Firewatch: Strażnik samotności – recenzja
Data premiery w Polsce: 10 lutego 2016Gdzie uciec od cywilizacji po traumatycznych wydarzeniach z życia codziennego? Najlepiej na łono natury. Tak robi bohater Firewatch, jednak i tam nie będzie mu dane zaznać spokoju.
Gdzie uciec od cywilizacji po traumatycznych wydarzeniach z życia codziennego? Najlepiej na łono natury. Tak robi bohater Firewatch, jednak i tam nie będzie mu dane zaznać spokoju.
Henry to bohater debiutanckiego projektu studia Campo Santo, złożonego z byłych pracowników Telltale Games oraz Double Fine. Bohater Firewatch, którego nie oglądamy często, a w zasadzie widzimy go tylko na zdjęciu, spędza kolejne tygodnie na łonie natury, siedząc w swej wieży strażniczej gdzieś w Wyoming i wypatrując zagrożeń dla pięknej okolicy. Henry uciekł od cywilizacji i miał ku temu wyraźne powody. W przepięknej scenerii nie tylko bohater odrywa się od współczesnej, naszpikowanej nowymi technologiami codzienności - gracz również mimowolnie zostaje wciągnięty w uroki świata przedstawionego. Firewatch pozwala zakosztować takiego życia, jakiego wielu z nas nigdy nie będzie miało okazji sprawdzić. To interesująca produkcja, aczkolwiek fabularnie można jej wiele zarzucić, a sama mechanika – przynajmniej ta na PlayStation 4 – wymaga solidnego doszlifowania.
Przygodę z grą rozpoczynamy na wczesnym etapie życia głównego bohatera. Współczesność, już ta w Wyoming, przeplatana jest z mocną opowieścią z przeszłości, w której poznajemy historię Henry’ego oraz podejmujemy wybory definiujące dalszy kształt rozgrywki. Opowieść ta - przedstawiona na tym etapie gry w formie pisemnej z opcją wyboru przez gracza takiego lub innego rozwiązania - kończy się w chwili, która zaważyła na tym, gdzie obecnie bohater się znajduje. Wczytując się w kolejne kluczowe dla życia Henry’ego kamienie milowe, można odnieść wrażenie, że bohater gry cierpi na problem alkoholowy – przynajmniej tak było u mnie. Następnie przejmujemy kontrolę nad postacią i z pierwszoosobowej perspektywy jesteśmy uczestnikami dalszej przygody.
Założenia Firewatch są proste: mamy pilnować, żeby nie wybuchł żaden pożar w okolicy, i raportować swojej szefowej o niepokojących zachowaniach. Taki jest plan, który przez pierwsze dni staramy się wypełnić. Jednak szybko okazuje się, że pierwotna misja nie jest tutaj najważniejsza, a na front wychodzą relacje międzyludzkie pomiędzy postaciami, które nigdy nie widziały się na oczy, a jedynym źródłem kontaktu między nimi jest walkie-talkie dzierżone w dłoni. To właśnie Delilah, nasza szefowa, określa ton produkcji. Nie tylko otrzymujemy od niej kolejne błahe zadania, ale również jest jedyną postacią, z którą możemy nawiązać więź. Więź, która z każdą minutą staje się dla Henry’ego bardziej prywatna, a mniej służbowa.
Nie jest ważne to, o czym postacie rozmawiają, ale jak to robią. Oczywistym jest, że część dialogów (które swoją drogą są świetnie napisane) dotyczy bieżących wydarzeń, jednak znacznie więcej związanych jest z czymś zupełnie innym. Doskonale w swych rolach spełniają się Cissy Jones (znana m.in. z gier Telltale Games) i Rich Sommer (Harry Crane z Mad Men). Aktorskie popisy sprawiają, że chce się raportować wszystko, co tylko możemy. To naturalnie nie zawsze kończy się w sposób oczywisty. Czasami padnie jakiś kąśliwy żart, innym razem frustracja rozmówczyni, że zawracamy jej gitarę pierdołami.
Dialogi potrafią być dramatyczne, innym razem śmieszą. Najważniejsze, że wpływ na ich przebieg ma gracz, a dzieje się to poprzez… samą rozmowę. Trzeba ważyć słowa, bo od nich zależy dalszy przebieg konwersacji.
Chociaż Firewatch jawi się jako gra idealna, to taką nie jest. Graficznie jest bardzo dobrze, budowanie napięcia i sama rozgrywka też prezentują się doskonale - to mechanika, obok warstwy fabularnej, stanowi największą wadę. Trzeba mieć całkiem spore samozaparcie, aby grę ukończyć na PlayStation 4. Na konsoli Sony cierpi ona na niesamowity problem z gubieniem klatek. Przez mniej więcej 4-5 godzin rozgrywki problem ten występuje na tyle często, że ma się ochotę odstawić grę i poczekać na aktualizację, nad którą już trwają prace. Jeśli zaś chodzi o fabułę, to po ciekawym wstępie zaczyna robić się monotonnie. Zakończenie też pozostawia wiele do życzenia.
Problemy Firewatch sprawiają, że gry nie można zaliczyć do wybitnych, chociaż aspirowała do tego miana. Debiutancka produkcja Campo Santo jest jednak pozycją, którą warto się zainteresować. Może nie w tej chwili, kiedy kosztuje blisko 80 złotych i w wersji na PlayStation 4 cierpi na framedropy, ale za jakiś czas, kiedy wszystko zostanie naprawione i cena spadnie.
PLUSY:
+ bardzo dobra grafika,
+ świetna gra aktorska,
+ doskonale napisane dialogi,
+ pomysł i realizacja.
MINUSY:
– kiepska fabuła,
– problemy z trzymaniem płynności rozgrywki,
– kończy się zbyt szybko.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat