Minamata - recenzja filmu [Berlinale 2020]
Johnny Depp jako legendarny fotograf W. Eugene Smith odgrywa znane nam manieryzmy, by opowiedzieć poruszającą historię ludzkiego nieszczęścia. Minamata ma ogromny potencjał w dobie walki o środowisko, ale traci go przez zbyt wąską perspektywę.
Johnny Depp jako legendarny fotograf W. Eugene Smith odgrywa znane nam manieryzmy, by opowiedzieć poruszającą historię ludzkiego nieszczęścia. Minamata ma ogromny potencjał w dobie walki o środowisko, ale traci go przez zbyt wąską perspektywę.
W. Eugene Smith był jednym z najważniejszych współczesnych fotoreporterów, który dostarczał poruszających relacji wprost z linii frontu. Pracował dla magazynu „Life”, gdzie pojawiły się jego zdjęcia z walki o japońską Iwo Jimę podczas II wojny światowej. Gotowy do poświęcenia przekraczał granice osobistego zaangażowania, co przypłacił zdrowiem – w trakcie desantu na Okinawę został ciężko ranny. Traumatyczne wojenne przeżycia odcisnęły piętno na jego życiu. Zmarnowanego i zrezygnowanego człowieka poznajemy w pierwszych scenach filmu Andrew Levitasa.
Mężczyzna stoi w ciemni, otaczają go puste butelki i od razu widzimy, że jest uzależniony od leków. Alkohol traktuje jak powietrze, a życie jako przykrą konieczność. Minamata otwiera się wizerunkiem człowieka, który poświęcił się swojej pracy, tracąc pewną cząstkę siebie. Właśnie w tym momencie na jego drodze staje Aileen (Minami), japońska tłumaczka. Kobieta pojawia się u fotoreportera z misją – ludzie w Minamacie cierpią na straszne choroby w wyniku zatruwania wody przez Chisso Corporation. Emitowane w tym rejonie ścieki zawierają metylortęć, która odkłada się w mięsie ryb i owocach morza – podstawowych składnikach diety okolicznych miasteczek. Mieszkańcy Minamaty zaczynają mieć zaburzenia układu nerwowego, wzroku, koordynacji ruchowej. Misją Aileen staje się zwrócenie oczu świata na problem jej lokalnej społeczności. Smith jest do tego doskonałym narzędziem.
Minamata zabiera widza w podróż do odległego świata, w którym największe znaczenie mają ludzkie relacje i uczucia. Levitas portretuje Smitha jako człowieka, który odnalazł sens, choć początkowo podchodził do tematu z dużą dozą sceptycyzmu. Reżyser skupia się przede wszystkim na jego reakcjach i emocjach, tworząc aktorską przestrzeń dla Johnny’ego Deppa. Amerykanin potrafi kreować ekscentryczne postaci. Jego Eugene składa się z manieryzmów i przerysowanych zachowań, które zbyt mocno wypełniają przestrzeń tej opowieści. Zamiast skupić się na poszczególnych bohaterach, przyjrzeć się społeczności, otrzymujemy banalny portret postaci, która odnajduje sens i cel dzięki miłości.
Levitas skupia się na fotoreporterze i zdaje się, że nie interesuje go nic więcej. Walka Japończyków o prawdę i sprawiedliwość to tło dla jednostkowej bitwy o zrozumienie sensu swojego posłannictwa w Japonii. Widzimy, jak Smith łapczywie wypija szklaneczkę whisky za szklaneczką, przygląda się miejscowej ludności czy spotyka z przedstawicielem Chisso Corporation. Gdzieś tam daleko na drugim planie dobrą radą i wsparciem służy mu Aileen. Oddolny ruch mieszkańców Minamaty pojawia się tylko w kilku scenach jako obrazki, które próbuje uchwycić nasz bohater.
Minamata staje się interesująca w momentach, kiedy opowiada o samej pracy fotoreportera i przedstawia kulisy powstawania najbardziej ikonicznych fotografii z tamtego okresu. W pamięci pozostaje portret kobiety w kąpieli ze swoją niepełnosprawną córką. Zdjęcia Smitha niosą w sobie pokaźny ładunek emocjonalny, skupiając się na drobnych elementach. Bez nadmiernego patosu odkrywają prawdę o bólu i cierpieniu mieszkańców Minamaty. Szkoda, że właśnie temu tematowi poświęcono zbyt mało czasu.
W końcu historia przedstawiona przez Levitasa wciąż może silnie rezonować z współczesnością i wzrastającą świadomością dbania o środowisko naturalne. Tymczasem ekologiczne przesłanie nabiera kształtu dopiero w finale, kiedy na ekranie pojawiają się zdjęcia z protestów przeciwko zanieczyszczeniom produkowanym przez wielkie korporacje. Uchwycone momenty uwydatniają tylko fakt, że nie potrafimy się uczyć na własnych błędach, a wypaczenia w bezdusznych machinach trwają od lat, prowadząc do przykrych konsekwencji.
Minamata staje w rozkroku między opowieścią o losach wielkiego fotoreportera a służbie ludzkiej sprawie. Levitas nie potrafi wyważyć tych elementów i pozwala Deppowi na zbytnią swobodę w interpretowaniu W. Eugene Smitha, przez co momentami wpada w karykaturalne tony. Co prawda jest jedna z ciekawszych postaci, jaką przyszło stworzyć aktorowi w ciągu ostatnich lat, jednak wciąż pozostaje w nim łatka nieśmiertelnego Jacka Sparrowa. Ten film to seans zaprzepaszczonych szans, który mógłby się potoczyć o wiele lepiej, gdyby reżyser rozszerzył nieco swoją perspektywę patrzenia na przedstawiany problem.
Poznaj recenzenta
Małgorzata CzopDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat