Krwawe gody
W szóstym odcinku Wikingów zabrakło scen batalistycznych, ale twórcy wynagrodzili nam to, serwując dynamiczny rozwój akcji i krwawe zakończenie. Emocji dostarcza również sam Ragnar, który nareszcie zaskakuje odważnymi decyzjami.
W szóstym odcinku Wikingów zabrakło scen batalistycznych, ale twórcy wynagrodzili nam to, serwując dynamiczny rozwój akcji i krwawe zakończenie. Emocji dostarcza również sam Ragnar, który nareszcie zaskakuje odważnymi decyzjami.
W drugiej serii Wikingów bogowie niezbyt sprzyjali Ragnarowi, a on sam nie miał zbyt wielu okazji, by wykazać się inicjatywą i wziąć los we własne ręce. Odejście Lagerthy wraz z Bjornem, nowa rodzina, brzemienne w skutkach zerwanie sojuszu z jarlem Borgiem, klęska w Wessex – to wszystko działo się de facto poza Ragnarem. Wydawało się, że również tym razem, wbrew własnej woli, Lothbrok zostanie zmuszony do podjęcia jakże niewygodnej decyzji. Na szczęście scenarzyści postanowili uśpić nieco czujność widza, by zaserwować mu jeszcze bardziej smakowite danie.
Do Kattegat przybywa król Horik, uboższy w ludzi oraz statki, których liczebność po wyprawie na ziemie brytyjskie nie pozwala snuć realnych planów ponownego ataku. Władca wpada jednak na szatański pomysł odbudowania sojuszu z jarlem Borgiem. Tego samego, który wcześniej nakazał zerwać. Horik dba wyłącznie o zabezpieczenie swoich interesów, nie przejmując się w ogóle tym, że to jego nieuzasadniona decyzja podkopała losy wyprawy na zachód i sprawiła problemy Ragnarowi. Wówczas dało się odczuć, że Horik specjalnie kłóci swoich prawdopodobnych rywali, by osiągnąć większe korzyści i poczucie bezpieczeństwa. Dotychczasowe zachowanie Horika, który zamiast rządzić, wydaje się raczej dzielić, powinno zresztą rodzić uzasadnione obawy wobec dalszych losów "przyjaźni" z Lothbrokiem – rosnąca popularność i sukcesy tego ostatniego mogą w niedalekiej przyszłości zagrozić pozycji króla. A sam Horik nie jest w ciemię bity. Wprawdzie zgodził się na wspólną wyprawę z Lothbrokiem, jednak wyłącznie dla uzyskania własnych korzyści. Do czasu, gdy wyczyny Ragnara nie zagrożą mu bezpośrednio, król będzie życzliwy i łaskawy. Niestety wydaje się, że ta godzina jest już bliska – co bowiem zrobi Horik wobec samowolnej decyzji Ragnara? Ostatnie sceny i spojrzenie Horika pełne przerażenia i zaskoczenia są bardzo sugestywne. Po raz pierwszy Ragnar wykazuje się nieprzewidywalnym zachowaniem i raczej Horik jest zdziwiony, że Lothbrook nie dał mu się zmanipulować. Sugeruje to jego rozmowa z Siggy, w której mówił o tym, że Ragnar próbuje grać w ich grę. Te momenty mówią, że jednak Lothbrook jest bardzo świadomy jej zasad.
Nie tylko jednak Horik założył, że Ragnar wykaże się niemal chrześcijańskim miłosierdziem, odpuszczając na chwilę Borgowi. I tu wracamy do przepowiedni, według której nad władcą z Jutlandii będzie unosił się orzeł, ale i sam jarl miał się owym orłem stać. Według mitologii skandynawskiej orzeł jest umiejscowiony na szczycie Yggdrasillu, drzewa świata, a jego postać często przybierał również Odyn. Przepowiednia, entuzjastycznie odebrana przez Borga jako wyraz boskiej opatrzności, widocznie uśpiła jego czujność. W Kattegat spotyka się więc ostatecznie cała trójka: Ragnar, król Horik i jarl Borg, a z pozoru sielankowy klimat wieczornej uczty w pewien sposób nasuwa skojarzenia z pamiętnym, przedostatnim odcinkiem trzeciego sezonu Gry o tron. Czujemy wręcz, że jeszcze tego wieczoru, tej nocy wydarzy się coś złego. Twórcy serialu umiejętnie stopniują napięcie aż do finałowej kulminacji, gdy przepowiednia dana Borgowi ma się spełnić w nader przewrotny sposób. Realizacja tych finałowych scen imponuje wyśmienitą atmosferą i zaskakującymi motywami. Mimo wszystko trudno było oczekiwać po Ragnarze takiego okrucieństwa (podpalenie stodoły). W tym cieszy postawa Rollo, którego przemiana staje się kompletna. Początkowe sceny zemsty pokazują go w innym świetle jako człowieka, dla którego honor jest najważniejszy i który nie opiera się na bezmyślnym barbarzyństwie (oszczędzenie brzemiennej kobiety).
[video-browser playlist="635139" suggest=""]
Największych emocji dostarcza jednak wątek Lagerthy, dzięki któremu zakończenie odcinka wbija w fotel i przenosi produkcję History w pobliże rejonów zarezerwowanych głównie dla tytułów HBO. Po wsparciu Ragnara w walce z jarlem Borgiem Lagertha nie ma wyboru, czuje się w obowiązku wrócić do męża. A jak nietrudno się domyślić, nie czeka jej tam raczej serdeczne powitanie – szczególnie po tym, jak postawiła na swoim, by pomóc byłemu partnerowi. Lista "przewinień" w oczach Sigvarda jest długa, a przecież temu lubującemu się w alkoholu, nadużywającemu agresji mężczyźnie nie trzeba wiele, by pałał żądzą zemsty. Napięcie rośnie, sprawy przybierają dramatyczny obrót, a sytuacja Lagerthy wydaje się wręcz przesądzona. Tym bardziej wydarzenia z ostatnich minut odcinka wprawiają w osłupienie. Dobrze, że scenarzyści ponownie dają się wykazać postaci Lagerthy, która w pierwszych odcinkach drugiego sezonu została nieco pominięta na rzecz Aslaug. Obecna partnerka Lothbroka w porównaniu z Lagerthą jest mało wyrazista, a jej postać często irytuje. Aslaug wydaje się posiadać pewne nadprzyrodzone zdolności, jednak obecnie skupia się raczej na przedłużeniu linii rodu, nie wnosząc nic istotnego do rozwoju wydarzeń.
W tym miejscu nie sposób nie nawiązać do kolejnej kobiety Wikingów, Siggy, która próbując odzyskać utraconą pozycję, wykonuje od jakiegoś czasu dość niejednoznaczne ruchy. Wydawało się, że wcześniej zaprzyjaźniła się z Lagerthą, a obecnie i z Aslaug, godząc się z losem. Ba, nawet związała się z Rollo, który aktualnie stoi murem za Ragnarem. A mimo to jej zachowanie niepokoi – desperackie próby zbliżenia się do króla Horika argumentowane dobrem Rollo to raczej niezbyt udana droga do odzyskania wysokiej pozycji w społeczności. Siggy przez większość odcinka wydaje się zagubiona - tak jakby myślała, że cel uświęca środki, ale trudno obejść się wrażeniu, że Horik ją bezwzględnie wykorzystuje. Siggy źle dobiera sojuszników i nie wyjdzie jej to na dobre.
Niestety słabo kształtuje się wątek Bjorna, a przecież ostatnio chłopak nieźle sprawdził się na polu walki w swojej pierwszej "dorosłej" bitwie i ponownie zamieszkał z ojcem. Ponadto według przepowiedni pewnego dnia pierworodny syn Lothbroka ma stać się bohaterem opowieści, dokonując wielkich czynów. Zanim do tego dojdzie, scenarzyści fundują młodzieńcowi (obowiązkowe?) pierwsze miłosne zauroczenie. Niby taki wątek jest konieczny, aby pokazać dojrzałość młodego Bjorna, ale na razie nie zachwyca ani nie dostarcza emocji. Nieźle prezentuje rolę kobiety służącej, która nie może pojąć, że Bjorn może ją lubić i nie oczekiwać od niej fizycznego zbliżenia. Dzięki takiemu zabiegowi twórcy pokazują kobiety tych czasów z różnych grup społecznych i robią to przekonująco.
Chwile oddechu zapewniają nam sceny z Wessex oraz wątek Athelstana, które dla wielu oglądających uchodzą za nużące. Tymczasem konfrontacja dwóch cywilizacji – pogańskiego, mistycznego świata Wikingów i tego w wydaniu chrześcijańskiego dworu królewskiego – nadaje ciekawego kolorytu. Czasy, w których osadzone są wydarzenia Wikingów, to okres kształtowania się chrześcijańskiej Europy – przyjęcie tytułu cesarza przez Karola Wielkiego w 800 r. zakończyło pewną epokę, wyznaczając granice między cywilizowanym Zachodem a ludami barbarzyńskimi, czyli poganami. Umacnianie jednolitej wiary wśród podbijanych przez Karola Wielkiego ludów było również środkiem do celu, czyli unifikacji nowego imperium, pierwszego takiego w zachodniej Europie od czasów upadku cesarstwa rzymskiego. W serialu król Eckbert wydaje się być jednak zafascynowany kulturą i wierzeniami pogan – ostatni odcinek Wikingów jedynie ową fascynację potwierdza. Tym samym sensu nabiera również wyratowanie Athelstana z rąk żądnych zemsty mieszkańców Wessex. To właśnie jemu, postaci, która zetknęła się zarówno ze światem pogan, jak i chrześcijan, władca pokazuje ukrytą komnatę z pozostałościami sztuki Rzymian, wprowadzając nas w nieco nostalgiczny klimat. Da się jednak odczuć, że król Eckbert coś ukrywa i nie jest do końca szczery z Athelstanem. Na pewno jego "przyjaźń" z kompanem Ragnara ma drugie dno.
Bez wątpienia dwójka bohaterów – Ragnar i Athelstan – jeszcze się spotka. Kto wie, czy wtedy były protegowany Lothbroka nie będzie pełnił roli zaufanego doradcy króla Eckberta? Na tę konfrontację warto czekać, podobnie jak na kolejny odcinek Wikingów. Drugi sezon niezmiennie emocjonuje, a ostatnie epizody podnoszą poprzeczkę jeszcze wyżej.
Poznaj recenzenta
DariaPoznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat