„Mike Tyson. Moja prawda”: Prawdziwie i bezwzględnie – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 listopada 201448 lat temu narodziła się legenda, "Żelazny Mike", który po osiągnięciu szczytu sportowej kariery spadł na samo dno. Swoje doświadczenia związane z dzieciństwem, boksem i kobietami spisał w wulgarnej autobiografii. "Mike Tyson. Moja prawda" oddaje styl bycia Mike’a, który znamy z przekazów medialnych, ale pokazuje również jego inne, nieznane oblicze.
48 lat temu narodziła się legenda, "Żelazny Mike", który po osiągnięciu szczytu sportowej kariery spadł na samo dno. Swoje doświadczenia związane z dzieciństwem, boksem i kobietami spisał w wulgarnej autobiografii. "Mike Tyson. Moja prawda" oddaje styl bycia Mike’a, który znamy z przekazów medialnych, ale pokazuje również jego inne, nieznane oblicze.
Żaden sportowiec nie pokusił się o to, żeby w tak surowy sposób opisać swoją karierę sportową i całe dotychczasowe życie, od lat najmłodszych po wielki upadek i powrót do normalności. W przeszłości wielokrotnie mieliśmy do czynienia z podobnymi zachowaniami ikon sportu, ale nigdy wcześniej nie była to tak brutalna prawda jak w przypadku biografii "Żelaznego Mike'a".
Historia najmłodszego mistrza świata wagi ciężkiej w historii boksu niczym nie różni się od początków innych sław boksu czy wybitnych sportowców. Mike urodził się na Brooklynie jako 3 dziecko Lorny i Purcella Tysona. Swojego biologicznego ojca nie uważał za wzór do naśladowania. Tyson pisze w swej autobiografii, że chyba nigdy w życiu go nie widział; ojcowską więź nawiązał z kolejnym partnerem matki - Jimmym Kirkpatrickiem.
Dzieciństwo "Bestii" nie było najłatwiejsze, problemy finansowe spowodowały, że rodzina często przenosiła się z miejsca na miejsce, a każdy kolejny "dom" był o klasę gorszy od poprzedniego. Mike, żeby przetrwać, musiał sam o siebie zadbać - matka zamiast dziećmi zajmowała się kolejnymi mężczyznami. 7-letni chłopak trafia na ulicę, gdzie nie jest mu łatwo. Przestępczość w tamtych czasach, szczególnie w murzyńskich dzielnicach Nowego Jorku, była czymś normalnym. Albo byłeś z nami, albo przeciwko nam. Mike zbyt dużego wyboru nie miał. To spowodowało, że już jako młody chłopak szybko popadł w konflikt z prawem. Tyson wcześniej trafił do ośrodka dla trudnej młodzieży niż nauczył się płynnie czytać i pisać. Nowojorskie placówki wychowawcze były dla niego drugim domem.
Okres dorastania odcisnął na nim piętno, które ciągnęło się przez całą karierę sportową, a także poza nią. Nawet kiedy był u szczytu, często wracał do Brownsville, miejsca, skąd pochodził, by z kumplami z dzielni obrabować jakieś mieszkanie, czym wprawiał w zakłopotanie i stwarzał problemy dla swoich promotorów i menadżerów. Mike Tyson był trudnym dzieckiem i trudnym w prowadzeniu pięściarzem.
Opis dzieciństwa do momentu spotkania z włoskim trenerem Cusem d’Amato to prawdziwe piekło dla dzieciaka, który ma mniej niż 14 lat. Tylko podstarzały Włoch umiał przemówić "Bestii" do rozumu. To on wbił Mike'owi do głowy, że może zostać najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej. Tyson wykonywał polecenia d’Amato, sumiennie podchodził do treningów - był to zupełnie inny chłopak w porównaniu do tego z pierwszych rozdziałów "Mojej prawdy". Czuł ciągotkę do starego trybu życia, ale potrafił to zwalczać w zarodku. Dla Mike’a przygarnięcie pod dach d’Amato było zbawieniem, którego potrzebował. Wielokrotnie podkreśla w książce i wywiadach telewizyjnych, że jest tu, gdzie jest, tylko dzięki Cusowi. Niestety, pierwszemu trenerowi "Żelaznego Mike'a" nie było dane obejrzeć, jak jego protegowany zdobywa w rewelacyjnym stylu pierwsze mistrzostwo świata, pokonując Trevora Berbicka w 1986 roku.
Kolejne rozdziały książki opisują filozofię przygotowywania się do walk z poszczególnymi przeciwnikami. Sporo miejsca Tyson poświęca pamiętnym hańbiącym walkom (nie tylko dla niego) z Lenoxem Lewisem, Evanderem Holyfieldem czy "ostatnią nadzieją białych" - Andrzejem Gołotą. Tyson z perspektywy czasu ocenia swoje zachowanie negatywnie, nie przebiera w słowach, sprawy nazywa po imieniu. "Cipki były dla mnie najważniejsze" – pisze. Nic poza tym się nie liczyło. Do walk podchodził tak, jak mu się chciało; często poprzedzane one były ostro zakrapianymi imprezami, na których alkohole różnej maści stanowiły najlżejsze ze środków. Fetowanie kolejnej wygranej przez nokaut kończyło się w podobny sposób. Seks, alkohol i narkotyki w ilościach niesamowitych - tym żył Mike u szczytu swej kariery bokserskiej. To też spowodowało jego upadek.
Czytaj również: Ghost Rider przyjechał do Polski
Autobiografia "Żelaznego Mike’a" to szczere wyznanie grzechów młodości i dorosłego życia, w którym Tyson nie potrafił się odnaleźć w pełni. Winą za to obarczał swoją matkę, która nie potrafiła go należycie przystosować do życia w społeczeństwie. Wszystko, co o nim wiedział, wyciągnął z lat młodości z ulic Brooklynu. Tyson miał pieniądze, górę pieniędzy, ale nie potrafił nimi należycie zarządzać. Szastał kasą na lewo i prawo, wiązał się z kobietami, którym zależało tylko na jego zarobkach, następnie rozwodził się z nimi, co kosztowało go mnóstwo nerwów i utratę majątku. Tak, Tyson, opisując teraz tamte wydarzenia, pisze o sobie "El Debilo". Żeby do tego dojrzeć, potrzebował czasu.
Opowieść o życiu Tysona to raczej tragiczna historia nadająca się do ekranizacji. Pewnie prędzej czy później takiej prawdziwej się doczekamy. Życie boksera nie było usłane różami, problemy z młodości przeistoczyły się w problemy życia dorosłego. Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej w historii boksu podążał ścieżką swoich idoli - Joe Lousa i Jacka Dempseya. Historia opowiedziana przez Tysona i spisana przez Larry’ego Slowmana jest bardzo skrajna; z jednej strony ukazuje Mike’a jako bezwzględnego potwora w ringu i poza nim, z drugiej pokazuje jego oblicze filantropa i miłośnika gołębi, człowieka z problemami.
Pomiędzy kolejnymi alkoholowo-nakrotykowymi libacjami Mike potrafił swoimi drogimi samochodami udawać się do slumsów niemal każdego miasta, w którym miał stoczyć walkę, i kupować bezdomnym, ubogim dzieciakom wszystko, czego zapragnęły. Wiedział, co one czują - w końcu pochodził z podobnego miejsca, gdzie tylko poprzez walkę na ulicy można było przetrwać. Jedno z większych negatywnych wrażeń odcisnęła na nim wizyta w Meksyku. Nie zdawał sobie sprawy, że tam panuje takie ubóstwo, że gdzieś na świecie są dzieciaki, które mają jeszcze gorzej niż on za młodu. Lekką ręką wydał tam kilkaset tysięcy dolarów, by pomóc tym nieszczęśnikom.
Te i podobne zdarzenia, o których szeroko rozpisuje się Mike Tyson, nie pomogły mu uniknąć oskarżenia o gwałt i więzienia. Swoje odsiedział, chociaż cały czas przyznaje, że jest niewinny i został skazany za "najdłuższą minetę, jaką kiedykolwiek zrobiono podczas gwałtu". Zresztą sprawa Mike Tyson kontra Desiree Washington otwiera liczącą blisko 600 stron niesamowitą historię człowieka, który na zawsze odmienił oblicze współczesnego boksu.
Czytaj również: „Bardzo polska historia wszystkiego”, czyli czy James Bond był Polakiem?
"Mike Tyson. Moja prawda" z jednej strony ukazuje charakter bezwzględnego człowieka, mającego cel w życiu, potwora z krwi i kości, który trząsł całym bokserskim światkiem; z drugiej strony wzrusza i ujawnia oblicze potulnej "Bestii", której nie znaliśmy. Tyson w książce postanowił przedstawić swoje życie takim, jakie było i jest. Nie zatajał niczego, nie koloryzował. Jako prosty chłopak stosuje prosty, często wulgarny język, od którego włos się jeży. Czy książka ta jest "najbardziej męską biografią w historii sportu", jak wydawnictwo Sine Qua Non ją reklamuje? Zdecydowanie. "Moja prawda" to odzwierciedlenie "Żelaznego Mike’a" w pełnej krasie. To historia mistrza boksu, która jednocześnie wzrusza i przeraża treścią.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat