Film: „Jestem Bogiem”
Czy kiedykolwiek wyobrażaliście sobie dzień, w którym wasz świat obraca się o 180 stopni i wszystkie marzenia stają się rzeczywistością? Dzień, w którym portfel pęka w szwach, ambitne plany wcielają się w życie, rozum jest w stanie pojąć wszystkie tajniki tego świata, inteligencja kipi z was w każdej dziedzinie i już nic nie stanowi dla was problemu? O tak, życie było by piękne, ale niestety wszystko ma swoją cenę.
Czy kiedykolwiek wyobrażaliście sobie dzień, w którym wasz świat obraca się o 180 stopni i wszystkie marzenia stają się rzeczywistością? Dzień, w którym portfel pęka w szwach, ambitne plany wcielają się w życie, rozum jest w stanie pojąć wszystkie tajniki tego świata, inteligencja kipi z was w każdej dziedzinie i już nic nie stanowi dla was problemu? O tak, życie było by piękne, ale niestety wszystko ma swoją cenę.
W najnowszej produkcji Neila Burgera zatytułowanej "Jestem Bogiem", główny bohater ma szansę przekonać się na własnej skórze, jak od zera do milionera zmienia się jego życie. To nie wpływ silnej autosugestii, która czyni cuda, tylko złoty środek w postaci pigułki NZT obraca jego świat do góry nogami.
Nieudolny pisarz, wyglądający niczym kloszard, nie potrafi poradzić sobie w realnym świecie. Niestety w świecie jego sztuki też nie idzie mu najlepiej. Terminy gonią go z prędkością światła, konto bankowe jest wyczyszczone do zera, nad głową wisi zaległy czynsz, a na domiar złego porzuca go dziewczyna. Nic dziwnego. Ile można wytrzymać z człowiekiem nie mającym perspektyw. W tak niekomfortowej sytuacji nie pozostaje mu nic innego, jak tylko liczyć na farta. I nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się magiczny środek, który odmienia jego całe życie.
[image-browser playlist="610177" suggest=""]
Eddie Morra, w tej roli Bradley Cooper, główny bohater filmu, po zażyciu pigułki jakby wciela się w postać innego człowieka. Jego umysł niczym gąbka chłonie wszystko co możliwe, a on sam staje się geniuszem w każdej dziedzinie. W ciągu czterech dni pisze bestseller, następnie staje się genialnym analitykiem finansowym, przy tym tryska inteligencją, charyzmą i błyskotliwością. Problem pojawia się w momencie, kiedy przezroczyste pigułki zwyczajnie się kończą. Cały urok znika i jest jeszcze gorzej, niż przed ich zażyciem. Panika przed przytłaczającą rzeczywistością, przerażenie w oczach i strach prowadzą do ciągłej walki o pigułkę szczęścia, za którą, jak się okazuje, goni nie tylko nasz bohater.
[image-browser playlist="610178" suggest=""]
Film sam w sobie jest ciekawy, pomysł niebanalny, a samo wykonanie całkiem niezłe. Dobre ujęcia, szczególnie w momentach retrospekcji, kiedy Eddie próbuje przypomnieć sobie, co działo się w ostatniej dobie jego życia. Niczym w świecie "Matrixa" wnika do umysłu, chcąc odtworzyć przebieg zdarzeń dnia wczorajszego.
[image-browser playlist="610179" suggest=""]
Nie jest to może kino ambitne, ale ogląda się je dobrze i co najważniejsze nie przynudza. Wiele scen w filmie jest dość przewidywalnych, choćby te, w których nasz bohater walczy z rosyjską mafią. Ale jest też kilka pomysłów, których widz może nie przewidzieć, choćby przypuszczalne morderstwo kobiety, z którą Eddie spędził noc. Ten wątek jak i wiele innych nie zostało rozwikłanych. Czy to oznacza, że twórcy planują kolejną część przygód Edwarda Morra, żyjącego w świecie napędzanym przez przezroczyste pigułki NZT?
Sama gra aktorska Coopera jest na wysokim poziomie. Wpierw widzieliśmy go na niezłym kacu, w produkcji "Kac Vegas" Todda Phillipsa, teraz na ostrym speedzie, który powoduje okropne skutki uboczne. Rola, jaką zagrał nie należy do najłatwiejszych, jednak trzeba przyznać, świetnie sobie z nią poradził. Aktor coraz bardziej wkupia się w łaski Hollywood, ale to chyba dobrze, gdyż jego wszechstronność aktorska wróży mu dużą karierę. Jeśli chodzi jednak o samego Roberta De Niro, kompletnie nie podpasował mi w tej produkcji. Nie wiem, czy wynika to z zaszufladkowania go w pewnych obrazach, czy po prostu jego gra źle wkomponowała się w tym filmie.
[image-browser playlist="610180" suggest=""]
Obraz Burgera świetnie pokazuje, jak łatwo można wpaść ze skrajności w skrajność, nie zachowując przy tym ani trochę umiaru. Pomysł może być pewnym ostrzeżeniem dla tych, którzy szybko ulegają pokusom, ale pozwala również na moment oderwać się od rzeczywistości i pozwolić naszej wyobraźni zanurzyć się w innym wymiarze.
Wiele osób mogłoby się przyczepić do produkcji, iż jest to świetna promocja środków odurzających. Na szczęście dla twórców, a nieszczęście dla wielu koneserów mocnych wrażeń, nie wymyślono jeszcze takiego specyfiku, który odmienił by ludzkie życie w takim stopniu, jak życie Edwarda Morry. Cena jaką płaci jest wysoka. Czy producenci pozwolą nam przekonać się, jaki będzie finał jego historii?
Poznaj recenzenta
Anna GrzymkowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat