Mroczne materie: sezon 2, odcinek 5 - recenzja
W nowym odcinku Mrocznych materii ponownie dochodzi do spotkania Lyry i Marisy po długim czasie. Oceniam.
W nowym odcinku Mrocznych materii ponownie dochodzi do spotkania Lyry i Marisy po długim czasie. Oceniam.
W serialu Mroczne materie Lyra i Will opracowują plan włamania się do domu Boreala, aby odzyskać aletheiometr. W tym czasie Boreal łączy siły z Marisą, która pragnie odzyskać córkę. Jednak wcześniej Coulter postanawia udać się do Mary, aby poznać szczegóły wiedzy o Pyle pani naukowiec. W końcu dochodzi do ponownej konfrontacji Lyry i Marisy w domu Boreala. Cały plan odzyskania aletheiometru nie idzie do końca po myśli bohaterów. Mary zatem zostaje namówiona przez Pył, aby porzucić swój dotychczasowy świat i ruszyć do innego.
Wątek Marisy Coulter powrócił na odpowiednie tory i od razu to podniosło poziom całego epizodu. Ruth Wilson bardzo dobrze odnalazła się na drodze, którą wyznaczyli jej scenarzyści. Przede wszystkim można było zobaczyć tę emocjonalną stronę antagonistki i to zadziałało naprawdę świetnie. W łagodniejszym obliczu Wilson sprawdza się równie dobrze, co w demonicznej odsłonie swojej bohaterki. Bardzo dobrze za pomocą ponownego spotkania z Lyrą ograno zderzenie Coulter z emocjami, których zapewne sama postać nie spodziewała się odkryć w sobie. Ruth Wilson potrafiła je wszystkie pokazać. Jestem naprawdę ciekawy, jak rozwinie się jej wątek po udaniu się do świata widm, ponieważ to, co nakreślili twórcy w nowym epizodzie, było najwyższej próby, a z Borealem tworzą interesujący duet, który może być mieszanką wybuchową. W tym momencie to dla mnie najlepsza postać w serialu.
Nie do końca za to przekonałem się do wątku głównych bohaterów, czyli Lyry i Willa. Tak naprawdę za wiele nie mieli do pokazania, ponieważ większość odcinka skupiła się na Marisie. Z ich udziałem dostaliśmy początkowo proste, lekko napisane sceny, które jednak nie dawały jakiegoś emocjonalnego ładunku, humoru czy grozy, były mi po prostu obojętne. Za bardzo mam wrażenie wrzucono te postacie w odcinku na drugi plan, chociaż nie zmienia to faktu, że bardzo sprawnie funkcjonują jako duet. Jednak, gdy już przyszło do finałowej sekwencji w epizodzie, to Dafne Keen zaprezentowała się naprawdę znakomicie z całym swoim gniewem. Zaszła ciekawa zmiana, ponieważ to Lyra miała okazję pokazać się w odcinku z bardziej demonicznej strony, a Marisa z tej czułej. I muszę przyznać, że Keen dobrze wywiązała się ze swojego zadania. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Willu, który gdzieś tam trzymał się z boku, ale pewnie to się niedługo zmieni.
Cały czas gdzieś tam w tle serialu majaczy wątek konfliktu czarownic z Magisterium, jednak do tej pory twórcy nie za bardzo dali mu się rozwinąć. Teraz ograniczono go do zaledwie jednej sceny, tak jak w poprzednim odcinku. Mimo że sekwencja rozmowy członków Magisterium jest dobrze rozwiązana aktorsko i dialogowo, to jednak za mało, biorąc pod uwagę, że do końca sezonu zostały tak naprawdę dwa odcinki, a sam wątek znajduje się jeszcze w powijakach. Mam nadzieję, że szykowany jest w pozostałych epizodach jakiś ciekawy kierunek. W przeciwnym narożniku znajduje się natomiast wątek Mary i jej podróży do krainy widm. Tutaj zarysowano odpowiednio ten element i wydaje mi się, że będzie on bardzo ważny w kolejnej części sezonu.
Nowy odcinek Mrocznych materii trzyma poziom, chociaż niektóre elementy nie są tak dobrze rozwijane jak w poprzednich epizodach lub w ogóle nie mogą się przebić przez narracyjną barierę. Mimo wszystko seans udany. Polecam.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat