Gwiezdne Wojny: Akolita: sezon 1, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 lipca 2024Po znakomitej rzezi Jedi serial Gwiezdne Wojny: Akolita oferuje coś innego. Nieznajomy staje się najlepszą postacią tej produkcji!
Po znakomitej rzezi Jedi serial Gwiezdne Wojny: Akolita oferuje coś innego. Nieznajomy staje się najlepszą postacią tej produkcji!
Teraz, gdy serial Gwiezdne Wojny: Akolita pozbył się nieciekawych i stereotypowych postaci (Jecki i Yord), jest czas na to, by poświęcić uwagę tym, którzy są tego warci. Tak naprawdę nie chodzi mi o Mae czy Oshę (Amandla Stenberg), bo te postacie są w pewnym sensie narzędziem, które ma pokazywać perspektywę dwóch głównych graczy: mistrza Sola oraz Nieznajomego. Nowy odcinek skupia się właśnie na tym, ale jeszcze nie daje żadnych odpowiedzi. Na szczęście rozmowy dziewczyn z mężczyznami podsuwają nam ciekawe tropy, a także zmuszają do myślenia i snucia teorii.
Widzowie krytykowali aktorstwo niektórych osób. Można powiedzieć, że odtwórcy Jecki i Yoda nie mieli tu nic do roboty. Na szczęście nowy odcinek jest inny. Każdy, kto oglądał Dobre miejsce, wie, że Manny Jacinto to utalentowany facet. Wystarczyły dwa epizody, by nie tylko uwierzyć w Nieznajomego, ale też mu kibicować. Charyzma tej postaci bije z ekranu i sprawia, że chłonie się każde jego słowo. Poznajemy perspektywę tego "złego", stojącego pozornie na przegranej pozycji, więc możemy dowiedzieć się o nim więcej (jeszcze bez dużych fabularnych bomb). Określenie "zły" świadomie dałem w cudzysłów, bo "dobro" i "zło" w tym serialu nie są pojęciami czarno-białymi. Wszystko, co mówi Nieznajomy do Oshy, właśnie to udowadnia. Bohaterka nazywa emocje, o których on wspomina, "ścieżką do Ciemnej Strony Mocy". Słyszymy wówczas odpowiedź: "Jak zwał, tak zwał". Dobro i zło to kwestia przyjętej perspektywy.
Czy Jacinto naprawdę jest zły? W tym motywie ważna jest kwestia zakłamania Jedi, ich zasad, blokowanie innych perspektyw na Moc (o czym wiemy z kanonu i Legend). Jego podejście, choć sprzeczne z Jedi, nie mówi nam jednoznacznie, że jest zły. Leslye Headland dodaje człowieczeństwa komuś, kto w baśniowej konwencji George'a Lucasa byłby po prostu negatywnym bohaterem. Tak przecież było w filmach z Palpatine'em, Maulem, a nawet Dooku. Uniwersum Star Wars dojrzewa i ukazuje moralną niejednoznaczność. Próba przeciągnięcia Oshy na swoją stronę przebiega spokojnie i jest dobrze uargumentowana. To miła odmiana, bo w części 3. przejście Anakina na stronę Palpatine'a nie było najlepiej umotywowane.
Czy Nieznajomy to Sith? Nie jest to takie oczywiste. Z rozmowy wynika, że był on Jedi. Co więcej, mówi do Oshy, że pragnie "potęgi dwóch". Choć początkowo może to kojarzyć się z Zasadą Dwóch Sithów, chodzi o coś zupełnie innego. O potędze dwóch dowiedzieliśmy się przecież w trzecim odcinku w związku z religijnym odłamem wiedźm z Brendok. To znaczy, że bohater ma inny cel niż Sithowie. Zasada Dwóch polega na współpracy, ale też rywalizacji: gdy uczeń będzie potężny, ma zabić mistrza i sam się nim stać, a następnie znaleźć swojego ucznia. Pytanie brzmi: kto go uczył? Podejście związane z silnymi emocjami Ciemnej Strony nie jest czymś oczywistym, więc ktoś musiał mu tę wiedzę przekazać. Dlatego uważam, że to nie Sith. Nauki mógł pobierać z jakiegoś holokronu – pozostawiali je po sobie pradawni Sithowie. Dobrym tropem wydaje się też planeta, na której Nieznajomy znalazł się z Oshą. Na pierwszy rzut oka kojarzy się z Ahch-To z trylogii sequeli, czyli z planetą, na której był Luke Skywalker. To jednak może być złudne, bo bardziej przypomina ważną dla Sithów planetę z Legend – Bal'demnic, która wizualnie w pełni odpowiada temu, co widzimy. To na niej dwaj Sithowie z tego okresu – Darth Tenebrous oraz Darth Plagueis – odkryli złoża cortosis, czyli metalu, z którego jest zrobiony hełm Nieznajomego. Nie tylko blokuje on ciosy miecza świetlnego, ale też może na chwilę go wyłączyć, co widzieliśmy w piątym odcinku. Stąd mamy dwie teorie, które mogą sugerować Sitha, a nie muszą. Gwiezdne Wojny: Akolita to dobrze przemyślany serial! Prosty odcinek z rozmowami daje dużo rozmaitych tropów.
Podobnie jest z relacją Sola z Mae. Z jednej strony łatwo zrozumieć, dlaczego mistrz Jedi nie wyczuwa podmiany: jest totalnie rozbity po śmierci Jecki i innych, więc jego zmysły są uśpione. Nie ma szans, by to odkryć. Zgodnie z przewidywaniami dokonuje tego Bazyl (cieszy, że rasa Tynnan stworzona w 1979 roku pojawiła się na ekranie!). Lee Jung-Jae znów pokazuje aktorską klasę. Idealnie gra mistrza Sola, który po piątym odcinku naprawdę intryguje. Wiemy, że miał związek z tym, że Jedi zrobili coś bardzo złego (o czym Nieznajomy doskonale wiedział). Niewątpliwie kolejny epizod udzieli nam odpowiedzi, bo reżyseruje go Kogonada, czyli osoba od trzeciego odcinka. Na pewno dostaniemy retrospekcje dotyczące tego, co tak naprawdę się wydarzyło. To jednak nie zmienia faktu, że ten epizod pokazuje Sola z jeszcze bardziej ludzkiej strony. Aktor znakomicie podkreśla targające nim emocje i – tak mi się wydaje – wyrzuty sumienia. Kreacja Koreańczyka jest imponująca, tym bardziej że nauczył się angielskiego dopiero na potrzeby roli. Sol od początku był postacią wzbudzającą pozytywne emocje, ale można było dostrzec, że jest w nim coś więcej. Relacja z Mae w tym odcinku nie zdradziła wiele, ale pozwoliła dobrze podkreślić stan, w jakim znajduje się bohater. Jest też pewne uproszczenie, które okazuje się dziurą logiczną: nie ma możliwości, by Sol wiedział, że Nieznajomy porwał Oshę. Może ją wyczuwać w Mocy dzięki ich relacji. To niepotrzebny błąd scenarzystów.
Jeśli chodzi o bliźniaczki – w ich wątku do głosu dochodzi moralna niejednoznaczność. Wielu widzów założyło, że Osha jest dobra, a Mae zła. Jednak odcinki podsuwały nam wiele tropów sugerujących coś zgoła odmiennego. Jeden fakt ma tutaj znaczenie: Mae nigdy nie chciała zemsty, ona szukała sprawiedliwości! W przeciwieństwie do Oshy – o czym mówił Sol. A to tym samym czyni ją o wiele bardziej podatną na nauki Nieznajomego i oddanie się Ciemnej Strony Mocy. Ostatnia scena – wizualnie nawiązująca do narodzin Dartha Vadera z Zemsty Sithów – jest w tej kwestii kropką nad i. Można śmiało założyć, że gdy Mae pozna prawdę o Brendok, jej podejście także ulegnie zmianie.
Ten odcinek serialu Gwiezdne Wojny: Akolita jest przejściowy, ale nie można go nazwać zapychaczem. Dzięki dialogom poznajemy informacje, które będą miały znaczenie przy rozwiązaniu tajemnic. Najbardziej zadziwia mnie, jak można było tak źle obsadzić mistrzynię Vernestrę! W książkach była znakomitą postacią, a w serialu jest tak nijaka, że to aż boli. Ładny pokaz bicza świetlnego nic nie zmienia. Liczyłem, że dowiemy się czegoś więcej w tym momencie. Pomimo dobrego klimatu w scenach Oshy i Nieznajomego pozostaje lekki niedosyt.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat