Die. Tom 1: Fantastyczne rozczarowanie – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 18 sierpnia 2020Seria Die wychodzi z pomysłu nieco podobnego do Jumanji. Dalej jest jednak znacznie mniej wesoło. Recenzujemy pierwszy tom serii.
Seria Die wychodzi z pomysłu nieco podobnego do Jumanji. Dalej jest jednak znacznie mniej wesoło. Recenzujemy pierwszy tom serii.
Chyba każdy, kto grał w gry fabularne (także na komputerze), choć przez chwilę miał myśl, że fantastycznie byłoby się wcielić w swojego bohatera i przeżyć jego przygody „na żywo”. I właśnie taki jest punkt wyjścia serii Die: grupa nastolatków bierze udział w sesji, przy użyciu nietypowych kostek. Gdy te się potoczą, znikają… i powracają po kliku latach: nie wszyscy, okaleczeni, z traumą. Przez następne lata żyją w cieniu owianych tajemnicą wydarzeń. Gdy jednak pojawia się szansa powrotu, ratunku dla zaginionego przyjaciela, wracają do magicznego świata… i znowu cierpią.
Właśnie historia ich powrotu, wykonywania znanej, ale odmienionej misji, stanowi sedno opowieści na poziomie fabularnym. Kieron Gillen w Fantastycznym rozczarowaniu bierze stereotypy związane z fantasy i grami fabularnymi osadzonymi w tym settingu, a następnie przerabia je, wykrzywia według własnej wizji. Dzięki temu nie mamy tu ani odrobiny sztampy, a w zamian otrzymujemy sporo oryginalnych pomysłów.
Najważniejsze są jednak postacie, które stoją w rozkroku między swoją realną osobowością a tą przyjętą na potrzeby gry. Ich klasy postaci, interesujące i niepozbawione słabości to tylko jedna strona medalu. Po powrocie do krainy magii odżywają dawne traumy i wspomnienia, budzą się strachy, ale też ukrywane pragnienia. Rozgrywanie emocji postaci wychodzi scenarzyście świetnie, choć samej fabule i kreacji świata też nie można nic zarzucić.
Narracja prowadzona dynamicznie, ale też bez nadmiernego pośpiechu. Odpowiednie proporcje dają wybrzmieć zarówno dylematom postaci, jak i nie potrafią znudzić mniej „akcyjnymi” fragmentami. W budowaniu klimatu solidną robotę robi strona graficzna. Stephanie Hans czasem co prawda serwuje zbyt chaotyczne kadry, a kolorystyka w połączeniu z dość prostą kreską świetnie oddaje charakter opowieści.
Die, przynajmniej po pierwszym tomie, jawi się jako mocna i oryginalna opowieść fantasy, która wychodzi od znanych schematów, ale podąża we własnym kierunku. Na finałową ocenę tego projektu trzeba jeszcze poczekać, ale na razie Gillen i spółka narobili apetytu. Na razie Die jawi się jako Jumanji na sterydach.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat