Horizon Forbidden West - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 18 lutego 2022Przygody rudowłosej Aloy wreszcie doczekały się kontynuacji. Czy wyprawa na Zakazany Zachód okaże się udana?
Przygody rudowłosej Aloy wreszcie doczekały się kontynuacji. Czy wyprawa na Zakazany Zachód okaże się udana?
Horizon Forbidden West rozpoczyna się kilka miesięcy po kończącej Horizon Zero Dawn bitwie, jaką Aloy i jej towarzysze stoczyli o Południk. Zainfekowany tajemniczym sygnałem HADES (jedna z funkcji podrzędnych odpowiedzialnych za odnowienie życia na Ziemi po apokaliptycznym buncie maszyn) został pokonany. By uniknąć dalszego skażenia systemu, GAIA, sztuczna inteligencja odpowiedzialna za terraformację, dokonała samozniszczenia. Nie jest to jednak koniec problemów, bowiem świat zalewa tajemnicza plaga, a pozbawione nadzoru procesy pogodowe zaczynają zagrażać ludziom. Nasza rudowłosa bohaterka wyrusza więc na poszukiwania kopii zapasowej GAI, by zrestartować system i przywrócić porządek na świecie. Nie będzie to zadanie łatwe, bowiem Sylens, genialny uczony, który jak nikt poznał historię starego świata, postanawia zdradzić Aloy. Co gorsza, okazuje się, że wszelkie tropy dotyczące możliwej kopii zapasowej prowadzą na tytułowy Zakazany Zachód, gdzie nawet odważni i bojowi mieszkańcy królestwa Carja boją się zapuszczać.
Chciałbym napisać coś więcej o historii tej gry, ale nie mogę tego zrobić, by nie zepsuć Wam rozrywki. Zwłaszcza że ilość i jakość fabularnych twistów przyprawiłaby M. Night Shyamalana o rumieńce. A są one naprawdę z zaskakujące. Uświadamiają graczowi, jak mało wie o świecie, w jakim się znalazł. Historia napakowana jest emocjonującymi momentami, trzymającą w napięciu tajemnicą i gęstą akcją. Jednak Forbidden West to nie kalka fabularna. Przede wszystkim świat znacznie się rozrasta, a bohaterowie dojrzewają. Twórcy wspaniale uchwycili ciąg dalszy rozwoju Aloy z krnąbrnej i upartej neodzikuski z początku poprzedniej części w godną następczyni doktor Elizabeth Sobeck, czyli swojego genetycznego pierwowzoru. Świetnie widać to w scenach interakcji z innymi członkami drużyny, jak choćby z Varlem i Erendem, których znamy z Zero Dawn. Nasza bohaterka z samouka staje się mentorką, która pomaga innym zrozumieć, czym tak naprawdę jest ich świat.
Zdecydowaną większość czasu gry spędzimy w całkowicie nowym regionie, na zachód od granicy państwa Carja. Jest to obszerna lokacja, w której znajdziemy w zasadzie wszystkie możliwe strefy klimatyczne, począwszy od umiarkowanie ciepłych nizin, przez wysokie, spowite śniegiem szczyty gór, smagane wiatrem pustynie, aż po tropikalne wybrzeże delikatnie gładzone przez fale krystalicznie czystej wody, w której zresztą dane nam będzie nie tylko popływać, ale i - dzięki nowemu wyposażeniu - także nurkować bez ograniczeń. Nie jest to zresztą jedyna nowa metoda poruszania się, ale resztę zostawię Wam do odkrycia. Dodam tylko, że po raz pierwszy wzbijemy się w przestworza - i to na więcej niż jeden sposób. Eksploracja świata została w tej odsłonie znacznie poprawiona. Jest tu więcej aktywności - zarówno znanych, jak i zupełnie nowych, które nie tylko urozmaicają rozgrywkę, ale też powodują, że mapa jest mniej pusta niż w Zero Dawn. Wspomniane zadania są też bardziej zróżnicowane. Kotły wykorzystują nowe mechaniki, a wejście na Żyrafa to już nie tylko znalezienie najwyższego punktu i wskoczenie na jego szyję.
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Czeka nas wspinaczka w poszukiwaniu rzadkich surowców, nurkowanie, zwiedzanie ruin, podbijanie obozowisk bandytów czy też polowanie na drony i czarne skrzynki w pozostałych po wojnie wrakach. Oczywiście, nie zabraknie też walki z maszynami. A tych jest znacznie więcej niż poprzednio. Nie tylko spotkamy zupełnie nowe metalowe stwory, ale także i warianty tych znanych, które wymuszą na nas stosowanie zupełnie innych niż dotychczas taktyk - zwłaszcza kiedy spotkamy Alfy, czyli znacznie większe i potężniejsze wersje przeciwników.
Oznacza to oczywiście również nowe wyposażenie, by się z nimi rozprawić. Wyrzutnia włóczni, usprawniony granatnik, kilkanaście rodzajów pułapek. Dodano również zupełnie nowe rodzaje amunicji i efektów przez nie wywoływanych. System walki to właściwie połączenie Zero Dawn i dodatku do niego. Frozen Wilds polane sosem nowości. Powraca między innymi zanana z niego mechanika podtrzymywania napięcia cięciwy, by wzmocnić siłę strzału. Teraz jednak przypisana jako umiejętność pasywna do danego łuku. Broń i pancerze można ulepszać nie tylko za pomocą cewek i splotów, ale też zwiększając poziom sprzętu. W ten sposób też odblokowujemy nowe rodzaje amunicji czy bonusy do umiejętności. Trzeba podkreślić, że zmienił się nieco system wytwarzania i na przykład sakwa na butelki, zamiast posiadać określoną pulę miejsc dla każdego eliksiru osobno, współdzieli ją.
Przebudowano też drzewka rozwoju. Jest ich więcej, a każde z nich reprezentuje inny styl gry oraz broń, której się tyczy, uzupełniając go pasywnymi i aktywnymi umiejętnościami i talentami. Mamy nowe kombinacje ciosów włócznią, możliwość strzelania specjalnymi, wybuchowi strzałami czy też dosłownie spuszczenie ich deszczu na głowy wrogów. Używanie ich kosztuje jeden z dwóch nowych zasobów, wytrzymałość, która odnawia się w trakcie walki. Drugi to odwaga, dzięki której możemy użyć najpotężniejszych umiejętności, takich jak stanie się niewidzialnym czy czasowe znaczne zwiększenie obrażeń. Ścieżki rozwoju możemy dowolnie ze sobą łączyć, a ich bonusy się sumują. Jedynie przypływ odwagi możemy posiadać aktywny tylko jeden na raz. Wszystko bardzo się łączy, pokazując, że Forbidden West potrafi dobrze wykorzystać solidne fundamenty poprzedniej odsłony do zbudowania czegoś jeszcze lepszego.
Świat Horizona jest jeszcze piękniejszy. Zobaczymy to zwłaszcza w obszarach wodnych czy górskich, gdzie warunki pogodowe dodają jeszcze więcej efektów cząsteczkowych. Fani cyfrowej fotografii będą mieli mnóstwo zabawy z trybem foto. Ani razu nie miałem na PlayStation 5 problemów ze spadkiem płynności animacji. Muzyka jest wspaniała, nastrojowa i klimatyczna, nic dodać, nic ująć. Gra w pełni wykorzystuje zarówno adaptacyjne spusty kontrolera DualSense, jak i również haptyczne wibracje, sprawiając, że czujemy każdy krok, drgnięcie i wystrzeloną strzałę. Na pochwałę zasługuje niesamowita wręcz kreatywność polskich tłumaczy - jeśli chodzi o nazwy maszyn i lokacji. Przyznam szczerze, że jako mieszkaniec Warszawy parsknąłem głośnym śmiechem, gdy dotarłem do osady o wdzięcznej nazwie Złomianki.
Forbidden West to świetna kontynuacja, która jest ukłonem w stronę pierwszej części i jej bardzo obszernym rozwinięciem. Jeśli jesteście fanami przygód Aloy, to będziecie czuli się jak w domu, zaś jeśli jeszcze nie znacie tego świata, to... Na co czekacie?
PLUSY:
+ rozgrywka;
+ fabuła;
+ oprawa;
+ walka;
+ eksploracja;
+ postaci
MINUSY:
- upierdliwe szukanie surowców do ulepszeń sprzętu.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat