp wprowadza nas w przyjaźń dwóch bohaterów, którzy z czasem dorastają i zaczynają się od siebie odsuwać. Sonny prowadzi dom, wychowuje dzieci i udziela się społecznie, a Huck ma długi, nie może znaleźć stabilnej pracy i kumpluje się z dwudziestolatkami. Choć wszystko wskazuje na to, że będzie to opowieść o nich, to nie do końca tak jest. Jest tu o wiele więcej Sonny'ego niż Hucka, który gra drugoplanową rolę. Ich wspólna przygoda nie trwa za długo i szybko zostaje przerwana innym wątkiem. Czas dla siebie to nie historia o ich przyjaźni, a raczej o zagubionym Sonnym.
Nie podoba mi się to, bo ich przyjaźń miała duży potencjał. Sonny patrzył z góry na przyjaciela i celowo nie odbierał od niego telefonów, a Huck wcale nie był narcystycznym dupkiem, jak często bywa w takich scenariuszach, bo autentycznie podziwiał swojego kumpla. Pewnie, był niedojrzały i nieodpowiedzialny, ale niektóre sceny z jego udziałem chwytają za serce. Właśnie w tym wątku leżały emocje i uniwersalne problemy, które mogły poruszyć widza: dlaczego ludzie odsuwają się od siebie po latach, czego bohaterowie mogli się od siebie nauczyć i co to znaczy odnieść prawdziwy sukces w życiu? Problem w tym, że Huck jest tylko instrumentem w historii Sonny'ego i nic więcej. Ich relacja jest potraktowana bardzo powierzchownie, przez co finał w ogóle nie działa.
Czas dla siebie mógł być porządnym filmem familijnym, bo Sonny to mimo wszystko sympatyczna postać. Nie wyśmiano faktu, że jest mężczyzną zajmującym się domem. Wielokrotnie podkreślono, że to ważna rola: bez niego reszta rodziny nie dałaby sobie rady. Bardzo ciekawa była także jego relacja z synem, na którego przelewał swoje niespełnione pasje muzyczne. Żałuję, że głównym tematem filmu nie była przygoda dwójki przyjaciół albo historia kochającego, ale zbyt ambitnego rodzica, który nie zauważa, że szkodzi swojemu dziecku. Zamiast naprawdę przyzwoitej obyczajówki dostaliśmy kiepską komedię, w której interesujące wątki były duszone w zarodku. Ostatecznie to opowieść o niczym.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Paulina GuzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat