Miłosne konstelacje
Zarówno tytuł, jak i okładka książki Katarzyny Błeszyńskiej skojarzyć mogą się z typowym harlequinem. Nic bardziej mylnego. „Miłosne konstelacje” wcale nie są ckliwą historyjką o miłości.
Zarówno tytuł, jak i okładka książki Katarzyny Błeszyńskiej skojarzyć mogą się z typowym harlequinem. Nic bardziej mylnego. „Miłosne konstelacje” wcale nie są ckliwą historyjką o miłości.
Katarzyna Błeszyńska debiutowała w 2010 roku powieścią „Ciepła głód”. Z wykształcenia jest dziennikarką oraz radcą prawnym. Zanim zaczęła pisać książki, pisała teksty piosenek. Pod koniec zeszłego roku ukazała się najnowsza powieść Błeszyńskiej – „Miłosne konstelacje”.
Teoretycznie to zwykła miłosna historia jakich wiele we współczesnych powieściach. Jednak w jakiś magiczny sposób autorce udało się przekazać tę opowieść w prosty, ale poruszający do głębi sposób. Poznajemy historię dwójki zwykłych ludzi. Wraz z główną bohaterką cofamy się o dziesięć lat, by rozliczyć się z przeszłością, która wciąż daje o sobie znać.
Maria i Mariusz to studenci prawa, którzy wchodzą w dorosłość szukając po drodze siebie i swojego przeznaczenia. Zakochują się w sobie niemal od pierwszego wejrzenia, a ich związek właściwie nie przechodzi żadnych faz. Od początku jest intensywny, pełen pasji i namiętności. Wydawałoby się, że obydwoje dostali prawdziwy prezent od losu. Młodzi, piękni, inteligentni i szaleńczo w sobie zakochani. Wszystko wydaje się być idealne do czasu, gdy zaczynają się pojawiać pierwsze rysy na ich związku. Dla Marii miłość to miłość – tak po prostu. Z jej punktu widzenia w związku nie można rozdzielać spraw seksu od uczucia. Dla Mariusza to dwie różne i zupełnie nie powiązane ze sobą kwestie. I choć Maria zdaje się powoli dostrzegać drugie oblicze ukochanego, musi dojść do tragedii, nim pozna jego prawdziwą twarz.
Bohaterowie „Miłosnych konstelacji” to tak naprawdę dwójka niedojrzałych, nie znających życia ludzi, którym wydaje się, że spotykając siebie nawzajem złapali Pana Boga za nogi i nic nie jest w stanie stanąć im na drodze do idealnego życia. Tak naprawdę dopiero po wielu latach zdają sobie sprawę, jak bardzo się mylili i jak bardzo naiwni byli w swoich przekonaniach.
Historię Marii i Mariusza poznajemy z dwóch różnych perspektyw. To jakby dwa pamiętniki prowadzone przez głównych bohaterów. Dzięki temu powieść Błeszyńskiej wydaje się być ciekawsza. Czytelnik śledzi tę wzruszającą historię oczyma kobiety i mężczyzny - a widzą ją oni w zupełnie inny sposób. Dzięki temu zachowany jest tu pewien obiektywizm i łatwiej jest wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tego, z czym przyszło zmagać się bohaterom książki. Jednak „Miłosne konstelacje”, pomimo różnorodnej narracji, to powieść przede wszystkim dla kobiet. Mnóstwo w niej emocji i uczuć, które według mnie zdecydowanie bliższe są kobiecej wrażliwości.
Jak wspomniałam wcześniej, Błeszyńska opowiedziała historię starą jak świat. Nieszczęśliwa i trudna miłość, która z pozoru miała być tą na całe życie, to temat przerabiany już wielokrotnie. Jednak sposób, w jaki autorka opowiedziała tę historię sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze i chłonie się tę opowieść jednym duszkiem. Błeszyńska zagrała na emocjach czytelnika, wnikając w nie naprawdę głęboko.
„Miłosne konstelacje” to powieść o miłości i zdradzie, wierności i zaufaniu, o przeznaczeniu - o zwykłym życiu po prostu. I choć czasem pewne wydarzenia, które mają miejsce w powieści, wydają się być nieco przewidywalne, to i tak nie sposób odmówić tej książce czegoś, co zwyczajnie czytelnika urzeka. Pozycja ta udowadnia, by nie oceniać książki po okładce ani nawet po tytule.
Ocena: 8/10
[image-browser playlist="595046" suggest=""]
Tytuł: Miłosne konstelacje
Autor: Katarzyna Błeszyńska
Liczba stron: 358
Wydawnictwo: Bellona
Wydano: Warszawa 2012
Poznaj recenzenta
Klaudia TrutyDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat