Ray Donovan: sezon 4, odcinek 6 – recenzja
Najnowszy odcinek Raya Donovana zostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony był pełen ważnych, przełomowych wydarzeń, z drugiej zdecydowanie zabrakło ciekawych rozwiązań fabularnych, przez co w kilku miejscach po prostu powiało nudą.
Najnowszy odcinek Raya Donovana zostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony był pełen ważnych, przełomowych wydarzeń, z drugiej zdecydowanie zabrakło ciekawych rozwiązań fabularnych, przez co w kilku miejscach po prostu powiało nudą.
Najistotniejszym motywem omawianego odcinka jest pobyt Mickeya w więzieniu i fakt, że zgłosił się tam z własnej woli, aby ocalić Raya i jego rodzinę przed gniewem rosyjskiej mafii. Ten altruistyczny czyn to ewidentnie nowość, jeśli chodzi o postać najstarszego Donovana, i preludium do kolejnych zmian. Reakcja Raya na decyzję Mickeya także jest wyjątkowa. Do tej pory losy ojca były mu obojętne. Teraz wyraźnie przeżywa tragiczny rozwój wypadków, topiąc swoje smutki w alkoholu. Cały wątek jest prowadzony poprawnie. Trudne relacje ojca z synem zawsze wywoływały emocje. Teraz, kiedy dochodzi między nimi do zbliżenia, robi się jeszcze ciekawej. Dużo w tym głębi psychologicznej i nieodpowiedzeń, które widz musi zinterpretować samemu, aby prawidłowo odczytać motywy obu panów.
W Fish and Bird bardzo często widzimy Raya Donovana w stanie wskazującym. Trzeba przyznać, że Liv Schreiber dobrze dopracował swój warsztat w tym segmencie – jest bardzo przekonujący. Momentami można odnieść wrażenie, że aktor rzeczywiście jest „na bani”. Wychodzi mu to tak dobrze, że podczas oglądania go w akcji widz aż czuje zapach przetrawionego whisky. Miejmy jednak nadzieję, że jego niezdarna plątanina już w następnym odcinku nie będzie miała miejsca, bo po prostu co za dużo, to niezdrowo.
Wreszcie więcej czasu ekranowego dostaje Sonia Kovitzky. Zawiodą się jednak ci, którzy spodziewali się, że będzie ona silną osobowością i nietuzinkowym charakterem. Po bliższym zapoznaniu się z jej wątkiem Sonia jawi nam się jako kolejna słaba, zlękniona pani w średnim wieku, będąca jedynie pośrednikiem między mężczyznami, którzy grają pierwsze skrzypce. Jej postać tylko potwierdza fakt, że serialowi potrzebna jest silna, zdecydowana kobieca osobowość (nawet jeśli miałaby być ona antagonistką), bo z wyjątkiem Donny Cochran większość odgrywa rolę ofiar, traktowanych przez mężczyzn przedmiotowo.
W Fish and Bird dowiadujemy się, że Sonia Kovitzky cierpi na chorobę nowotworową, i jesteśmy świadkami jednej z najdziwniejszych oraz najbardziej kuriozalnych scen w całej historii serialu. W tajemniczym pokoju, pełnym niesamowitej, eterycznej atmosfery, Sonia uwodzi Raya, prezentując mu swoje wdzięki po amputacji piersi. Niestety nie rozumiem, co miała symbolizować ta scena. Z pewnością była to aluzja do sytuacji Abby. Obserwując ten wątek, nie odniosłem wrażenia, aby Ray miał problemy z chorobą żony i ewentualnymi defektami po operacji. Dlaczego więc scena z Sonią ewidentnie nam sugeruje, że Donovan musi skonfrontować się z tą kwestią i pokonać jakieś wewnętrzne bariery? I czemu służyła ta kosmiczna otoczka? Moim zdaniem było to zbyt efekciarskie i niepotrzebne. Jak do tej pory serial bardzo dobrze radził sobie bez tego typu wstawek, posiłkując się przede wszystkim dobrym scenariuszem. Potraktujmy więc ten motyw jako eksperyment i miejmy nadzieję, że już nigdy więcej się nie powtórzy.
Omawiając Fish and Bird, warto wspomnieć jeszcze o Conorze. O ile w poprzednich odcinkach postać syna Raya nieco mnie denerwowała, to teraz uważam, że jest to wyjątkowo zabawny bohater, wprowadzający dużo specyficznego humoru do produkcji. Conor z czwartego sezonu doskonale wpasowałby się do wulgarnej młodzieżowej komedii w stylu American Pie. W poprzednim odcinku tworzył duet z Avim, teraz współdziała z młodym Damonem. Zestawianie tego bohatera z kompletnymi przeciwieństwami jest celowym zagraniem twórców i generuje masę zabawnych sytuacji. Być może niektórych może nadal irytować, ale przynajmniej scenarzyści mieli na niego pomysł (w odróżnieniu od Bridget, która na tym etapie jest tylko tłem).
Czwarty sezon Ray Donovan jest pełen ciekawych postaci. Każda wydaje się ważna, każda jest charakterystyczna i dobrze napisana. Jednak nie da się ukryć, że serial ma za mało czasu, aby efektywnie je rozwinąć. Kolejne odcinki skupiają się przeważnie na motywie przewodnim, a reszta toczy się spokojnie w tle - i tak od początku sezonu. Wielka szkoda, bo tak fajne historie aż proszą się o pogłębienie, a koniec czwartej serii już tuż-tuż…
Źródło: Zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat