„Czysta krew” odbija się od dna?
Gorzej już chyba być nie mogło. Pierwsze cztery odcinki szóstego sezonu Czystej krwi zawiodły mnie na całej linii. Właśnie docieramy do półmetka serii i wygląda na to, że serial HBO delikatnie odbił się od dna.
Gorzej już chyba być nie mogło. Pierwsze cztery odcinki szóstego sezonu Czystej krwi zawiodły mnie na całej linii. Właśnie docieramy do półmetka serii i wygląda na to, że serial HBO delikatnie odbił się od dna.
W 2013 roku sezon Czystej krwi składać się będzie nie z dwunastu, a z dziesięciu odcinków. Kończąc piąty epizod dotarliśmy do połowy, o której warto jak najszybciej zapomnieć (a przynajmniej o pierwszych czterech odcinkach). Poziom Czystej krwi delikatnie pikuje w dół z sezonu na sezon, ale początek szóstej serii można było traktować w kategoriach skoku z samolotu bez spadochronu. Gdy wydawało się, że już nic nie uratuje serialu HBO, twórcy sięgnęli do sprawdzonego sposobu, który nieco zatarł złe wrażenie pozostawione w poprzednich tygodniach. Widzowie otrzymali kilka interesujących odpowiedzi, a jednocześnie kluczowe wątki ruszyły do przodu.
Głównym atutem piątego epizodu Czystej krwi było całkowite wyjaśnienie kulisów postaci Warlowa. W końcu poznaliśmy prawdę dotyczącą motywów, jakimi kierował się wampir/wróż, i w jakim celu poszukiwał Sookie. W jego słowa i działania trudno było w pierwszej chwili uwierzyć - do momentu, gdy scenarzyści zaserwowali retrospekcje z 3,5 tys. lat przed naszą erą (i nieświadomie pobili rekord Guinnessa w tej kategorii), a także uruchomili postać Laffayette’a, który mógł przeistoczyć się w medium i pozwolić Sookie odkryć brutalną prawdę. W ten oto sposób połączone zostały również wątki Warlowa i Billa (czy też Billith), jednak na chwilę obecną trudno stwierdzić, w jakim kierunku potoczy się ich jakże bliska relacja.
Całkiem ciekawie rozwija się również wątek z obozem koncentracyjnym (?) dla wampirów. Zgodnie z wizją Billa obecni są w nim wszyscy bohaterowie posiadający kły. Wokół całej przerażającej dla wampirów otoczki (testowanie, programy naukowe, analizy) najciekawiej wypadły sceny z Pam i jej rozmowa z psychiatrą. O ile na początku nie wydawały się aż tak bardzo istotne dla losów bohaterki, tak końcówka odcinka pozostawia nieodparte wrażenie, że z "klatki" wyjdzie zwycięsko tylko jej stwórca. Na zupełnie innej, spokojniejszej płaszczyźnie prowadzone są wątki Tary i Jessiki, ale na ich temat więcej będzie można napisać dopiero za tydzień.
Aby nie było jednak tak kolorowo, warto wspomnieć, że sceny z Samem, Terrym, a przede wszystkim z Alcidem, nadają się tylko i wyłącznie do przewijania. Gdyby odcinek Czystej krwi miał trwać 40 minut, a nie godzinę, ich wątki nadawałyby się do wycięcia. Wybijają z rytmu, są nudne i nie mają żadnego związku z główną osią fabularną. Słabo, ale niezwykle komicznie, wypadł też Jason i jego przygoda z dawno niewidzianą Sarą. Można jednak odnieść wrażenie, że podobne sceny oglądamy w Czystej krwi co sezon i zawsze kończą się one tak samo.
Od szóstego epizodu Czysta krew prowadzona będzie przez innego producenta. To daje nadzieję, że serial zacznie iść w lepszym kierunku, niż miało to miejsce dotychczas. "Fuck the Pain Away" to najlepszy odcinek w tym sezonie i szansa na znacznie lepszą drugą połowę szóstej serii. Oby została ona wykorzystana.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat