

Małe miasteczko. Mała parafia. Blokowisko. To tu rozgrywa się akcja najnowszego filmu napisanego i wyreżyserowanego przez Piotra Domalewskiego. To historia czterech chłopców, którzy starają się na własny sposób interpretować Pismo Święte i wdrażać w życie jego zasady. Nie podoba im się to, w jakim kierunku zmierza świat, ani to, jak zmienia się Kościół. Zaczynają coraz częściej dostrzegać niedoskonałości – ludzi potrzebujących pomocy i duchownych, którzy pozostają głusi na ich prośby i potrzeby. Postanawiają sami to zmienić. I choć ich metody może nie są najwłaściwsze – a czasem nawet bandyckie – to chęci mają jak najbardziej szlachetne i szczere. Tyle że świat nie jest na taki zastrzyk dobra gotowy. Bo ludzie nie chcą się zmieniać. Nie chcą być szlachetni. Chcą, by to im było dobrze, a cała reszta ich nie interesuje. Ignorują wszelkie oznaki problemów. Nikt nie przejmuje się ojcem, który bije córkę i żonę, jeśli tylko robi to w zaciszu własnego mieszkania. Nikt nie martwi się o głodujących emerytów, którzy często nie mają na podstawowe leki. Ksiądz z kurii bardziej jest zainteresowany zbieraniem pieniędzy z pobliskich parafii i zakupem nowego auta niż przekazaniem dóbr dla potrzebujących.
Głównym bohaterem Ministrantów jest Filip (Tobiasz Wajda), który za szybko musiał dorosnąć. Po odejściu ojca został głową rodziny i spadły na niego różne obowiązki, w tym opieka nad matką pogrążoną w głębokiej depresji. W codziennych trudach wspiera go Gucci (Bruno Blach-Baar) – przedstawiciel miejskiej klasy średniej z zamożnymi rodzicami, którzy troszczą się o jego edukację i przyszłość, ale niezbyt interesują się tym, co robi na co dzień. Są jeszcze bracia – Kurczak (Mikolaj Juszczyk) i Mały Kurczak (Filip Juszczyk), po cichu marzący o karierze raperskiej. Cała czwórka to ostatnia ostoja szczerego katolicyzmu w miasteczku. Oni nie tylko czytają Pismo Święte, ale także je rozumieją i starają się do niego stosować.
Piotr Domalewski w swoim czwartym już filmie fabularnym dotyka ważnych kwestii duchowych i moralnych. Pokazuje młodych przedstawicieli Kościoła katolickiego, którzy nie są jeszcze przesiąknięci cynizmem. Chłopcy podchodzą do świata pełni nadziei i zrozumienia. Nie są też ani naiwni, ani głupi. Wiedzą, że rzeczywistość jest brutalna i niesprawiedliwa. Nie przeszkadza im to jednak w tym, by próbować ją zmienić. Weźmy na przykład Filipa – on zdaje sobie sprawę, że marzenia o wyprowadzce z bloków i wyjeździe do innego miasta czy nawet kraju to bajki z mchu i paproci. Pogodził się z tym i skupia się na swoim najbliższym otoczeniu, sąsiadach z parafii, znajomych. Nie przychodzi mu to łatwo, ale do swojego pomysłu namawia kolegów, a ci – choć mają wątpliwości – doceniają jego szczerość i podążają za nim jak uczniowie za Jezusem. Ministrantów można odbierać trochę jak nowoczesną interpretację Nowego Testamentu. Filip jest w niej odpowiednikiem Chrystusa, który niesie słowo Pana i stara się zbawić świat.
Ogromną zaletą tej produkcji jest obsada składająca się z młodych aktorów. Domalewski genialnie dobrał odtwórców głównych ról. Tobiasz Wajda, Bruno Błach-Baar, a także bracia – Mikołaj Juszczyk i Filip Juszczyk – są świetni. Reżyser bardzo dobrze ich poprowadził, dzięki czemu uzyskał taki efekt, jaki chciał. Widać, że młodzi aktorzy rozumieli swoje postacie, ich motywacje i działania. Domalewski wyjaśnił im dokładnie swoją wizję. Cieszę się, że coraz częściej widzimy dobrze dobrane i zagrane role dziecięce, bo przez pewien czas było to bolączką polskiego kina.
W Ministrantach mamy też dobrze zagranych bohaterów drugoplanowych. Slawomir Orzechowski jako Proboszcz, Tomasz Schuchardt jako ksiądz, Artur Paczesny jako przemocowy ojciec jednej z bohaterek czy Kamila Urzędowska jako matka Filipa to świetne i bardzo wiarygodne kreacje. W tej produkcji nie ma źle obsadzonej roli. Widać, że reżyser miał wizję świata, o którym nam opowiedział.
Nowa produkcja Domalewskiego nie jest antyklerykalna, co trzeba zaznaczyć. Reżyser pokazuje wady i zalety Kościoła. Robi to za sprawą młodych ludzi, którzy jeszcze nie zostali odarci z wiary i patrzą na świat przez pryzmat Pisma Świętego. Rozumieją prawdy tam zawarte i przekładają je na swój język. Naginają do rzeczywistości i czasów, w których przyszło im żyć.
Twórca podszedł do tematu z wielkim wyczuciem, zrozumieniem i odwagą. Podjął trudny temat wiary i przepuścił go przez swój filtr. To kolejny po Cichej nocy i Jak najdalej stąd film, który ukazuje bolączki polskiego społeczeństwa. Domalewski ma talent nie tylko do pisania ciekawych scenariuszy, ale też do wynajdowania młodych talentów. Cieszę się, że wygrana w Gdyni w 2017 roku oraz współpraca z Netflixem nie zawróciły mu w głowie i pozostał wierny swojemu stylowi w kinie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:

