Gwiezdne Wojny: Andor: sezon 1, odcinek 12 (finał sezonu) - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 września 2022Gwiezdne Wojny: Andor dobiega końca. Czy finał dobrze podsumował znakomity serial?
Gwiezdne Wojny: Andor dobiega końca. Czy finał dobrze podsumował znakomity serial?
Pierwszym zaskoczeniem finału Andora jest osadzenie akcji w całości na Ferrix, czyli pozornie nic nieznaczącej planecie, na której wychował się Cassian. Śmierć Maarvy staje się punktem wyjścia do kulminacji wszystkich wątków. To stworzyło szansę na opowiedzenie ciekawej historii. Twórcy to wykorzystują i dają nam doskonałe podsumowanie motywu przewodniego Andora, czyli początku Rebelii. W końcu takie rzeczy nie dzieją się w świetle reflektorów w największych miejscach galaktyki. Iskra może pojawić się nawet w małej dziurze. Dostrzegamy to, co ma wpływ na powstanie buntu i nieudolne działania Imperium. Tony Gilroy rozpisuje to w finale genialnie. Buduje uczucie, że zaraz coś się wydarzy, więc napięcie rośnie z każdą sekundą, a atmosfera jest tak gęsta, że trudno ją pociąć mieczem świetlnym. Pierwsze sceny pogrzebu Maarvy i każdy kolejny etap z muzyką graną przez orkiestrę budują klimat i to ogromne oczekiwanie. Wreszcie dochodzi do konkluzji, która w jakimś stopniu jest przewidywalna, ale twórcy w taki sposób rozwijają wydarzenia, że tej przewidywalności w ogóle nie czuć. Tak naprawdę w tym momencie wszystko mogło się wydarzyć.
Gdy dochodzi do starcia mieszkańców z wojakami Imperium, widzimy prawdziwy pokaz sił. To nie jest Imperium, które da po głowie i tyle. Polecenie, by strzelać bez rozkazu do bezbronnych ludzi, przypomina, do czego zdolny jest ten reżim. Widzimy, jak poszczególne decyzje doprowadzają do zamieszek, a potem do kolejnych etapów powstawania Rebelii. Możemy być pewni, że wydarzenia na Ferrix, gdzie bez litości zabijani są buntownicy, będą motywować rzesze rebeliantów do walki. Tony Gilroy, budując wątek powstania Rebelii, przemyślał każdy jego element. Dzięki temu serial jest ważny nie tylko dla Star Wars. To inteligentna i poruszająca emocje produkcja dla widzów dorosłych, na którą czekaliśmy od dawna. Wnioski płynące z wydarzeń zostają na długo po obejrzeniu finału.
To kolejny odcinek, w którym wątek Cassiana jest najmniej interesujący. Nie oznacza to, że próba odbicia Bix jest źle rozpisana czy nudna. Po prostu wszystkie wydarzenia dziejące się obok generują więcej emocji i dobrze wprowadzanych pomysłów. W pewnym sensie ratunek Bix to formalność do odhaczenia, która musiała się tu znaleźć, ale pod kątem realizacji wszystko jest na swoim miejscu. Okazuje się, że Cassian jest bardziej rozgarnięty, niż do tej pory mogliśmy sądzić. Wątek Maarvy i Rebelii staje się ostatnim kluczem do przemiany Cassiana Andora. Z perspektywy całego sezonu widać, jak poszczególne elementy coś w nim zmieniały. A my możemy bić tylko brawa Tony'emu Gilroyowi i spółce. Dzięki temu seans Łotra 1 będzie zupełnie innym doświadczeniem, bo Cassian stał się lepszą postacią z ciekawą historią w tle.
Nieźle wygląda wątek Deedry oraz Syrila. Ich role w finale są od siebie różne. W pewnym sensie można poczuć, że obecność tego drugiego na Ferrix wydaje się troszkę wymuszona. Jednak pokazanie tej dwójki nadaje konfliktowi bardziej ludzki charakter. Panika Deedry, gdy dochodzi do zamieszek, udowadnia, że niektórzy imperialni są zbyt pewni siebie. Syril – w jakimś stopniu wybawca Deedry, którą tłum rozerwałyby na strzępy – staje się kimś, kto jedną decyzją prawdopodobnie zmienił całe swoje życie. Ta relacja będzie czymś szalenie interesującym w 2. sezonie. Człowieczeństwo po stronie Imperium jest jednym z najlepszych motywów serialu. Nie mamy dobrych i złych – jak w baśniowej Gwiezdnej Sadze. Potrafimy zrozumieć motywacje każdej postaci, co pozwala kibicować zarówno Deedrze, jak i Syrilowi.
W jakimś stopniu poświęcenie jest jednym z tematów przewodnich finału. Czuć to w wątku Mon Mothmy, która została zmuszona do tego, by wydać swoją córkę za syna gangstera. Ten finał podkreśla, że bycie w Rebelii wiąże się z poświęceniem wielu rzeczy dla sprawy. To samo czuć w wątku Cinty i Vel, które muszą poświęcić swój związek dla misji. Nie ma tu miejsca na osobiste pragnienia. Wydaje się, że twórcy próbują pokazać, że czasem trzeba podjąć decyzje niekoniecznie moralne.
Finał pierwszego sezonu Andora nie jest może najlepszym odcinkiem tego serialu, ale Tony Gilroy i jego ekipa wcale nie obniżyli lotów. Choć Cassian wydaje się najmniej ciekawy, to ostatecznie jego historia staje się najważniejsza. Pozwala zrozumieć, co miało na niego wpływ i co rozpaliło ogień Rebelii. Może i inne odcinki budziły większe emocje, ale finał spełnia swoją funkcję – jest idealną kropką nad i. Na uwagę zasługuje rozmowa Cassiana z Luthenem, która jest doskonale rozpisana i pokazuje rozwój bohatera.
Zresztą to samo można powiedzieć o scenie po napisach, która jest mniej więcej tym, czym cały finał. Dostajemy coś pozornie przewidywalnego i oczekiwanego, ale podanego w takiej formie, że stanowi to mocną i dobrą kulminację sezonu. Są emocje, dobre kreacje i odpowiednio rozłożone akcenty. Cały sezon Andora to wielki sukces Gwiezdnych Wojen, bo w końcu dostaliśmy znakomity serial dla dorosłych.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat