Marvels. Wydanie Jubileuszowe - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 31 maja 2024Marvels. Wydanie Jubileuszowe jest ponadczasowym komiksem, który jak żaden inny zasługuje na miano arcydzieła. Oto nasza recenzja.
Marvels. Wydanie Jubileuszowe jest ponadczasowym komiksem, który jak żaden inny zasługuje na miano arcydzieła. Oto nasza recenzja.
Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że w swojej karierze recenzenckiej nie przyszło mi oceniać lepszego komiksu. Marvels. Wydanie Jubileuszowe, który właśnie ukazał się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Mucha Comics, to powieść graficzna ze wszech miar legendarna i nawet po 30 latach od swojej premiery wciąż wydaje się kwintesencją tego, czym są opowieści o superbohaterach. Autorzy, scenarzysta Kurt Busiek i rysownik Alex Ross, w tej przełomowej historii piszą swoisty list miłosny do trykociarzy Domu Pomysłów, jednocześnie próbując przeprowadzić unikalną, działającą również na metapoziomie wiwisekcję określenia postawy ludzkości względem istot z nadprzyrodzonymi mocami. Z jednej więc strony recenzowany tytuł umożliwia nam przyjrzenie się rozciągającej się na przestrzeni kilku dekad historii uniwersum Marvela, z drugiej natomiast mamy tu do czynienia z wyjątkową refleksją nad całą branżą komiksową i jej superbohaterskim fundamentem. Marvels to w dodatku prawdopodobnie najpiękniejsza powieść graficzna wszech czasów - rysunki Rossa są tak doskonałe, że niektóre ze stworzonych przez niego obrazów mogą zostać z nami do końca życia i w tym stwierdzeniu nie ma ani grama przesady. Pójdę nawet krok dalej i napiszę, że rzeczony komiks stał się dobrem i dziedzictwem ludzkości. Nie sposób polecić go konkretnej grupie osób; być może najcudowniejsze jest w nim to, że na najgłębszym poziomie należy do nas wszystkich.
Akcja rozpoczyna się pod koniec lat 30. XX wieku, gdy dochodzi do powołania do istnienia pierwszego z superbohaterów, Ludzkiej Pochodni - to właśnie to wydarzenie rozpoczyna erę tytułowych Cudownych. Prawdziwym majstersztykiem jest fakt, że Busiek i Ross zdecydowali się przedstawić ją czytelnikom nie z perspektywy większych niż życie postaci, a oczami zazwyczaj pozostających w ich cieniu, zwykłych osób. Pełnoprawnym protagonistą i zawiadowcą w tej cudowności jest przecież fotograf Phil Sheldon, początkowo ukazany jako młody i rezolutny dziennikarz, który zdjęciami obrazującymi herosów chce w swoim fachu zaistnieć. W miarę upływu lat jego podejście do powierzonych mu zadań zawodowych i obcowania z superbohaterami zaczyna się jednak zmieniać. Dojrzewa nie tylko główny bohater, ale i otaczający go świat, na którym działania Cudownych i ich wrogów odciskają coraz trwalsze piętno. Oczami Sheldona spoglądamy więc na wiekopomny bój Fantastycznej Czwórki z Galactusem, skazanych na społeczny ostracyzm X-Menów czy Spider-Mana, który będzie musiał zmagać się ze śmiercią swojej pierwszej miłości, Gwen Stacy. Dekada po dekadzie odkrywamy, że ludzkość w ekspresowym tempie zmienia swój stosunek do herosów, próbując albo nauczyć się z nimi współistnieć, albo podjąć działania mające de facto na celu zniwelowanie ryzyka. Pojawienie się na Ziemi superbohaterów nie przyniosło w końcu wyłącznie piękna i nieustannego podziwu; każdy heroiczny czyn idzie tu ramię w ramię z tragedią, której wielu z nas w popisach trykociarzy widzieć nie chce. Dzięki Sheldonowi chyba nie będzie innego wyjścia...
Choć Marvels można czytać jako jedyną w swoim rodzaju kronikę Domu Pomysłów, która w piekielnie inteligentny sposób meandruje po labiryncie Złotej, Srebrnej i Brązowej Ery Komiksu, jeszcze mocniej uderza fakt, że najważniejsza w tej historycznej podróży wydaje się jej warstwa emocjonalna. Busiek i Ross w swojej opowieści zrobili coś, czego żadnemu twórcy przed nimi się nie udało - lub przynajmniej nie w takiej skali. Fundamentem wędrówki po mniej lub bardziej znanych zakątkach Marvela staje się więc to, co można wyczuć: w sobie w trakcie lektury bądź w umyśle danej postaci. To o tyle przewrotne, że punktem wyjścia jest tu przecież wpisany w zdjęcia obiektywizm, dokumentacja wydarzeń. A jednak w ostatecznym rozrachunku liczą się emocje i uczucia, które przyszły wraz z Cudownymi. Wszystkie te uniesienia, smutki, rozbudzone do granic nadzieje, wygrane bitwy i przegrane sprawy. Odkrywanie Domu Pomysłów i jego współczesnych bogów z tej perspektywy samo w sobie staje się fascynujące. Tym bardziej, że w zamyśle Busieka i Rossa szkicowanie odrobinę nadnaturalnego w wydźwięku pejzażu jest równie ważne, jak spoglądanie w zakamarki ludzkiej natury. Dlaczego boimy się tego, czego nie znamy? Kto strzeże strażników? Czy cel zawsze uświęca środki? Twórcy komiksu sięgają po znane i sprawdzone schematy, próbując je z jednej strony odświeżyć, a z drugiej uczynić z nich okazję do bardzo głębokiej i chyba niemającej analogii w całej historii medium refleksji nad erą superbohaterów. Jeśli w tej branży istnieją tytuły, które wyprzedzają swoje czasy, Marvels z pewnością do nich należy. Równie dobrze mógłby ukazać się dziś, a jego wartość byłaby dokładnie taka sama. To w końcu ponadczasowa nostalgia, jakaś przedziwna i trudna do jednoznacznego zaklasyfikowania cząstka naszej natury, która została zeń wyrwana i wrzucona w świat naznaczony działaniem bogów. Już zawsze miłośnicy trykociarzy będą zastanawiać się nad tym, w jaki sposób autorom udało się ją uchwycić. Czapki z głów.
W przeszłości już kilkukrotnie miałem okazję recenzować komiksy ilustrowane przez Alexa Rossa. Po latach dochodzę do wniosku, że w dalszym ciągu nie jestem w stanie znaleźć odpowiednich słów na opisanie mojego zachwytu nad pracami genialnego artysty, który nie bez powodu był już nazywany "Michałem Aniołem branży komiksowej". W Marvels jego hiperrealistyczne, imitujące fotografie i zarazem dzieła malarskie rysunki uderzają z potworną mocą. Są tak namacalne, jakby ich odbiorca mógł dotknąć przedstawionego przez Rossa świata i na trwałe się w nim zanurzyć. Dom Pomysłów jeszcze nigdy nie wyglądał tak, nomen omen, cudownie - to przecież rzeczywistość tętniąca życiem, która poprzez swoje obrazy osadza się głęboko w naszym krwiobiegu.
Tak, Marvels bez dwóch zdań jest arcydziełem, a zaproponowane przez Mucha Comics Wydanie Jubileuszowe bezsprzecznie najlepszą z edycji, które jak do tej pory ukazały się w naszym kraju. Liczy sobie ono aż 506 stron, oferując odbiorcom morze dodatków: nowy epilog, obszerne komentarze scenarzysty i rysownika czy upublicznioną kilka lat temu z okazji 25. rocznicy premiery galerię okładek alternatywnych. Nie miejcie więc żadnych złudzeń - Marvels stanie się najważniejszą pozycją w Waszej komiksowej biblioteczce i istnieje spora szansa, że będziecie do niej wracać wielokrotnie. Głównie dlatego, że ta fenomenalna opowieść sama w sobie jest wehikułem czasu, który przeniesie Was do początków wszystkich światów Marvela, oferując zupełnie nową perspektywę ich powstania. Jeśli chcecie poczuć i dotknąć historii, lepszej okazji już nie znajdziecie.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat