Era Apocalypse'a. Tom 4: Zmierzch - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 10 maja 2022Nadszedł zmierzch Ery Apocalypse’a, a ciemność w świecie X-Men wreszcie ustąpiła miejsca nadziei. Finał wielkie sagi satysfakcjonuje, zwłaszcza że poprzedni tom pozostawiał nieco do życzenia.
Nadszedł zmierzch Ery Apocalypse’a, a ciemność w świecie X-Men wreszcie ustąpiła miejsca nadziei. Finał wielkie sagi satysfakcjonuje, zwłaszcza że poprzedni tom pozostawiał nieco do życzenia.
Jedną z najlepszych rzeczy charakteryzujących tom Era Apocalypse'a. Tom 4: Zmierzch jest namacalna wręcz nieuchronność nadchodzącego końca czy też tytułowej apokalipsy. Świat, w którym bytowali bohaterowie, przestaje istnieć, herosi umierają i nie ma już nadziei na niespodziewane odrodzenie czy ratunek w ostatniej chwili. Powyższe nie jest cechą znamienną dla Marvela, który nie zabija ani protagonistów, ani antagonistów, w ogóle rzadko kiedy coś definitywnie kończy. Tutaj jest inaczej – wszystko zmierza do nieuniknionego armagedonu. I co ważne, nasi bohaterowie są pogodzeni z tym faktem. Co więcej, to oni dążą do końca świata, bo tylko dzięki temu linia czasowa przywróci rzeczywistość, gdzie jeszcze istnieją nadzieja i dobro.
Mimo że finałowy tom Ery Apocalypse’a prezentuje wciąż znany nam dobrze permanentny taniec mordobicia tych dobrych z tymi złymi, powyższa nieuchronność końca podbija stawkę i nadaje opowieści romantyczny charakter. Nasi bohaterowie świadomie poświęcają swoje życie, a także istnienia niewinnych dla rzeczywistości, której nie znają. Dzięki temu finał wybrzmiewa właściwie, a poszczególne rozstrzygnięcia są w stanie wywołać emocje. Monotonia walk nie jest już tak bardzo dokuczliwa, bo większość starć toczy się o coś i ma konkretny finał. Część herosów i ich przeciwników ginie w dość dramatycznych okolicznościach i nie ma szans na rezurekcję. Jasne, wszystko wciąż jest bardzo chaotyczne, momentami nieczytelne i nie do końca logiczne, ale nie da się odmówić komiksowi apokaliptycznego charakteru.
Każda z rozpoczętych wcześniej opowieści ma swój finał i wszystkie wątki łączą się podczas ostatecznej bitwy. Konkludujący rozdział pęka w szwach od nagromadzenia herosów i niestety część protagonistów niknie w tle głównych wydarzeń. Nie każdy odgrywa istotną rolę, a szkoda, bo wcześniejsze rozdziały sugerowały, że w decydującym momencie wszyscy połączą się na pierwszym planie. Przykładowo Nightclawler, który na początku Zmierzchu ściera się z Shadow Kingiem, w finale zupełnie się nie liczy. Mogą się zawieźć również ci, którzy spodziewali się, że to Logan odegra pierwsze skrzypce. Jego funkcja nie jest wielka, choć znajduje się w odpowiednim miejscu, gdy nadchodzi koniec Apokalipsa. Potężny Nathan Grey zadaje kilka celnych ciosów En Sabah Nurowi, ale i on fabularnie nie ma wiele do powiedzenia. Dużo lepiej pod tym względem wypada na przykład Colossus, który w decydującym momencie okazuje się tchórzem i głupcem. Najpierw zostawia całą swoją drużynę na pastwę zgrai Słodziaka (jedna z ciekawszych postaci wykreowanych podczas Ery Apocalypse’a), a potem prawie niweczy plan Magneto. Peter Rasputin jest zupełnie inną postacią niż jego odpowiednik z właściwej linii czasowej. Era Apocalypse’a pokazuje mroczną stronę posągowych herosów, którzy w głównym nurcie są nieskazitelnymi aniołami. To bardzo ciekawa perspektywa i to właśnie dla niej warto sięgnąć po tę epicką sagę.
Era Apocalypse’a, będąca przecież w pewnym sensie jedną z pierwszych wiwisekcji konceptu marvelowskiego multiwersum, mogłaby być na pewno obszerniejsza i bogatsza w treść. Kontekst historyczny dałoby się dużo lepiej podbudować, a poszczególne postacie wiele by zyskały, gdyby pozwolono im na nieco dłuższą chwilę refleksji pomiędzy kolejnymi bitwami. Finał, mimo że niezły, pokazuje niewykorzystany potencjał Ery Apocalypse’a. W pierwszej części sagi świetnie wypadły postacie Cyclopsa i Alexa Summersa, ale w finale obaj powrócili do swoich stereotypowych ról. Magneto, Bishop, Rouge czy Storm – wszyscy oni mieli szansę na nową twarz czy też nieznaną głębię, ale koniec końców wpadli w koleiny utartych schematów. Fajnie, że Beast, Colossus, Sabretooth i kilku innych do końca pozostali nieoczywiści, ale przydałoby się nadać głównym graczom ten dualistyczny pierwiastek.
Dystopijna Era Apocalypse’a została zamknięta w czterech tomach, które pod względem stylistyki i tonacji zdecydowanie wyróżniają się na tle innych przygód X-Men. Pracującym przy sadze artystom udało się stworzyć coś klimatycznego i unikatowego, co w ogólnym rozrachunku dobrze oddaje znamiona postapokaliptyczej rzeczywistości zmierzającej ku nicości. Zmierzch dobrze koresponduje z tą estetyką, bo to chyba jeden z nielicznych komiksów, w których herosi nie próbują powstrzymać koniec świata, a starają się go sprowadzić.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat