Lady Sif z Asgardu
Szumnie zapowiadany gościnny występ Jaimie Alexander w roli Lady Sif z filmu Thor: Mroczny świat okazuje się wielkim rozczarowaniem.
Szumnie zapowiadany gościnny występ Jaimie Alexander w roli Lady Sif z filmu Thor: Mroczny świat okazuje się wielkim rozczarowaniem.
Problemem tego odcinka jest kompletnie wtórna i pozbawiona ikry fabuła. Świetnie, że występują aż dwie postacie z Asgardu, ale wykorzystanie Lorelei jest okrutnie sztampowe. Motyw kobiety z mocą władania mężczyznami był eksploatowany wielokrotnie i przeważnie lepiej - choćby wiele lat temu w Stargate SG-1. Gdyby jeszcze twórcy Agentów... potrafili się bawić schematem, to brak oryginalnego pomysłu można by było wybaczyć, ale niestety tutaj polegli na całej linii. Jest przewidywalnie i bardziej banalnie niż w jakiejkolwiek produkcji Marvela.
Postać Lorelei jest intrygująca i ma charyzmę, lecz jej wykorzystanie pozostawia wiele do życzenia. Momentami podejmuje absurdalne decyzje. Czy naprawdę w barze ktokolwiek z Asgardu mógłby pomyśleć, że Lady Sif nie poradzi sobie z kilkoma zwykłymi zakapiorami? Można rzec, że kwintesencją słabego poziomu tego odcinka jest pierwsza wspólna scena Warda i Lorelei. Przecież doskonale wyjaśniono na briefingu przed misją, jakie ma ona moce, więc dlaczego agent niczym niedoświadczony młokos z wzrokiem tęskniącym za rozumem w ogóle pozwala jej się do siebie zbliżyć? To się całości nie trzyma. Tutaj nie ma nawet co winić aktora, że dostaje w scenariuszu postać, której decyzje dalekie są od mądrych.
[video-browser playlist="634973" suggest=""]
Spotkanie Coulsona z Lady Sif jest pierwszym krokiem w kierunku odkrycia, kim był tajemniczy kosmita z poprzedniego odcinka. Wówczas, biorąc za podstawę komiksy Marvela, spekulowałem, że to Kree, gdyż wizualnie najbardziej przypominał tę rasę. Teraz, gdy nazwa ta pada z ust Lady Sif, wszystko zaczyna nabierać kształtu (zwłaszcza że czarny charakter Strażników Galaktyki należy do tej rasy, więc czemu by w jakiś sposób nie nawiązać do tego w serialu?). Na razie dostajemy niewiele informacji, więc trudno cokolwiek tutaj ocenić. Na plus wypada relacja Coulsona ze Skye, którzy tworzą duet szukający odpowiedzi. Zaskoczenie w scenie po napisach jest dość spore. Wygląda na to, że Melinda May pracuje bezpośrednio dla Fury'ego. Czyżby miała pilnować Coulsona i obserwować jego zachowanie? Bez wątpienia jest to wątek ciekawy i wart rozwinięcia.
Przed całkowitą porażką spowodowaną sztampowym pomysłem, marną akcją (pojedynek Lorelei z Sif to parodia...), bezceremonialnie drewnianym Wardem i brakiem emocji odcinek próbuje bronić się resztą bohaterów. Skye, Simmons, May, a nawet Fitz w scenach w samolocie pokazują się z dobrej strony i w żadnym razie nie irytują. Zaczynam odnosić wrażenie, że serial nabrałby rumieńców, gdyby pozbyto się Warda.
Agenci T.A.R.C.Z.Y. w swoim dość istotnym crossoverze z filmami bardzo rozczarowują, dostarczając odcinek wtórny, pozbawiony emocji i pomysłu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat