MEN - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 3 czerwca 2022MEN to nowy film Alexa Garlanda, wizjonerskiego reżysera Ex Machiny i Anihilacji. Oceniam.
MEN to nowy film Alexa Garlanda, wizjonerskiego reżysera Ex Machiny i Anihilacji. Oceniam.
Alex Garland, ostatnio znany widzom przede wszystkim z dokonań na polu science fiction, postanowił spróbować sił w innym gatunku. Tak otrzymaliśmy thriller psychologiczny - podszyty pewną dawką horroru, z mocnym i ważnym tematem społecznym. Mamy zatem główną bohaterkę, która postanawia wyjechać na angielską wieś, aby odpocząć i przepracować traumę związaną ze śmiercią męża. Pozornie spokojna wycieczka przeradza się w walkę z demonami. I to dosłownie, bo kobietę zaczynają prześladować tytułowi mężczyźni. Mimo że na papierze Men może wydawać się najlepszym dziełem Garlanda, to niestety jest on jednym ze słabszych w jego karierze. Słabszym, ale nie najgorszym.
Garland pada ofiarą swojej kreatywności. Na początku produkcji pomyślałem, że dostanę klimatyczny horror/thriller oparty na domysłach, a nie dosłownym straszeniu. Reżyser umiejętnie budował aurę zaszczucia wokół głównej bohaterki i spokojnie prowadził ciekawą narrację. Niestety, wszedł później w sferę alegorii i metafor.
Twórca zagłębia się w warstwę symboliki, ale koniec końców gubi się w niej, co doskonale widać w trzecim akcie filmu - myślę, że dla wielu osób będzie on niezrozumiały. To wszystko wygląda tak, jakby nawet filmowiec nie wiedział, o co dokładnie chodzi w tej opowieści. Wszystko można było przekazać o wiele lepiej, bez przechodzenia w przestylizowaną sferę. Garland uwielbia poruszać w swoich filmach społeczne kwestie. Szkoda, że w wypadku MEN zapomniał, że mniej znaczy więcej.
Tak naprawdę to nie jest zły film, ale mam wrażenie, że Garland do końca nie wiedział, jak przekazać to, co miał w swojej głowie. Wydawać by się mogło, że wszystko się zgadza, jednak koniec końców wychodzi się z seansu z poczuciem, jakby pozostawiono nas ze zbyt wieloma pytaniami. Do połowy filmu tematy męskiej mizoginii (tak, jest też żeńska odmiana, sprawdziłem), społecznego zaszczucia kobiet oraz wymuszonego poczucia winy głównej bohaterki naprawdę świetnie wybrzmiewają i dają do myślenia. Dwa pierwsze akty pokazują, że nie trzeba bawić się w kolejne poziomy metafor, aby subtelnie, jednak z odpowiednią mocą przekazać widzowi ważne przesłanie społeczne. Szkoda tylko, że Garland nie trzyma się tego toru przez cały film i popada w dziwną autoparodię swojego stylu.
Na szczęście aktorsko produkcja trzyma bardzo dobry poziom. Jessie Buckley jest naprawdę zjawiskowa w swojej roli. Aktorka udowadnia, że nie trzeba szarżować, żeby przekazać całe spektrum emocji. Chociaż nie ukrywam, że miałem pewien problem z podejściem do jej postaci pod koniec - z tym całym motywem final girl. To samo tyczy się Rory'ego Kinneara, który musiał wziąć na swoje barki kilka ról. Od razu zaznaczę, że nie wszystkie są równe i warte uwagi, ale ostatecznie aktor potrafi odnaleźć coś interesującego w każdej postaci.
Trzeba przyznać, że MEN to naprawdę dobrze zrobiony film, do czego Garland nas już przyzwyczaił. Zdjęcia budują wciągający klimat. Twórcy łączą pełne uroku i koloru kadry z tymi mrocznymi, które sprawiają, że nie chcielibyśmy znaleźć się na miejscu głównej bohaterki. Z obrazem współgra muzyka, czego doskonałym przykładem jest scena z echem w tunelu. Ta melodia wybrzmiewa w głowie jeszcze długo po seansie. Podsumowując: MEN to projekt, który w swoim zamyśle miał być czymś o wiele lepszym. Dobre aktorstwo i realizacja mieszają się bowiem z trudną do okiełznania, bardzo poetycką wizją reżysera.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat