Quantico: sezon 1, odcinek 6 i 7 – recenzja
Quantico ma swoje momenty, w których pomysł na serial działa. Niestety większą część dwóch najnowszych odcinków stanowią słabe wątki obyczajowe, które zaczynają wchodzić na rejony telenoweli.
Quantico ma swoje momenty, w których pomysł na serial działa. Niestety większą część dwóch najnowszych odcinków stanowią słabe wątki obyczajowe, które zaczynają wchodzić na rejony telenoweli.
Wątek w teraźniejszości zaczyna coraz bardziej irytować. Za każdym razem, gdy pojawią się w nim fajne pomysły i tropy pobudzające ciekawość, twórcy Quantico wprowadzają banalne, głupie, a czasem wręcz żenujące rozwiązanie. W 6. odcinku to cała kwestia Caleba - na początku jest ciekawie, padają pytania o motywy i tak dalej, a gdy dowiadujemy się, o co naprawdę chodzi, trudno nie złapać się za głowę. Wprowadzanie obyczajowego motywu romansu Shelby z ojcem Caleba jest nieporozumieniem. Godne to telenoweli, a nie serialu o agentach FBI. W sumie to samo można powiedzieć o wątku bliźniaczek w 7. odcinku. Wiadome było, że ich wina w tej kwestii jest po prostu zbyt oczywista. Wyjaśnienie niby wiarygodne, ale każde kolejne rozwiązanie fabularnie jedynie rozczarowuje. Do tego rozbudowywanie wątku trójkąta miłosnego Alex, Ryan i Natalie - ileż można rozwijać na raz motywów romantycznych na poziomie przeciętnego serialu młodzieżowego? Dobre jest przynajmniej to, że w końcu pojawia się jakiś bardzo ogólny trop związany z terrorystami.
Najgorsze jest to, że podobnie sprawa wygląda w samym Quantico w scenach szkolenia. Twórcy w obu odcinkach więcej czasu poświęcają romantycznym relacjom pomiędzy bohaterami niż samemu szkoleniu, które powinno odgrywać pierwsze skrzypce, bo jest ciekawszym i ważniejszym motywem. Shelby i Caleb oraz Alex i Ryan to pary, których zachowanie zaczyna po prostu denerwować. Najśmieszniejsze w tym jest to, że Quantico nie pozwala na związki romantyczne podczas szkolenia - szkoda jedynie, że to pusty slogan, bo nikt tutaj specjalnie się z nimi nie kryje.
Wątek bliźniaczek jest jedynym w miarę udanym z wszystkich obyczajowych. Kwestia wyjawienia tajemnicy najpierw przed Asherem, a potem przed wszystkimi jest ważna, dobrze poprowadzona i ma odpowiedni emocjonalny wydźwięk. To w miarę działa.
W sumie jedynym naprawdę pozytywnym aspektem obu odcinków jest egzamin. Pokazano go z pomysłem, w stylu tego serialu, ale jednocześnie z dobrą dawką napięcia. Wszystkie rozwiązania wydawały się jednak oczywiste i pomimo prób zbicia widza z tropu raczej do końca się to nie udało. Mimo wszystko to udany zabieg, który dostarcza potrzebnej rozrywki.
Czytaj również: Twórca Quantico pozwany za kradzież pomysłu na serial
Problemem Quantico są bardzo słabe wątki obyczajowe, które z jakichś przyczyn w dwóch najnowszych odcinkach zajmują większość czasu ekranowego. Poznajemy trochę lepiej bohaterów i tyle. Żadnego rozsądnego tropu w śledztwie, a odkrycie kart sojuszników Alex nie jest w stanie wywołać emocji. Temu serialowi wiele brakuje.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat