Piekło Drapera
Lata sześćdziesiąte to niesamowicie burzliwy okres w historii Stanów Zjednoczonych. Wojna w Wietnamie, polityczne zabójstwa i kontrkultura doprowadziły do znaczącego przewartościowania społeczeństwa amerykańskiego - procesu. który swoje apogeum osiągnął w roku 1968. Właśnie wtedy rozgrywa się akcja szóstego sezonu Mad Men, a główny bohater przeżywa swoje własne katharsis.
Lata sześćdziesiąte to niesamowicie burzliwy okres w historii Stanów Zjednoczonych. Wojna w Wietnamie, polityczne zabójstwa i kontrkultura doprowadziły do znaczącego przewartościowania społeczeństwa amerykańskiego - procesu. który swoje apogeum osiągnął w roku 1968. Właśnie wtedy rozgrywa się akcja szóstego sezonu Mad Men, a główny bohater przeżywa swoje własne katharsis.
Don Draper nie miał łatwego życia. Wiedzieliśmy wcześniej, że naprawdę nazywa się Dick Whitman, jest dezerterem wojny koreańskiej i przyjął tożsamość poległego żołnierza. Uciekł od swojej przeszłości i osiągnął sukces nie tyle dzięki swojej błyskotliwości i urokowi, ale niezwykłych umiejętności w sztuce manipulacji i kłamstwa. W premierowym odcinku szóstej serii wypoczywa na Hawajach wraz ze swoją żoną, Megan. Obrazek to iście idylliczny. W pracy również same sukcesy i nowi klienci w postaci Jaguara oraz sieci hoteli Sheraton. Czyżby Don odnalazł w końcu namiastkę szczęścia? Nic bardziej mylnego. Praktycznie od pierwszych minut sezonu twórcy raczą nas dyskretnymi wskazówkami, że naszego bohatera czeka droga przez mękę. Skrajne uczucia mogą pojawić się w umyśle oglądającego, gdy widzi Drapera w rajskim plenerze, opalającego się na plaży i delektującego się "Piekłem" Dantego, pierwszą częścią "Boskiej komedii".
Recenzja zawiera spoilery.
Jednym z najbardziej intrygujących aspektów Mad Men jest balansowanie pomiędzy fikcyjną fabułą a światem rzeczywistym. Nie sposób zagłębiać się w meandry relacji pomiędzy postaciami bez odpowiedniego zarysowania kontekstu wynikłego z przemian społeczno-politycznych, do jakich doszło w USA w latach sześćdziesiątych. Wietnam - pierwsza telewizyjna wojna - stała się dla Amerykanów pełnym przemocy, niekończącym się serialem. Co wieczór programy informacyjne emitowały kolejne relacje z półwyspu indochińskiego, a społeczeństwo ujrzało na własne oczy brutalność zmagań na azjatyckim froncie. Ślepa wiara w rząd nie była w smak szczególnie młodemu pokoleniu, które zakwestionowało działania amerykańskiej administracji oraz światopoglądową zaściankowość starszego pokolenia. Tym samym doszło to prawdziwej kulturowej rewolucji, stąd nazwa – kontrkultura. Osiągnęła ona punkt krytyczny właśnie w roku 1968. Relacje z Wietnamu nie były już takie optymistyczne, jak na początku konfliktu, a widmo porażki stawało się coraz bardziej prawdopodobne. Rząd nie dawał jednak za wygraną i wysyłał na śmierć kolejnych niedoświadczonych żołnierzy. Zamordowano Martina Luthera Kinga, a następnie Roberta Kennedy’ego, zwolennika zakończenia wojny. Prezydentem został Richard Nixon, który nie zakończył amerykańskiej interwencji aż do 1973 roku. Rok później opuścił urząd w niełasce po aferze Watergate. W 1975 roku upadł Sajgon i komunizm rozprzestrzenił się w całym Wietnamie. Ameryka przegrała ten rozdział zimnej wojny.
Osobiste i zawodowe problemy bohaterów Mad Men są napisane i poprowadzone w sposób tak prawdziwy i intrygujący, iż czasem łatwo zapomnieć o tym, że to tylko fikcja. Szczególnie gdy niespodziewanie do fabuły inkorporowany jest zamach na doktora Kinga i następujące po nim zamieszki w największych amerykańskich miastach. Wszystkie te wydarzenia oglądamy wraz z postaciami na ekranach ich kineskopowych telewizorów. Jak na ironię, medium, które miało przynieść uśmiech i radość w amerykańskich domach po II wojnie światowej, zaczęło na dobre raczkować w trakcie zbrojnej interwencji w Korei, by okres dojrzewania przechodzić w czasie największej militarnej klęski w historii Stanów Zjednoczonych. Liczba gospodarstw domowych posiadających odbiornik telewizyjny w USA w latach sześćdziesiątych wynosiła 90%. Trudno się dziwić kulturowej rewolucji, oraz że rozwój telewizji podążył ścieżką tabloidyzacji i infotainmentu. Czego innego można wymagać od pokolenia wychowanego na relacjach wojennych i politycznych skandalach.
Nadszedł czas na analizę poczynań naszego protagonisty. Nie da się ukryć, że niektóre z postaci zostały zepchnięte na dalszy plan, aby umożliwić odpowiednie rozwinięcie wątku Dona. Jednym z głównych powodów, dla których sezon nie dostał ode mnie maksymalnej oceny, jest danie zdecydowanie zbyt mało czasu ekranowego dla Rogera Sterlinga. Slattery jak zwykle kradł każdą scenę świetnymi one-linerami, ale to za mało. Zbyt wielu błyskotliwych i pochłaniających odcinki kampanii reklamowych również nie uświadczymy. Sezon jest bardzo osobisty i przebiega pod dyktando historii Dona. Bardzo interesująco potraktowano za to kobiece postaci. Każdą z nich łączył jeden istotny element, właśnie Draper. Jego piekło polegało na stopniowym odrzuceniu przez wszystkie istotne kobiety w jego życiu, co miało się przełożyć na ostateczny cios ze strony agencji.
Jeżeli pamiętacie, jakiego czynu musiała dopuścić się Joan, by zagwarantować firmie Jaguara jako klienta, nikogo nie powinien zdziwić fakt, że straciła cały swój szacunek do Drapera, gdy ten bez większego żalu zrezygnował ze zlecenia. Dodatkowo, mimo zagwarantowania sobie statusu pełnoprawnego partnera w agencji, Joan nadal była traktowana jako szefowa sekretarek. Arcyważny jest również romans Dona ze swoją sąsiadką Sylvią, której mąż jest szanowanym chirurgiem. Na przestrzeni sezonu dowiadujemy się, że podziw Drapera dla pracy wykonywanej przez dr. Rosena jest czymś więcej niż zwykłym przykładem zazdrości. Don nienawidzi tego, że jego przeszłość przeszkodziła mu w zostaniu kimś bardziej wartościowym. Dochodzi do nas, że w głębi duszy nie chce on niczego innego, tylko bycia potrzebnym, pożądanym. Wielkim rozczarowaniem okazuje się wyznanie Sylvii, że ich intymna znajomość musi dobiec końca i nie była niczym więcej niż chwilą słabości. Potem przychodzi czas na Betty, która wraca do Dona na jedną noc, ale daje mu wyraźnie do zrozumienia, że jej życie u boku prominentnego polityka ma znacznie lepsze perspektywy rozwoju. Peggy natomiast wyrzeka się swojego mentora po serii etycznie niedopuszczalnych występków w miejscu pracy. To już nie jest ten sam Don Draper z poprzednich pięciu serii, wewnętrznie podniszczony, ale pewny siebie i pełen wdzięku w kontaktach z innymi. Don sezonu szóstego to wrak człowieka, który jest niesamowicie bliski sięgnięcia dna.
[image-browser playlist="589180" suggest=""]
©2013 AMC
W tym roku twórcy pokusili się o bardzo liczne retrospekcje. Dotyczyły one okresu dorastania młodego Dona, który, jak się okazuje, spędził sporą część swojego życia wychowując się w podrzędnym burdelu pod okiem macochy i kilku dobrodusznych prostytutek. Nic dziwnego, że niesamowicie ciężko przeżył pewien incydent, kiedy to Sally przyłapała go w niedwuznacznej sytuacji z Sylvią. Do tej pory córeczka tatusia, straciła szacunek i uwielbienie dla ojca, co negatywnie wpłynęło na obie postaci. Don przysporzył swojemu dziecku tego, czego sam nieraz doświadczył dojrzewając: psychicznej traumy, która ostatecznie zmusiła go do życia w kłamstwie i stworzenia zupełnie nowej tożsamości. Nie można oczywiście zapomnieć o Megan, wschodzącej gwieździe opery mydlanej, która opuszcza męża, ruszając na podbój Hollywood.
Nadszedł czas na chwilę prawdy Dona Drapera, który na prezentacji kampanii reklamowej produktów czekoladowych firmy Hershey’s (odpowiednik naszego Wedla) staje się Dickiem Whitmanem i szczerze opowiada o najszczęśliwszym momencie swojej marnej egzystencji. Za pieniądze skradzione klientowi burdelu jedna z zatrudnionych tam dziewczyn kupiła mu batonika Hershey’s, który był "najsłodszą rzeczą w jego życiu", i który sprawił, że Dick w końcu czuł się chciany. Batonik, można wnioskować, stał się zarazem symbolem utraconego dzieciństwa. Trochę jak sławna i tajemnicza "Różyczka" z "Obywatela Kane’a". Dick Whitman nie okazał się być choćby namiastką sprzedawcy, jakim jest Don Draper. Wzruszająca i szokująca zarazem historyjka sprawiła, że decyzją zarządu Don został wysłany na przymusowy urlop, domykając tym samym ten festiwal alienacji. Ostatnia scena pozwala jednak sądzić, że nasz bohater rozpoczął wędrówkę ku ostatecznemu oczyszczeniu i zmierzeniu się ze swoją przeszłością. Odzyskanie zaufania i miłości ukochanej córki wydaje się być dla niego priorytetem.
Finał szóstego sezonu ogląda się jak reset serialu, który zwiastuje zupełnie inną atmosferę siódmej serii, swoisty nowy początek, który będzie równocześnie końcem Mad Men. Czyżby twórcy zamierzali podążyć śladami "Boskiej komedii" i wyprowadzą Dona Drapera z jego osobistego piekła ku odkupieniu?
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiPoznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat