Diuna: Proroctwo: odcinek 2 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 25 listopada 2024Pierwszy odcinek serialu Diuna: Proroctwo ukazał nam inne oblicze świata stworzonego przez Franka Herberta. Drugi popycha akcję do przodu i pogłębia postaci. To pełna pokręconych wizji jazda bez trzymanki.
Pierwszy odcinek serialu Diuna: Proroctwo ukazał nam inne oblicze świata stworzonego przez Franka Herberta. Drugi popycha akcję do przodu i pogłębia postaci. To pełna pokręconych wizji jazda bez trzymanki.
Pierwszy odcinek serialu Diuna: Proroctwo położył fundamenty pod historię, sprawnie rozstawił pionki na galaktycznej planszy i przypomniał o tym, co widownia pokochała w świecie wykreowanym przez Franka Herberta, a przedstawionym w kinowych filmach przez Denisa Villeneuve'a. Drugi odcinek jest już pełen intryg, zwrotów akcji, zaskakujących decyzji i odjechanych wizji. Wszystko to sprawia, że nową produkcję Max ogląda się z ogromną przyjemnością i zaangażowaniem.
Mam wrażenie, że w tym odcinku wydarzyło się znacznie więcej niż w trakcie całego 2. sezonu Rodu smoka. Niemal każda z postaci (głównych i pobocznych) dostała swoje pięć minut, odsłoniła niektóre karty, a ich wątki znacznie przyspieszyły. Chociaż 2. odcinek Proroctwa jest naładowany wydarzeniami, a na ekranie nieustannie coś się dzieje, to nie ma poczucia, że akcja pędzi na łeb, na szyję. Wszystko jest odpowiednio wyważone.
Odcinek skradły dwie postacie – Valya Harkonnen (Emily Watson) oraz Desmond Hart (Travis Fimmel). Matka przełożona wzięła sprawy w swoje ręce. Ilekroć pojawia się na ekranie, to odczuwam niepokój. Aktorka znakomicie oddaje potęgę postaci. Nie musi robić nic wielkiego, aby wzbudzić szacunek u oglądającego i innych bohaterów – u każdego poza wspomnianym Hartem. Świetnego aktora można poznać po wielu cechach i umiejętnościach. Na przykład po tym, że potrafi zaintrygować nas w scenach, w których ma ograniczone środki wyrazu. Hart przez większość odcinka jest uwięziony i zawieszony w powietrzu. Fimmel nie ma więc pola do popisu, jeśli chodzi o grę ciała, ale rekompensuje to wszystko mimiką. Jego oczy wyrażają więcej niż tysiąc słów i ekspresyjnych gestów rękami. To na ten moment najciekawsza postać – pełna mistycyzmu i tajemnicy. W obecności matki przełożonej nie widać w nich strachu, ale jest bardziej wyważony i skupiony, nie bije od niego już taka pewność siebie. Ma świadomość umiejętności oponentki i musi się wysilić, żeby się jej przeciwstawić. Odporność na Głos, którą pokazała ich ostatnia wspólna scena, udowadnia, jak niebezpiecznym i potężnym człowiekiem jest Hart. Ten prosty ruch ze strony scenarzystów wyrównuje szanse obu stron, dzięki czemu seans okazał się pełen napięcia.
Javicco Corrino został świetnie pogłębiony, jeśli chodzi o charakter. Nie nazwałbym go słabym człowiekiem, a raczej mężczyzną przygniecionym przez ciężar odpowiedzialności i obowiązków. Widać w nim dobro i moralność, ale trudno mu pogodzić te cechy w obliczu wszędobylskich zagrożeń. Jak sam mówił – żmije otaczają go z każdej strony. Wybór Zgromadzenia lub Harta to wybór między dżumą a cholerą. Dowiadujemy się też, że to człowiek gotowy w każdy sposób bronić swojego wizerunku (czego dowodem jest historia opowiedziana przez księżniczkę). W 1. odcinku jawił się jako jedna z niewielu postaci, które stały moralnie po "dobrej stronie". Ten odcinek dodaje mu odcieni szarości i sprawia, że jest znacznie bardziej interesujący. Okazuje się też podatny na wpływ żony, która nie jest jedynie ozdobą Imperatora. To głównie za jej namową zdecydował się skorzystać z usług Harta. Twórcy podkreślają, w jak zakłamanej rzeczywistości żyje Javicco. Dodam jeszcze, że Mark Strong wypada świetnie w swojej roli.
Książki Franka Herberta z tej serii przedstawiają pokręcone, początkowo niewiele mówiące wizje. Diuna: Proroctwo czerpie z nich inspiracje, a rytuał agonii jest tego świetnym przykładem. Podobał mi się dylemat, przed którym stanęła Tula. Do tej pory spośród dwóch sióstr Harkonnen była tą, która kierowała się sercem. Nie zgadzała się ze wszystkimi decyzjami podejmowanymi "dla większego dobra". Bije od niej wręcz matczyne ciepło, którym obdarza swoje podopieczne. Tu również twórcy dolali trochę ciemnej farby i zabruździli wizerunek postaci. Może nie używała Głosu, nie zmuszała Lily do podjęcia rytuału, ale sprawnymi manipulacjami i obietnicą możliwego zobaczenia matki skłoniła młodą dziewczynę do ryzyka, które okupiła śmiercią. Sama wizja została fantastyczna nakręcona. Migotliwe obrazy, cienie sylwetek w tle, nieustannie podszepty dochodzące z każdego miejsca – to wszystko tworzyło wizualnie przepiękny, niepokojący obraz. Był w tym wyrazisty styl i pomysł. Gęsia skórka towarzyszyła mi od samego początku do końca. Rozmowa z Raquellą niejako też potwierdza, że największym zagrożeniem dla Zgromadzenia jest obecnie sam Hart. Do niego najbardziej pasuje ten opis.
Sporo miejsca dostały też postacie poboczne. Atryda wcale nie jest rycerzem w lśniącej zbroi, czego się obawiałem. Podoba mi się, że wpleciono go do wątku rebelii przeciwko Imperatorowi. To oczywiście kolejna z machinacji Zgromadzenia. Podoba mi się też przedstawienie różnych punktów widzenia w zakonie. Nie każda z podopiecznych jest tak przekonana do kierunku obranego przez dwie siostry Harkonnen.
Na razie nie przekonuje mnie rodzeństwo Corrino. Ynez w drugim odcinku niewiele miała do roboty, a jej wątek romantyczny z Atrydą jest dość miałki, pozbawiony głębi, a nawet chemii pomiędzy aktorami. Z kolei Constantine to głupiec, który raz za razem zawodzi. Aktor ma charyzmę, ale scenariusz nie daje mu pola do popisu. Podobało mi się natomiast, że scena seksu nie została tu wrzucona tylko po to, by epatować nagością i podkreślać, że to serial dla dorosłych. Nie każdy ma taki autorytet lub niewytłumaczalne umiejętności, by wszystkiego się dowiedzieć na własną rękę. Czasem trzeba się do kogoś zbliżyć. Tym razem ofiarą padł młody Corrino.
Diuna: Proroctwo robi ogromne wrażenie audiowizualne. Muzyka może nie porywa tak bardzo jak ta Hansa Zimmera, ale jest różnorodna i zależy od miejsca. Podobało mi się też, że w chwilach pełnych napięcia w tle słychać bicie serca. To pomagało w budowaniu atmosfery niepewności. Wizualnie to majstersztyk. Scenografie zachwycają, a efekty specjalne są wykorzystywane oszczędnie. Każdy szeroki plan ze statkami kosmicznymi czy planetami wygląda fantastyczne. Nie da się pomylić miejsc. Przeszkadzały mi natomiast kostiumy niektórych bohaterów w scenie w klubie. Na mój gust były zbyt normalne i podobne do tego, co obecnie można zobaczyć na ulicach. "Skórzana" kurtka średnio mi pasowała do tego świata.
2. odcinek serialowej Diuny wskoczył na poziom wyżej niż poprzedni. Intryga nabiera rozpędu, ale nie sprawia wrażenia pospieszonej. Postaci zyskują dodatkową głębię i pojawiają się ciekawe wątki. To inna Diuna, ale nadal tworzona ze spójną wizją i dobrze napisanym scenariuszem. Historia nie pozwala na nudę mimo braku tradycyjnej akcji – bo tej jest tu tyle, co czerw napłakał.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat