Nawiedzony dom na wzgórzu: sezon 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 12 października 2018Nawiedzony dom na wzgórzu to nowy serial grozy Netflixa oparty na popularnej powieści autorstwa Shirley Jackson. Oceniam 1. sezon produkcji.
Nawiedzony dom na wzgórzu to nowy serial grozy Netflixa oparty na popularnej powieści autorstwa Shirley Jackson. Oceniam 1. sezon produkcji.
The Haunting of Hill House opowiada historię piątki rodzeństwa. Steve, Shirley, Theo, Luke i Nellie w dzieciństwie mieszkali w najsłynniejszym nawiedzonym domu w USA, Hill House. Z początku wydawał się on ciekawym miejscem, jednak z czasem zaczęły dziać się w nim dziwne rzeczy. W jedną, straszną noc zostali oni zmuszeni do ucieczki i już nigdy nie wrócili do tego miejsca. Jednak po wielu latach skłócone ze sobą rodzeństwo łączy śmierć najmłodszej z nich, Nellie. Okazuje się, że Hill House może mieć wiele wspólnego z tym zgonem. Czworo bohaterów i ich ojciec po raz kolejny zmierzą się ze swymi lękami i demonami kryjącymi się w głębi posiadłości.
Serial ten tak naprawdę jest dla mnie w większości dramatem rodzinnym, który pokazuje, jak kłamstwo i stawianie murów może zniszczyć nawet najsilniejszą więź. Ta dynamika pomiędzy poszczególnymi bohaterami zagrała w punkt w najdrobniejszym szczególe. Dało nam to bardzo przejrzysty obraz trudnych, wręcz toksycznych relacji międzyludzkich. I to jest właśnie najważniejsze przesłanie budowane przez twórców pod płaszczem ogromnej grozy: to kłamstwo i tajemnica tworzy największe przeszkody dla rodzinnej więzi. Społeczny charakter opowieści wychodzi tutaj w tak naprawdę każdej scenie. Jednak twórcy nie starają się dokonywać trudnej wiwisekcji nastrojów grupy głównych bohaterów. Raczej wkładają ich w jeszcze mroczniejsze sytuacje, aby wydobyć z nich silne emocje, które zbudują zerwane relacje. To udaje im się w pełni. Patrzenie na bardzo zagmatwaną siatkę połączeń naszych bohaterów, stanowiącą mieszankę kłamstwa i gniewu z troską i strachem wywołało u mnie całą paletę emocji. Dawno żadna opowieść nie wzbudziła u mnie takiej mentalnej euforii jak ta zaproponowaną przez Mike'a Flanagana i spółkę. Już nie mogę się doczekać, gdy zobaczę, jak ten facet przerobi na własną modłę książkę Doctor Sleep Stephena Kinga.
Jednak wątek nadprzyrodzony wcale nie ustępuję opowieści o dramacie rodzinnym. Stanowi raczej jej idealne dopełnienie. Bałem się, że twórcy zaserwują nam prawdziwy grad przewidywalnych do bólu jumpscare'ów, o co łatwo w tego typu opowieści. Jednak w tym wypadku, jeśli już ten element pojawia się na ekranie, to jest on znacznie subtelniej wykorzystany niż robi to połowa reżyserów horrorów w Hollywood. W serialu ten aspekt grozy i strachu nie jest tylko i wyłącznie po to, aby wzbudzać lęk u widza. Służy raczej jako środek do przekazania widzom tej mocnej i bardzo traumatycznej historii o bólu, rozpaczy i niespełnionych marzeniach. Nie mamy tutaj grozy wyzierającej z każdego kąta ekranu. Natomiast twórcy bardzo dobrze dozują ją w odpowiednich dawkach. Oczywiście to nie oznacza, że poszczególne ich chwyty na straszenie odbiorcy nie są skuteczne. Otóż są i to bardzo. Niektórzy z Was mogą mieć problemy po obejrzeniu serialu, gdy usłyszą nieznajomy odgłos w swoim domu w nocy. Twórcy doskonale wiedzą, jak grać z lękami widza i świetnie balansują horrorem z naprawdę głęboką opowieścią o rodzinnych sekretach. Przecież w tym serialu duchy nie są czysto monstrami, które mają tylko wzbudzić strach u oglądacza. Są doskonałą alegorią ludzkich tajemnic, koszmarów lub nawet niespełnionych marzeń. Nie ma co, połączenie idealne.
Wspominałem już o świetnej dynamice pomiędzy poszczególnymi bohaterami opowieści, jednak indywidualnie też doskonale sobie dają radę. Michiel Huisman świetnie sprawdza się jako pełen sceptycyzmu Steve, który jako jedyny wydaje się nie wierzyć w to, co się działo w Hill House. Aktor świetnie zbudował tę maskę ironii, pod którą ukryty jest najszczerszy lęk przed tym, co nie da się opisać. Carla Gugino w interesujący sposób sportretowała Liv łącząc w sobie dwie paradoksalnie niepasujące do siebie aspekty, siłę i niezwykłą kruchość. Elizabeth Reaser bardzo dobrze oglądało się w kreacji zimnej i władczej Shirley, która przy tym wcale nie jest taka perfekcyjna. Również Timothy Hutton świetnie czuje się w roli zmęczonego życiem, jednak kryjącego pewne pokłady nadziei człowieka. Jednak trójką moich faworytów są Kate Siegel, Oliver Jackson-Cohen oraz Victoria Pedretti. Pierwsza z nich ma według mnie najlepszy wątek indywidualny w tej produkcji. Przy okazji doskonale potrafi wykreować w swojej postaci pokłady sarkazmu, które współgrają z jej najszczerszą troską i pustką, jaką ma w sobie. Natomiast duet Jackson-Cohen-Pedretti potrafi wytworzyć na ekranie fantastyczną więź pomiędzy sobą, przy okazji nie tracąc swojej indywidualnej wyjątkowości, a to sztuka. W tym miejscu ogromne wyrazy szacunku należą się również najmłodszej obsadzie serialu, której członkowie brawurowo wcielili się dziecięce wersje głównych bohaterów.
Scenarzyści dobrze poprowadzili narrację w tej produkcji, tworząc koniec końców bardzo spójną historię, pomimo wielu wątków. Sprawnie przeplatali je ze sobą, kreując miłą dla oka, fabularną mozaikę, przy tym doskonale zacierali granice pomiędzy fałszem a rzeczywistością. W pewnym momencie trudno było odróżnić co jest prawdziwe na ekranie, co uznaje za ogromny plus. Osiągnęli tym maksymalny poziom napięcia u widza. Wyjątkowości niesamowitego klimatu tej produkcji nadały również bardzo dobre zdjęcia. Dzięki nim atmosfera mroku aż wychodziła poza ekran i po obejrzeniu odcinka czuło się ten brud i grozę na sobie. Bardzo mocny efekt.
The Haunting of Hill House to zdecydowanie moje największe, pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o seriale w tym roku. Świetna, mroczna, ale przy tym wzruszająca historia, bardzo dobrze napisani bohaterowie i genialne operowanie strachem przez twórców sprawiło, że kończąc jeden odcinek, chciałem jak najszybciej zobaczyć następny. Nie wiem jak Wy, ale myślę, że to definicja świetnego serialu. Polecam z całego serca.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat