Dziewczyny nad wyraz: sezon 2, odcinek 10 (finał sezonu) – recenzja
Finałowy odcinek jest słodko-gorzkim zakończeniem udanego, 2. sezonu. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo momentami jest aż cukierkowo słodko, by chwilę potem zapłakać wielkimi jak groch łzami. Czy można było oczekiwać czegoś więcej?
Finałowy odcinek jest słodko-gorzkim zakończeniem udanego, 2. sezonu. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo momentami jest aż cukierkowo słodko, by chwilę potem zapłakać wielkimi jak groch łzami. Czy można było oczekiwać czegoś więcej?
Okazuje się, że można było - odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Kogo wybierze Jane? Co dalej z Kat i Adeną? Jaka przyszłość czeka Jacqueline? To wszystko stoi pod znakiem zapytania i trzeba czekać do wiosny, kiedy serial powróci z trzecim sezonem.
Tymczasem to, co nam zaoferowano oglądało się naprawdę dobrze. Co prawda nie jest to tego samego kalibru, co poprzedni finał, ale przyciąga nie mniejszą uwagę. Przede wszystkim akcja przenosi się do Paryża, gdzie magazyn "Scarlet" bierze udział w Tygodniu Mody. Jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w modowym światku, nic więc dziwnego, że "Scarlet" musi zaprezentować się tam w idealnej formie. Okazuje się też, że ważą się tam losy Jacqueline, którą zarząd chce zastąpić kimś nowym. Nie pomaga jej w tym publikacja kontrowersyjnego artykułu Jane na temat finansowania leczenia bezpłodności dla kobiet, który uderza bezpośrednio we właścicieli "Scarlet". Ta mała, wewnętrzna wojenka, pokaz sił pomiędzy tymi, co mają pieniądze, a tymi, którzy walczą o idee, stanowiła kropkę nad “i” dla postaci Jacqueline. Byłoby zbyt pięknie, żeby Jacqueline trwała przez kolejne sezony bez większych problemów na horyzoncie. I mimo że takie zagranie ze strony scenarzystów wydaje się być jak najbardziej logiczne, to jednak serce trwożnie bije o jej przyszłość.
Finałowy odcinek to przede wszystkim zamknięcie kilku dotychczasowych wątków. Z mniej lub bardziej udanym skutkiem. Najbardziej cukierkowa część przypada w udziale Sutton. Wyjazd do Paryża jest życiową szansą w jej karierze. Jeśli zabłyśnie - zbierze laury i wespnie się na kolejne szczeble kariery. Jeśli się zbłaźni, może pożegnać się z szeroko rozumianą modą. Wobec tego utopienie zeszytu z istotnymi notatkami wcale nie jest najrozsądniejszym wyjściem w takiej sytuacji. Jak się można było spodziewać, Sutton wcale nie zaprzepaszcza swojej szansy, a wręcz przeciwnie, błyszczy swoim modowym smakiem i gustem. Co więcej, finałowy odcinek jest też swoistego rodzaju punktem zwrotnym w jej życiu uczuciowym. Wcześniejsza deklaracja na temat wyższości kariery nad miłością traci na ważności. I to dzięki Olivierowi, który nie tylko w końcu docenił jej talent w pracy, ale również skłonił ją by podążać za sercem. Wisienką na torcie sukcesów jest sam Richard, który w dość bajkowym stylu zjawia się, wyznając Sutton miłość. Od tych słodkości trochę robi się ckliwie i aż chrzęści cukrem pod zębami, ale prawdopodobnie dla wszystkich fanów Sutton nie ma to żadnego znaczenia. Zresztą, dobrze zobaczyć, że postaci, która poświęciła najwięcej i wkłada bardzo duży wysiłek we własną pracę, w końcu zaczyna się powodzić. Happy end jest tutaj jak najbardziej mile widziany.
Nieco inaczej dzieje się w przypadku Kat, której życie miłosne zaczyna rozpadać się na kawałki. O ile jej pomysły w pracy są strzałem w dziesiątkę, o tyle jej związek z Adeną przechodzi poważny kryzys. Kat ze swoją miłością i oddaniem jest sporym ograniczeniem dla twórczości Adeny, a to może stanowić przeszkodę nie do przeskoczenia dla związku. Z drugiej strony twórcy poszli trochę na łatwiznę, oddzielając Kat i Adenę od siebie tak szybko. O wiele ciekawej oglądałoby się ich wspólną walkę o związek niż rozstanie. Ich status tkwi chwilowo w zawieszeniu i na jego rozstrzygnięcie musimy również poczekać do kolejnego sezonu. Jak widać, szczęśliwe zakończenie nie tyczy się wszystkich bohaterek serialu. I obawiam się, że Kat popełniła poważny błąd, zabierając ze sobą telefon komórkowy na zamkniętą dla wszelkich mediów imprezę. Być może jest to podwaliną pod fabułę trzeciego sezonu, a być może tylko pustym tropem. Niestety, serial jest pełen takich rozpoczętych wątków, które pozostają zapomniane gdzieś pomiędzy tymi ważniejszymi.
Najbardziej neutralną, pod względem finałowych sukcesów lub katastrof, pozostaje Jane. Co prawda młoda dziennikarka podjęła decyzję na temat swojej rodzicielskiej przyszłości, okazuje się ona jednak nie taka prosta do realizacji. Zamrożenie jajeczek kosztuje, a nie jest ono w pełni refundowane z jej ubezpieczenia. Z pomocą przychodzi jej Ben, chłopak idealny, którego szpital refunduje takie programy dla rodziny swoich pracowników. Jane, musiałaby podpisać papierek, który niejako by ją związał z Benem na nieco wyższym niż dotychczas poziomie. Decyzji wcale nie ułatwia jej Ryan, który otwarcie wyznaje jej miłość i deklaruje swoją pomoc, jeśli tylko jest taka potrzeba. Rzecz w tym, że w przypadku Ryana, takie wyznanie jest nieco odstające od jego typowego charakteru i widać, że w intencji twórców ma on stanowić tylko dylemat dla Jane, a nie wiarygodny rozwój postaci. Czy widzę Jane i Ryana jako prawdziwą, serialową parę? Nie tak do końca. W każdym razie nam, widzom, nie jest dane poznać odpowiedzi, kogo wybiera Jane. Jej wątek kończy się małym cliffhangerem, a nas zostawia z powiększającą się niecierpliwością.
Serial The Bold Type kończy swój drugi sezon zdecydowanie spokojniej niż poprzedni. Brakuje tutaj emocjonalnych fajerwerków, poczucia czegoś wielkiego i przełomowego, tak jak w przypadku wyznania Jacqueline o molestowaniu seksualnym. Odcinek broni się jednak doskonałym poczuciem humoru i bardzo dobrą grą aktorską. Dynamika relacji pomiędzy głównymi bohaterkami stoi na bardzo wysokim poziomie, zwłaszcza w scenach zbiorowych. Finałowy odcinek jest nadzwyczaj przepełniony kolorami i pięknymi strojami. I może to zabrzmi banalnie, ale jest po prostu ucztą dla zmysłów. I mimo, że nie stroni od scen smutnych, to jednak jest zachowany balans pomiędzy sukcesem a tragedią, rodzącą się miłością a rozstaniem. Zresztą, cały sezon trzymał rękę na pulsie, by było różnorodnie, ale bez przesadzania w żadną ze stron, a finałowy odcinek jest tego kwintesencją.
Cały drugi sezon serialu The Bold Type jest tym, czym nam obiecano: zwariowaną przygodą młodych kobiet, które musza odnaleźć się w wielkim mieście i u progu dorosłego życia. Są wzloty i upadki, bywały odcinki lepsze i nieco gorsze, ale w ostatecznym rozrachunku jest to jedna z tych telewizyjnych pozycji, które warto polecić każdej młodej kobiecie. W końcu nie łatwo o serial, który w odważny i tak lekki sposób mówi o tym co ważne dla kobiet, jednocześnie dostarczając przy tym ogromnej dawki rozrywki i emocji. Oby pozostało tak jak najdłużej.
Źródło: zdjęcie główne: Freeform/Philippe Bosse
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat