Heroes: Odrodzenie: sezon 1, odcinek 11 – recenzja
Do końca sezonu Heroes: Odrodzenie pozostały zaledwie trzy odcinki, a prezentowany kolejny etap prowadzący do kulminacji raczy widzów nudą, niedociągnięciami i nieciekawą historią.
Do końca sezonu Heroes: Odrodzenie pozostały zaledwie trzy odcinki, a prezentowany kolejny etap prowadzący do kulminacji raczy widzów nudą, niedociągnięciami i nieciekawą historią.
Od kilku odcinków krytykuję ten serial za to, co zrobiono z Parkmanem bez wyjaśnienia jego przemiany. Najwyraźniej ot tak ktoś wymyślił, że stara postać musi zostać czarnym charakterem, i chyba tylko Greg Grunberg był akurat chętny. Kłopot tym, że jest to nieprzekonujący absurd. Twórcy starają się w tym odcinku wyjaśnić jego motywy chęcią uratowania rodziny, z którą najwyraźniej nie jest za bardzo związany, ale kłopot w tym, że ani krzty w tym wiarygodności. Stary Parkman wierzyłby, że można uratować świat w inny sposób, i nie przeszedłby na ciemną stronę tak po prostu. Najnowszy odcinek jest kolejnym krokiem w stronę upadku nie tylko twórców serialu, ale także tego bohatera, którego decyzja pogłębia negatywne odczucia. Wielka szkoda, bo to jeden z najbardziej nieudanych zabiegów fabularnych Heroes Reborn.
W zasadzie wszystkie wydarzenia w ośrodku prowadzonym przez Parkmana rozczarowują albo raczą oczywistymi kliszami. Mamy śmierć księdza, szaleństwo Parkmana (a tak w ogóle - scena, w której poradził sobie z Haitańczykiem, jest strasznie nieprzemyślana i naciągana...) i obowiązkowy rozwój romansu pomiędzy bohaterami, którzy są nieprawdopodobnie obojętni, bo twórcy nie dali rady stworzyć żadnej więzi emocjonalnej.
Niby postać Katana Girl jest klimatyczna i na pewno pomysł na to, by pokazać bohaterkę prawie że żywcem wyjętą z anime, może się podobać. Ma urok, ale gdy przychodzi do scen akcji, oczy bolą. Ta aktorka jest niebywale sztuczna w scenach walki, a twórcy pozwalają jej robić różne rzeczy, gdy nie zastępują jej efekty specjalne lub dublerka. Zero umiejętności i do tego straszliwe niedopracowanie choreografii, przez co wygląda to po prostu tragicznie. Dlatego też cały pojedynek z siepaczem głównego czarnego charakteru w ogóle nie emocjonuje, bo dostajemy coś na bardzo słabym poziomie. Inspiracje anime w tym pojedynku psują dynamikę i w sumie jedynym pozytywnym elementem jest zakończenie walki. Katana Girl żegna się z serialem w sposób przeciętny, ale za urok ma jednak małego plusa.
Twórcom udaje się osiągnąć nadzwyczajny poziom irytacji w wątku Maliny. Pościg za nią i Collinsem jest nie tyle nudny, co denerwujący przez postać Phoebe i jej brata. Dawno nie było tak papierowej i irytującej pary w telewizji. Jedyna zaleta tego wątku jest taka, że raczej już ich w serialu nie zobaczymy.
Tommy nadal działa dla Eriki, ale przypuszczam, że po rozmowie z Katana Girl będzie czujny i uważny. Mam jednak obawy, że zabiegi fabularne wprowadzone w tym odcinku doprowadzą do oczywistego kierunku w kolejnych. Skoro Erika już wie, że Tommy oszczędził japońską wojowniczkę, najpewniej będzie ona go szantażować, skoro ma jego matkę i dziewczynę.
Heroes Reborn zaliczyło w tym sezonie zaledwie dwa dobre odcinki - te, w których skupiono się na starych, dobrych bohaterach. Gdy akcja jest całkowicie poświęcona nowym postaciom, robi się nudno, nieciekawie i nie ma tutaj żadnych emocji ani niczego, co mogłoby zaangażować. Send in the Clones nawet nie zasugerowało niczego interesującego na ostatnie dwa odcinki miniserialu. Szkoda.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat