Emergence: sezon 1, odcinek 4 - recenzja
W Emergence poprzednio pojawiły się psy-roboty, sztuczna inteligencja i niezwykłe moce. Akcja w kolejnym odcinku podtrzymuje wysokie tempo.
W Emergence poprzednio pojawiły się psy-roboty, sztuczna inteligencja i niezwykłe moce. Akcja w kolejnym odcinku podtrzymuje wysokie tempo.
W czwartym odcinku Emergence rzeczywiście udaje się podtrzymać wysokie tempo początku sezonu, ale tym razem pokuszono się jeszcze o więcej scen dramatycznych. Dynamiczna narracja w tym połączeniu sprawiła, że mamy mnóstwo dziur logicznych i kilka decyzji bohaterów, które jest trudno zrozumieć i nie można oprzeć się wrażeniu, że wiele rzeczy w tym odcinku przebiegało pretekstowo i bez większego uzasadnienia.
Sam odcinek zaczyna się od niespokojnej Jo ze względu na Pipper i spotkanie z Bennym. Ilość nowych poszlak i sytuacji wokół małej dziewczynki, rzeczywiście wprowadzają w niej pewien niepokój. Tym trudniej zrozumieć jej stanowisko w sprawie relacji jej córki Mia z Pipper, która dzięki niej mogła wreszcie poczuć się jak członkini rodziny. Sama Mia miała też wreszcie ciekawego do zagrania i zrobienia, ale Jo skutecznie jej w tym przeszkadzała.
Trzeba jednak oddać serialowi, co najlepsze i niezwykle korzystnie wpływające na ostateczny odbiór. Bo nawet jeśli kilka scen lub wątków zostało słabiej potraktowanych, to odkrywanie kolejnych elementów układanki przez Jo oraz jej spotkania z kolejnymi "podejrzanymi", to największy atut produkcji. Tym bardziej, że sceny te przeplatane są segmentami z Pipper, która tym razem spaliła telefon i słusznie nie była zbyt chętna do rozmowy z opieką społeczną.
Tutaj też można mieć kilka uwag do logiki w postępowaniu bohaterów. Oczywiście Jo nie ma tyle wiedzy, którą posiada widz, ale skoro zbliżamy się do połowy sezonu, to kwestia zdolności dziewczynki mogłaby nabrać trochę rozpędu. Nawet Benny prosi o to naszą protagonistkę, ale chyba tylko ona zna powody, dla których zamyka się na taką wersję wydarzeń, że Pipper nie jest zwykłą dziewczynką. Domyśla się tego, owszem. Ale scenka jak ta z żółwiem na drodze, to naprawdę tani chwyt i chyba zupełnie zbędny.
Epizod kończy się względnie interesującym cliffhangerem. Względnie, bo tak naprawdę nie wiemy, kto strzela i kto tutaj stanowi rosnące zagrożenie dla bohaterów. Śledztwo nabiera rumieńców, ale wyraźnego przeciwnika wciąż brakuje. Oby to się zmieniło w kolejnych tygodniach.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat