Opowieść podręcznej: sezon 4, odcinek 5 - recenzja
Opowieść podręcznej prezentuje nam kolejny nieudany odcinek. Niestety, serial wciąż ma olbrzymie problemy, żeby nadać historii odpowiedni rytm.
Opowieść podręcznej prezentuje nam kolejny nieudany odcinek. Niestety, serial wciąż ma olbrzymie problemy, żeby nadać historii odpowiedni rytm.
Oglądając najnowszy epizod Opowieści podręcznej, trudno wywnioskować, dokąd zmierza ten serial. Czy produkcja ma być politycznym thrillerem skupiającym się na walce o władzę wśród gileadzkich elit? A może survivalową historią o potarganych wichrami wojny kobietach walczących o przetrwanie wśród zgliszczy wielkich miast? Motywem przewodnim sezonu wydaje się rebelia i w tę stronę zmierza cała historia. Ten nowy sensacyjny charakter nijak się ma do intymnej opowieści o udręczonej kobiecie. Nie koresponduje też zbytnio z historią o zbrodniczym reżimie i jego wpływie na społeczeństwo. Czy Opowieść podręcznej będzie serialem, w którym na pierwszym planie znajdą się walka i zwroty akcji? Jeśli tak rzeczywiście się stanie, to produkcja zupełnie odetnie się od tego, czym była na początku swojej drogi.
W bieżącym epizodzie dostajemy jedynie symptomy nadchodzących zmian. Mamy wojowniczą postawę June (dajcie mi pistolet!) i widowiskową scenę bombardowania. Więcej dzieje się w kuluarach, choć twórcy robią wszystko, żebyśmy nie zapomnieli o wojennej pożodze. Sekwencja nalotu jest tak odmienna od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie sezony Opowieści podręcznej, że aż razi to w oczy. Tak jakby twórcy na siłę chcieli nas przekonać, że z każdym odcinkiem serial staje się coraz bardziej epicki i efektowny. Z drugiej strony jednak, z tułaczki June i Janine wciąż nic nie wynika. Twórcy co prawda akcentują silną więź między towarzyszkami, ale fabularnie rusza się to dopiero w ostatnich sekundach. Niestety, mimo olbrzymiego potencjału, jakim jest konwencja survivalowa, w serialu wciąż niewiele się nie dzieje. Janine musi wybrać pomiędzy mężczyzną a przyjaciółką. Bohaterka oszukuje sama siebie, wmawiając sobie i June, że w jej nowym związku nie ma nic opresyjnego i przymuszonego. Twórcy robią z tego dylematu decydujący moment, ale czy ta zagwozdka rzeczywiście ma moc oddziaływania? Trzyma w napięciu? Generuje emocje? Śmiem wątpić.
Nieco lepiej sytuacja prezentuje się po drugiej stronie konfliktu. Mamy tu trzy charakterystyczne postacie rozpoczynające swoisty taniec wojenny. Ciotka Lydia, Nick Blaine i komendant Lawrance prowadzą politykę mającą odmienić oblicze Gileadu. Swoją drogą mało wiarygodna jest wizja opresyjnego kraju rządzonego przez byłego szofera, zdrajcę i kilku niezbyt łepskich arystokratów, którzy zamiast dbać o gospodarkę i dyplomację, zajmują się poszukiwaniem zbiegłych podręcznych. Gdzie przedstawiciele wielkiego biznesu, wojskowi czy zastępy polityków? W bieżącej odsłonie widzimy radę składającą się z kilku panów i zastanawiamy się, jak im się udało zorganizować najpotężniejszy reżim na świecie. Ze strukturami autorytarnego państwa doskonale poradził sobie The Man in the High Castle. Tutaj mamy kilkuosobowy zarząd i zastępy posłusznych żołnierzy. Tam mieliśmy dziesiątki walczących o wpływy frakcji. Opowieść podręcznej mocno kuleje na tej płaszczyźnie.
W Gileadzie niezwykle wpływową postacią okazuje się ciotka Lydia. Wcześniej tego nie widzieliśmy. Antagonistka zajmowała się w zasadzie jedynie swoim podwórkiem, wykonując posłusznie rozkazy komendantów. Teraz, zostaje zwolniona ze służby i postanawia odzyskać to, co jej się należy. Zawiązuje pakt z Lawrancem, co akurat jest dość interesującym rozwiązaniem fabularnym. Z perspektywy mężczyzny jest to swoisty pakt z diabłem. W zamian za dyskrecję i pomoc w realizacji planów komendant zgadza się na oddanie June w ręce Lydii. Co więcej, przyzwala na nalot przed podpisaniem zawieszenia broni. Lawrance zawsze stał w rozkroku pomiędzy tym, co moralne, a tym, co należy zrobić, żeby osiągnąć cel. Bohater w swoich działaniach staje się coraz bardziej radykalny, ale może dzięki temu uda się obalić Gilead? Pojawiają się tutaj ciekawe kwestie filozoficzne i być może ta polityczna strona Opowieści podręcznej będzie motorem całej historii. Miejmy nadzieję.
Mimo kilku interesujących kierunków podjętych przez serial, całość nie ma niestety mocy i nie generuje większych emocji. Nie ma tu nic, co byłoby w stanie poruszyć widza, a postać June irytuje bardziej niż do tej pory. Miejmy nadzieję, że Lawrance i Lydia zagoszczą na dłużej na pierwszym planie, bo to oni na tę chwilę są tutaj najciekawsi.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat