Nikt - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 2 lipca 2021Nikt to nowy film akcji ze scenariuszem Dereka Kolstada, współtwórcy Johna Wicka. Wygląda na to, że to najlepszy film akcji tego roku!
Nikt to nowy film akcji ze scenariuszem Dereka Kolstada, współtwórcy Johna Wicka. Wygląda na to, że to najlepszy film akcji tego roku!
Nikt ma perfekcyjnie prostą konstrukcję. Oto Hutch, zwyczajny facet, którego życie jest monotonną rutyną. Wszystko zmienia się, gdy para zbójców robi napad na jego dom. To pozornie typowe zdarzenie rozpoczyna falę, która budzi coś w Hutchu i okazuje się, że nie jest to tak zwyczajny bohater. Główną rolę gra Bob Odenkirk, którego znają fani Breaking Bad. Kapitalny aktor, ale raczej bardziej pasujący do roli zwyczajnych biurokratów, niż kopiących tyłki twardzieli. Dlatego produkcja działa na zupełnie innym poziomie emocjonalnym. Gdy odkrywamy, że Hutch, jak to zwykle bywa, ma bardzo specyficzne zabójcze umiejętności, zupełnie inaczej angażujemy się w opowiadaną historię, niż w takiego Johna Wicka z Keanu Reevesem. Ta zwyczajność bohatera staje się najmocniejszą zaletą, która nadaje tej produkcji dość specyficzny charakter. Nie jest to bowiem klon Johna Wicka - choć podobieństwa są i wiemy, że film powstał na fali jego popularności, to reżyser Ilya Naishuller pokazuje inny styl, który stawia ten tytuł obok Johna Wicka na piedestale dobrego kina akcji.
Zaskakująco dobrze zadziałał tu dystans zawarty w scenariuszu i dość specyficzny czarny humor, który trafia w punkt w najmniej oczekiwanym momencie. Choćby sam fakt, że motywatorem do krwawych działań Hutcha jest kradzież bransoletki należącej do jego córki, wiele tutaj mówi o komediowym charakterze. Zabawnych scen nie brakuje w wielu momentach filmu, czy to w dialogach, czy to w scenach walk, czy to w kreacjach postaci, jak choćby w kwestii Christophera Lloyda grającego ojca Hutcha, który idzie na przekór stereotypom. To w odróżnieniu od Johna Wicka sprawia, że Nikt staje się dziwnie zabawnym filmem, choć komedią bym go nie nazwał, bo to dość dziwaczne poczucie humoru. Dzięki temu jednak dobre tempo opowiadanej historii potrafi angażować się cały czas w losy Hutcha pomimo tego, że tak naprawdę ten film nie wpisuje się w szereg tytułów z ciągłą, nieprzerwaną akcją, strzelaninami czy walkami.
Gdy jednak dochodzi do scen akcji, kaskaderzy znani z Johna Wicka stają na wysokości zadania. Pierwsza scena niezwykle brutalnej walki w autobusie działa podwójnie, bo obserwujemy, jak ten "zwyczajny" facet robi nadzwyczajne rzeczy. Jednocześnie jednak krwawi, cierpi i nie jest ekstremalnie skutecznym zabójcą, jak typowi reprezentanci gatunku. To jednak nie zmienia faktu, że widzimy, jak sam aktor zadaje ciosy, a czarny humor zawarty w choreografii trafia w kluczowych momentach. Dobra praca kamery, wolny, swobodny montaż i kreatywne pomysły sprawiają, że emocje są potęgowane w sposób nadzwyczajny. Ta walka pod kątem emocji jest przełomem w filmie. Nie tylko ma znaczenie fabularne, ale także zaskakuje widza brutalnym zagraniem. Do tego jest autentyczna, co sprawia, że widz wierzy w bohatera. To jest najjaśniejszy punkt filmu. Jednak w produkcji nie brakuje strzelanin utrzymanych w stylu Johna Wicka ze szczyptą stylu reżysera. Pod kątem realizacji jest to kapitalne kino akcji, które dostarcza oczekiwanych wrażeń.
Nikt ma charakter i styl wyróżniający go na tle znanych przedstawicieli gatunku. Szkoda, że zabrakło charyzmatycznego i godnego przeciwnika. Aleksey Serebryakov to nudny i mdły czarny charakter w pełni osadzony w stereotypie rosyjskiego gangstera. Nie ma charyzmy, dobrze nakreślonych motywacji. Staje się jedynie pretekstem dla Hutcha do wzięcia udziału w festiwalu śmierci ku uciesze widzów. To nie jest historia o zemście jak John Wick, więc konflikt z czarnym charakterem nie ma takiego podłoża emocjonalnego, a to duży minus. Sytuacja jest tutaj inna, bo w jakimś stopniu Hutch jest tym złym dla stereotypowego czarnemu charakteru, a bohater chce tylko świętego spokoju. Sytuacja ta przekazuje nam coś więcej o życiu - o tym, jak rutyna wypala serce bez względu na to, kim jesteśmy. Życie Hutcha zmieniło się, bo przestał być cichym popychadłem i odzyskał wigor. To też pokazuje, że w tym festiwalu kopania tyłków, łamania kości i strzelania między oczy jest jakaś ambicja do powiedzenia czegoś więcej. Nikt to taka metafora odzyskiwania i odnajdywania siebie samego na nowo.
Nikt to świetne, mięsiste kino, w którym Bob Odenkirk błyszczy w scenach akcji i zwyczajnych rozmowach. Szybkie, dobre tempo, kapitalne i efektowne sceny akcji oraz humor sprawiają, że seans bawi i dostarcza emocji. I nie sprawia wrażenia powtórki z Johna Wicka, proponując troszkę inne spojrzenie na bohatera kina akcji.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat