Miasto cieni - recenzja serialu
Miasto cieni od Netflixa to hiszpańska produkcja, która w niektórych miejscach przypomina adaptację powieści Dana Browna, tyle że zamiast na da Vincim skupia się wokół twórczości Antonio Gaudiego. W tle dostajemy zagadkę, makabryczne morderstwa i piękną barcelońską architekturę.
fot. Netflix
Kryminał to gatunek filmowy, który nigdy nie zostanie do końca wyeksploatowany. Możliwości kreacyjne są w nim niemal nieograniczone, można osadzać swoją historię w każdym czasie i każdym miejscu, można nadawać bohaterom najprzeróżniejsze motywację. Miasto cieni od Netflixa to połączenie opowieści o zemście z pozornym mistycyzmem i magią stojącą za słowem „masoni” czy raczej „wolnomularze”. Fakty mieszają się tutaj z wyolbrzymionymi legendami, a pod tym wszystkim kryje się niezwykle przyziemna puenta o potwornościach ludzkiej natury.
Jednym z największych atutów serialu jest uczynienie samej Barcelony ważnym bohaterem historii. Poznajemy nieco bliżej to jedyne w swoim rodzaju miasto, które jest żywą wizytówką przestrzennego surrealizmu. Rzeźby, konstrukcje i instalacje autorstwa Gaudiego przewijają się w każdej minucie seansu i nadają mu ogromnego kolorytu. Są urozmaiceniem, pięknym drugim planem, od którego trudno oderwać wzrok i który sprawia, że lepiej przyswaja się skomplikowaną choć delikatnie przewidywalną fabułę.
Policjant mierzący się z demonami przeszłości, mający problemy w życiu prywatnym. W separacji z żoną, nielubiany przez przełożonych, zawieszony i tymczasowo przywrócony do służby. Gdzieś słyszeliście już taki opis? Dziesiątki razy. Główni bohaterowie tego typu seriali zazwyczaj nie odchodzą zbyt daleko od sztampowego wizerunku. Dodatkowo muszą mieć partnerkę, która służy jako nieoceniona podpora, w spokoju wsłuchująca się w wyrzucane z siebie problemy. Odstępstwa są zawsze minimalne, a schemat powielany, ale nie przeszkadza to aż tak mocno w odbiorze. Oczywiście pod warunkiem, że sprawa kryminalna jest angażująca. W przypadku Miasta cieni można uznać, że zostało to spełnione.
Kilka wątków trzeba ocenić jako naprawdę udane. Moralność zawodu dziennikarza śledczego, patologiczne podążanie za głośnym tematem, wiara w swoją nietykalność. To wszystko tyczy się jednej bardzo ważnej postaci drugoplanowej, za pomocą której twórcy chcą przekazać swoje spojrzenie na te właśnie kwestie. I doskonale im się to udaje. Śledzenie tych wątków jest najciekawsze z całego serialu. Po przeciwnej stronie stoi niestety chaotyczny, rwany obraz przeszłości głównego śledczego, który nie wnosi zbyt wiele, a w wielu chwilach delikatnie zakłóca płynność serialu. To niemal zupełnie niepotrzebny dodatek, który nie rzutuje na historię i nie ma dla niej najmniejszego znaczenia. Gdzieś pośrodku skali należy umieścić wątek typowej komendy z kryminalnych produkcji, przeżartej korupcją, ambicjami i wzajemnymi animozjami, które wpływają na przebieg śledztwa.
Miasto cieni nie jest niczym odkrywczym, ale w sposób umiejętny prowadzi fabułę tak, by nie zmęczyć widza, nie wynudzić go, a wręcz zaangażować w seans. Ten serial wywołuje emocje, ukazuje postawy, które wstrząsają i oburzają. To solidna produkcja, po której od początku wiadomo, czego się spodziewać. Miasto cieni nie zawodzi, serial powinien dawać wystarczającą satysfakcję zarówno wielbicielom kryminałów, jak i ludziom chcącym poobcować nieco z niemal mistycznymi legendami wielkiego miasta. Nie jest to projekt wielce ambitny, ale nie można powiedzieć, by marnował swój potencjał, albo w jakiś szczególny sposób nie poradził sobie z podjętym tematem. Jest to serial jak najbardziej do obejrzenia, bez żałowania straconego nań czasu.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
Lekkie TOP 10