Piekło Las Vegas
Kamieniem milowym w żywocie wielu seriali jest osiągnięcie pułapu stu odcinków. Zwykle tyczy się to produkcji o charakterze proceduralnym, bo jak mieliśmy okazję przekonać się już kilkukrotnie, nie zawsze opłaca się usilne zamawianie kolejnych sezonów produkcji z ciągłą fabułą, a przecież kilkadziesiąt genialnych epizodów można zapamiętać na całe życie. Dla Kryminalnych zagadek Las Vegas te liczby to jednak małe piwo. Za kilka tygodni po raz trzechsetny bohaterowie zawitają na mały ekran. W oczekiwaniu na ten jubileusz sprawdzamy, w jakiej kondycji jest sztandarowa produkcja CBS oraz oceniamy premierę czternastej serii.
Kamieniem milowym w żywocie wielu seriali jest osiągnięcie pułapu stu odcinków. Zwykle tyczy się to produkcji o charakterze proceduralnym, bo jak mieliśmy okazję przekonać się już kilkukrotnie, nie zawsze opłaca się usilne zamawianie kolejnych sezonów produkcji z ciągłą fabułą, a przecież kilkadziesiąt genialnych epizodów można zapamiętać na całe życie. Dla Kryminalnych zagadek Las Vegas te liczby to jednak małe piwo. Za kilka tygodni po raz trzechsetny bohaterowie zawitają na mały ekran. W oczekiwaniu na ten jubileusz sprawdzamy, w jakiej kondycji jest sztandarowa produkcja CBS oraz oceniamy premierę czternastej serii.
Gdy serial debiutował w 2000 roku od razu było wiadomo, że mamy do czynienia z czymś świeżym, nowoczesnym i oryginalnym. CSI było przełomowe z wielu względów – nie zawsze skupiało się na jednej sprawie i wprowadziło częstą praktykę rozwiązywania dwóch zagadek w sposób symultaniczny. Nie była to kolejna zwykła opowieść o policjantach, ale o badających miejsca zbrodni kryminologach. Produkcja CBS była przełomowa i wyznaczyła tory dla współczesnych procedurali. Dlaczego Kryminalne zagadki Las Vegas są jeszcze na antenie? Z kilku powodów. Na pewno jednym z nich jest podążanie z duchem czasu. Technologiczne i naukowe nowinki od pierwszego epizodu zaintrygowały widzów, a serial rozwijał się razem z nimi, z sezonu na sezon zaskakując nas nowymi metodami analizy śladów i zbierania dowodów. W Las Vegas robi się to nadal w sposób wiarygodny i interesujący, a nie efektowny i naciągany, jak mieli w zwyczaju pracować bohaterowie działający w Miami i Nowym Jorku.
To, co wyróżnia Las Vegas nie tylko na tle innych jednoodcinkowców, ale większości telewizyjnych produkcji, to fantastyczny klimat. Nie przesadzę, stawiając tezę, że przedstawione w serialu miasto może być zarówno deszczowe i mroczne jak Seattle w Dochodzeniu oraz piaszczyste, gorące i wywołujące uczucie odosobnienia jak tereny Nowego Meksyku, gdzie rozgrywa się akcja Breaking Bad. Twórcy wyśmienicie oddają atmosferę największej metropolii stanu Nevada. Ekipie produkcyjnej należy się pełen respekt, tym bardziej że przecież cała seria "Kryminalnych zagadek" od samego początku była realizowana w… Los Angeles. Miami było przerysowane wizualnie – zbyt kolorowe, wręcz kiczowate, w teledyskowym stylu Michaela Baya. Nowy Jork raził sztucznością planów i bardzo przeciętnie odwzorowywał niepowtarzalny feel Manhattanu. Las Vegas to jest to – rewelacyjnie przedstawiony świat Miasta Grzechu.
[video-browser playlist="634930" suggest=""]
Wszystkie powyższe zalety możemy nadal odnaleźć po trzynastu latach od pierwszej emisji. Finał poprzedniego sezonu zakończył się cliffhangerem, a w najnowszym odcinku bohaterowie kontynuują wyścig z czasem, aby uratować życie jednego z członków zespołu. Seryjny zabójca dokonuje morderstw, inspirując się dziewięcioma piekielnymi kręgami z "Boskiej Komedii" Dantego. Trzeba przyznać, że twórcy nie przekraczają cienkiej granicy między hołdem a tanią podróbką - nawiązanie do "Siedem" Davida Finchera nie jest nachalne i można je uznać jako ciekawy smaczek.
Przyjemności w seansie odcinka dodają gościnne występy kilku rozpoznawalnych aktorów: Erica Robertsa (Mroczny Rycerz) jako nawiedzony wielebnego, Tima Mathesona (Prezydencki poker) jako milionera z obsesją na punkcie twórczości włoskiego poety oraz Jamesa Callisa (Battlestar Galactica) jako natarczywego reportera pomagającego w śledztwie. Zagorzali fani będą również zaskoczeni rozwojem wydarzeń w wątku rodzinnym kapitana Brassa, który scenarzyści poruszali kilkukrotnie na przestrzeni kilkunastu lat trwania programu.
Mimo sporych zmian personalnych, w serialu nadal śledzimy losy garstki postaci z oryginalnej obsady, wspieranych przez nowych aktorów, którzy świetnie wprowadzili się do ekipy. Ted Danson i jego D.B. Russel od dwóch lat z powodzeniem wypełnia pustkę po Grissomie, czego nie można było powiedzieć o postaci, w którą wcielał się Laurence Fishbourne w dziesiątym i jedenastym sezonie. Za jego kadencji serial przechodził ciężkie momenty, ale Danson tchnął nowego ducha w CSI, przez co znów ogląda się je świetnie. Oczywiście nie tak, jak za czasów najlepszej siódmej serii z pamiętnym "Miniaturowym mordercą", ale tak genialnego sezonu, jak ten z numerem "7", życzyłby sobie z pewnością niejeden serial.
Kryminalne zagadki Las Vegas mają się dobrze. Obok Prawa i porządku: Sekcji specjalnej to jedyny czysty i rasowy procedural, jaki pozostał jeszcze w amerykańskim primetime. W ogóle nie dziwi, że jego spin-offy zakończyły już swój żywot – nigdy nawet nie zbliżyły się jakością do tej, jaką prezentuje oryginał. Zagadki z Vegas trzymają równy, wysoki poziom oraz stabilną i satysfakcjonująca oglądalność. Serial bez problemów nadąża za wszystkimi nowymi telewizyjnymi trendami i nic nie wskazuje na to, aby jego koniec był bliski.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat