Ministranci - recenzja filmu [FESTIWAL FILMOWY GDYNIA 2025]
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2025Zdobywca Złotego Lwa w Gdyni za film Cicha noc wraca z nową historią. Czy Ministranci są w stanie powtórzyć sukces debiutu reżyserskiego Piotra Domalewskiego? Sprawdzamy.

Małe miasteczko. Mała parafia. Blokowisko. To tu rozgrywa się akcja najnowszego filmu napisanego i wyreżyserowanego przez Piotra Domalewskiego. To historia czterech chłopców, którzy starają się na własny sposób interpretować Pismo Święte i wdrażać w życie jego zasady. Nie podoba im się to, w jakim kierunku zmierza świat, ani to, jak zmienia się Kościół. Zaczynają coraz częściej dostrzegać niedoskonałości – ludzi potrzebujących pomocy i duchownych, którzy pozostają głusi na ich prośby i potrzeby. Postanawiają sami to zmienić. I choć ich metody może nie są najwłaściwsze – a czasem nawet bandyckie – to chęci mają jak najbardziej szlachetne i szczere. Tyle że świat nie jest na taki zastrzyk dobra gotowy. Bo ludzie nie chcą się zmieniać. Nie chcą być szlachetni. Chcą, by to im było dobrze, a cała reszta ich nie interesuje. Ignorują wszelkie oznaki problemów. Nikt nie przejmuje się ojcem, który bije córkę i żonę, jeśli tylko robi to w zaciszu własnego mieszkania. Nikt nie martwi się o głodujących emerytów, którzy często nie mają na podstawowe leki. Ksiądz z kurii bardziej jest zainteresowany zbieraniem pieniędzy z pobliskich parafii i zakupem nowego auta niż przekazaniem dóbr dla potrzebujących.
Głównym bohaterem Ministrantów jest Filip (Tobiasz Wajda), który za szybko musiał dorosnąć. Po odejściu ojca został głową rodziny i spadły na niego różne obowiązki, w tym opieka nad matką pogrążoną w głębokiej depresji. W codziennych trudach wspiera go Gucci (Bruno Blach-Baar) – przedstawiciel miejskiej klasy średniej z zamożnymi rodzicami, którzy troszczą się o jego edukację i przyszłość, ale niezbyt interesują się tym, co robi na co dzień. Są jeszcze bracia – Kurczak (Mikolaj Juszczyk) i Mały Kurczak (Filip Juszczyk), po cichu marzący o karierze raperskiej. Cała czwórka to ostatnia ostoja szczerego katolicyzmu w miasteczku. Oni nie tylko czytają Pismo Święte, ale także je rozumieją i starają się do niego stosować.
Piotr Domalewski w swoim czwartym już filmie fabularnym dotyka ważnych kwestii duchowych i moralnych. Pokazuje młodych przedstawicieli Kościoła katolickiego, którzy nie są jeszcze przesiąknięci cynizmem. Chłopcy podchodzą do świata pełni nadziei i zrozumienia. Nie są też ani naiwni, ani głupi. Wiedzą, że rzeczywistość jest brutalna i niesprawiedliwa. Nie przeszkadza im to jednak w tym, by próbować ją zmienić. Weźmy na przykład Filipa – on zdaje sobie sprawę, że marzenia o wyprowadzce z bloków i wyjeździe do innego miasta czy nawet kraju to bajki z mchu i paproci. Pogodził się z tym i skupia się na swoim najbliższym otoczeniu, sąsiadach z parafii, znajomych. Nie przychodzi mu to łatwo, ale do swojego pomysłu namawia kolegów, a ci – choć mają wątpliwości – doceniają jego szczerość i podążają za nim jak uczniowie za Jezusem. Ministrantów można odbierać trochę jak nowoczesną interpretację Nowego Testamentu. Filip jest w niej odpowiednikiem Chrystusa, który niesie słowo Pana i stara się zbawić świat.
Ogromną zaletą tej produkcji jest obsada składająca się z młodych aktorów. Domalewski genialnie dobrał odtwórców głównych ról. Tobiasz Wajda, Bruno Błach-Baar, a także bracia – Mikołaj Juszczyk i Filip Juszczyk – są świetni. Reżyser bardzo dobrze ich poprowadził, dzięki czemu uzyskał taki efekt, jaki chciał. Widać, że młodzi aktorzy rozumieli swoje postacie, ich motywacje i działania. Domalewski wyjaśnił im dokładnie swoją wizję. Cieszę się, że coraz częściej widzimy dobrze dobrane i zagrane role dziecięce, bo przez pewien czas było to bolączką polskiego kina.
W Ministrantach mamy też dobrze zagranych bohaterów drugoplanowych. Slawomir Orzechowski jako Proboszcz, Tomasz Schuchardt jako ksiądz, Artur Paczesny jako przemocowy ojciec jednej z bohaterek czy Kamila Urzędowska jako matka Filipa to świetne i bardzo wiarygodne kreacje. W tej produkcji nie ma źle obsadzonej roli. Widać, że reżyser miał wizję świata, o którym nam opowiedział.
Nowa produkcja Domalewskiego nie jest antyklerykalna, co trzeba zaznaczyć. Reżyser pokazuje wady i zalety Kościoła. Robi to za sprawą młodych ludzi, którzy jeszcze nie zostali odarci z wiary i patrzą na świat przez pryzmat Pisma Świętego. Rozumieją prawdy tam zawarte i przekładają je na swój język. Naginają do rzeczywistości i czasów, w których przyszło im żyć.
Twórca podszedł do tematu z wielkim wyczuciem, zrozumieniem i odwagą. Podjął trudny temat wiary i przepuścił go przez swój filtr. To kolejny po Cichej nocy i Jak najdalej stąd film, który ukazuje bolączki polskiego społeczeństwa. Domalewski ma talent nie tylko do pisania ciekawych scenariuszy, ale też do wynajdowania młodych talentów. Cieszę się, że wygrana w Gdyni w 2017 roku oraz współpraca z Netflixem nie zawróciły mu w głowie i pozostał wierny swojemu stylowi w kinie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1982, kończy 43 lat

Lekkie TOP 10
