Dawno, dawno temu: sezon 5, odcinek 12 – recenzja
Jubileuszowy odcinek Dawno, dawno temu producenci wykorzystali, by połączyć tematykę zaświatów i przywrócić do życia starych bohaterów, którzy rozruszali odpowiednio akcję.
Jubileuszowy odcinek Dawno, dawno temu producenci wykorzystali, by połączyć tematykę zaświatów i przywrócić do życia starych bohaterów, którzy rozruszali odpowiednio akcję.
Dobrze, że na chwilę postanowiono dać odpocząć widzom od miłosnych spraw Haka i Emmy. Oczywiście poszukiwania pirata wciąż były istotne, ale okazały się tylko tłem dla ważniejszych wydarzeń. I to był znakomity pomysł, ponieważ nie tylko powróciły stare postacie, w tym Neal, którego scena ze Swan zakończyła permanentnie jego wątek, ale również dało to szansę na nową dynamikę między bohaterami. Jak zemści się James, brat Davida? Przyznam szczerze, że scena z nim mnie zaintrygowała i mam nadzieję, że Josh Dallas będzie mógł pokazać więcej, jeśli chodzi o tę postać.
Jednakże w tym odcinku najważniejsza była Regina i jej sprawy rodzinne. Choć samo pokazanie bohaterki jako Złej Królowej już może trochę nudzić (widać, że sama aktorka nie próbuje z tej wersji postaci wykrzesać nic nowego - co nie znaczy, że grała źle), to sceny bardziej emocjonalne wypadły fenomenalnie. Duża w tym zasługa Tony’ego Pereza, który nie przesadził w swojej roli, genialnie grając trochę ofermowatego Henry’ego, a także świetnie wyważył scenę pożegnania, dzięki czemu dostaliśmy piękny moment między ojcem i córką. Dobrze, że oglądający Once Upon a Time mieli w końcu możliwość bliższego poznania tej postaci.
Cieszy również powrót złych bohaterów, m.in. Cory, której rola była najbardziej wyeksploatowana. Niestety można mieć wrażenie, że Barbara Hershey niezbyt radzi sobie w roli tej mniej demonicznej wersji swojej postaci, przez co swoje kwestie bardziej recytowała, niż grała. Ciekawa jestem, czy po tym, jak zostanie znowu zwykłą córką młynarza, zobaczymy ją jeszcze, ponieważ o ile wątek między nią a Reginą można uznać za zakończony, to dziwnym by było, gdyby twórcy Once Upon a Time nie postanowili rozwiązać problemu między Zeleną a Corą. Z drugiej strony obawiam się, że wtedy Zelena mogłaby stać się dobra, a nie wiem, czy to by było dobre dla tej bohaterki.
W pierwszym odcinku po przerwie mieliśmy też możliwość zobaczenia dawno niewidzianego Piotrusia Pana. Czy jego powrót to dobry pomysł? Z jednej strony była to jedna z ciekawszych postaci, ale z drugiej, czy producenci nie rozmemłają jej na dobre? I czy można powiedzieć więcej o relacji miedzy Piotrusiem Panem a Rumpelstiltskinem? Mam wrażenie, że scenarzyści znów chcą powrócić do fabuły „Rumpel musi wybrać dobrą lub złą stronę mocy”, a szczerze mówiąc, oglądanie tego od pięciu sezonów już jednak nuży.
Jednak wielkim światłem w tunelu jest nowa postać – Hades, grany przez Grega Germanna. Pokazany na ostatnie pięć minut, ukradł zupełnie ten odcinek, pozostawiając wszystkich w tyle – był odpowiednio charyzmatyczny i „diabelski”. Czy pokaże później podobny cynizm i szaleństwo jak jego disnejowska wersja? Oby.
Choć pierwszy odcinek po przerwie był naprawdę dobry, można mieć nadal obawy, że scenarzyści pójdą w swoją ulubioną stronę – czyli romantycznych scen Haka i Emmy, średnich Charmingów (oby rozwinięto postać Jamesa!), wciąż walczącej o pozostanie dobrą Reginy, ciągle złego Golda i nadal nieistniejących Belli i Robina. Obym się jednak myliła, choć jak przy każdym pierwszym odcinku Once Upon a Time można mieć wrażenie, że będzie lepiej, reszta odcinków pokazuje, że wręcz przeciwnie.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat