„Fear the Walking Dead”: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Przed tygodniem "Fear the Walking Dead" mocno zwolnił tempo i trend ten został utrzymany również w 5. odcinku. Pozorny spokój nie może trwać jednak wiecznie, a bohaterowie – jak sugeruje końcówka "Cobalt" – powinni szykować się do ucieczki.
Przed tygodniem "Fear the Walking Dead" mocno zwolnił tempo i trend ten został utrzymany również w 5. odcinku. Pozorny spokój nie może trwać jednak wiecznie, a bohaterowie – jak sugeruje końcówka "Cobalt" – powinni szykować się do ucieczki.
„Fear the Walking Dead” nie jest serialem idealnym, a do wysokiego poziomu wciąż sporo mu brakuje. Mimo to jest to produkcja, która pozytywnie zaskakuje zupełnie innym, nowym podejściem do tematyki zombie, a także mocno skupia się na zwykłych ludziach. Ich psychika, zachowanie, sposób postrzegania upadającej cywilizacji odgrywają w całej historii ważną rolę, a każdy na obecną sytuację patrzy inaczej. Po 3 pierwszych odcinkach, których akcja rozgrywała się w ciągu 24 godzin, kolejne 2 rozgrywały się po 9 dniach przerwy i był to dobry ruch scenarzystów. Okazuje się jednak, że opanowanie wybuchu epidemii przez wojsko nie jest takim ratunkiem, na jaki wszyscy czekali.
Jeszcze przed premierą serialu sugerowano, że produkcja towarzysząca „The Walking Dead” będzie nosiła podtytuł „Cobalt”. Tak jednak się nie stało, choć sama nazwa jest ważnym elementem całej historii. Odnosi się do operacji wojskowej, która – jak się okazuje – ratuje tylko amerykańskie wojsko. Uwagę zwraca fakt, że na przestrzeni ostatnich 2 odcinków scenarzyści starali się pokazać w miarę możliwości próbę kontrolowania epidemii przez żołnierzy. Oczywiście nie w bezpośredni sposób, bowiem nie oglądaliśmy ich pojedynków z zombie. Wręcz przeciwnie – pokazane zostało to z perspektywy Travisa, który wciąż z trudem przetrawia otaczającą go rzeczywistość.
Od początku postać Daniela Salazara wydawała mi się tajemnicza, ale okazuje się, że bohater ten – jako jedyny z całej grupy – wie, jak zachować się w zastanej sytuacji. Tortury żołnierza i wyciągnięcie od niego szczegółów operacji Cobalt prawdopodobnie przyczynią się do uratowania życia całej rodziny. Uwagę zwraca też zachowanie lekarzy w szpitalu, którzy doskonale wiedzą, że martwi przemieniają się w zombie i tylko strzał w głowę zapewnia ostateczny zgon. Zastanawia jednak fakt, dlaczego podobnej taktyki nie stosują żołnierze, marnujący kolejne magazynki amunicji lub naboje z karabinu snajperskiego tylko po to, by zabić „przemienionych”.
[video-browser playlist="751061" suggest=""]
Wiele wskazuje na to, że już za tydzień bohaterowie zmuszeni zostaną opuścić Los Angeles i ruszą w drogę - a ukrywać będą musieli się nie tylko przed zombie, ale też przed wojskiem, którego celem jest „humanitarna” eliminacja wszelkich istot żywych. Oznacza to mniej więcej tyle, że samo wojsko poprzez masową likwidację żywych ludzi stworzy wielką hordę zombie (nie wierzę w humanitarne strzały w głowę). Być może wydaje się to idiotyczne, ale w dość klarowny sposób pokazuje, dlaczego epidemia, którą znamy z „The Walking Dead”, rozprzestrzeniła się tak szybko. Można bowiem założyć, że Cobalt to nazwa kodowa „humanitarnej eliminacji ludzi” nie tylko w Los Angeles, ale w całych Stanach Zjednoczonych.
Czytaj również: „Fear the Walking Dead” – internetowa seria ruszy w niedzielę
„Fear the Walking Dead” to przede wszystkim serial przemyślany pod względem scenariusza. Gdy wszyscy spodziewali się łatwej do przełknięcia papki, w której co tydzień obcina się głowy i kończyny zombie, twórcy zaserwowali coś nowego: mroczną, przygnębiającą historię o zwykłych ludziach, którzy starają się przeżyć na początku upadku cywilizacji. Przeciwko bohaterom stają nie tylko hordy zombie, ale także ci, którzy powinni ich chronić – wojsko, myślące tylko i wyłącznie o sobie.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat