Riverdale: sezon 2, odcinek 18 – recenzja
Najnowszy odcinek Riverdale był szumnie zapowiadany jako wyjątkowe przeżycie dla każdego fana serialu. Sprawdźmy, jak wypadł w rzeczywistości.
Najnowszy odcinek Riverdale był szumnie zapowiadany jako wyjątkowe przeżycie dla każdego fana serialu. Sprawdźmy, jak wypadł w rzeczywistości.
Konwencja młodzieżowego musicalu pasuje do Riverdale jak ulał. Serial kilkakrotnie udowadniał, że do twarzy mu w przerysowanej teledyskowej formie, żywcem wyjętej z popkulturowych kanałów lat osiemdziesiątych. Naturalną rzeczą było więc zdominowanie czasu ekranowego muzyką.
Wreszcie nadarzyła się ku temu okazja. W omawianym odcinku bohaterowie przygotowują się do wystawienia na deskach szkolnego teatru musicalowej adaptacji Carrie Stephen King. Podczas prób śpiewają, tańczą i bawią się. Dodatkowo toczące się wydarzenia zaczynają niebezpiecznie przypominać literacki pierwowzór przedstawienia. Całość się więc zazębia, tworząc dziwaczną adaptację Carrie zarówno w formie, jak i treści.
Riverdale po raz kolejny skacze ochoczo w odmęty absurdu i niedorzeczności, mając za nic zasady tradycyjnej opowieści filmowo-serialowej. Nie chodzi tutaj o formę musicalową, która sama w sobie jest unikatowym gatunkiem, rządzącym się specyficznymi prawami. Bohaterowie, gdy nie tańczą i śpiewają, wciąż generują sytuacje, które z logiką i rozsądkiem niewiele mają wspólnego. Można by rzec - dzień jak co dzień dla miłośników formatu. Warto o tym jednak wspomnieć w momencie, gdy na ekranie gości musical, bo w zestawieniu z tym gatunkiem, wyraźnie widać jak daleko odszedł serial od tradycyjnych form telewizyjnych. Riverdale używa tak wielu skrótów, spłyceń i uproszczeń na poziomie treści, że nagłe przekonwertowanie na opowieść muzyczną nie jest szokiem dla widza.
Musicale, siłą rzeczy, nie są w stanie przedstawiać zaawansowanych scenariuszy. Poza kilkoma wyjątkami skupiają się na formie, symbolach i płynącym z nich przesłaniu. Riverdale na poziomie treści jest równie ubogie. Nie ma w sobie żadnej głębi, paraboli czy idei. Wypracowało za to bardzo unikatową konwencję, w której pod koniec drugiego sezonu czuje się jak ryba w wodzie. Dzięki swojemu stylowi wyróżnia się wśród konkurencji i z pewnością będzie zapamiętane. Dlatego też odcinek musicalowy jest doskonałym dopełnieniem estetyki i czymś, co po prostu musiało nastąpić.
Jak zatem wypada najnowsza odsłona opowieści o Archiem? Przyjemnie, sympatycznie, uroczo. Bez fajerwerków, bez większych wzruszeń, bez emocjonalnego trzęsienia ziemi. Piosenki w wykonaniu młodych aktorów są miłe dla ucha. Choreografia ma znamiona tradycyjnych występów scenicznych. Bohaterowie jak zwykle wypadają bardzo dobrze przed kamerą, ale można odnieść wrażenie, że nie dają z siebie wszystkiego. Madelaine Petsch w roli Cheryll Blossom odgrywa tym razem kluczową rolę, a prezentuje się zaledwie średnio. Nie licząc finałowej konfrontacji z matką w stylu Carrie, jej występy można uznać za nieudane. Wśród pozostałych też trudno kogokolwiek wyróżnić. Aktorzy zdecydowanie nie wykorzystali swoich atutów. Taniec, śpiew i umiejętne prezentowanie się przed kamerą to coś, w czym zawsze brylowali młodzi i piękni z Riverdale. W najnowszym odcinku aktorzy poradzili sobie z wyzwaniami, ale o żadnej rewelacji nie ma mowy.
Jak na Carrie przystało, finał odcinka ma szokujący przebieg. Zamaskowany morderca powraca, a podczas przedstawienia dochodzi do zbrodni. To, że Black Hood nie powiedział jeszcze ostatniego zdania, było oczywiste. Jego comeback można uznać jako zadowalający. Twórcom udaje się zaskoczyć widzów, a tych o słabych nerwach przyprawia nawet o skok ciśnienia.
Odcinek musicalowy można uznać za umiarkowany sukces. Twórcy i aktorzy mogli się trochę bardziej postarać i spróbować pograć na emocjach widzów. Śpiewające rozmowy czy taneczne przekomarzania to za mało, aby wzbudzić wśród widzów ekscytację. Riverdale miało szansę, aby jednym odcinkiem upgradować swoją jakość i przyciągnąć do formatu kolejnych widzów. Wyszło średnio, ale miłośnicy Archiego, Betty i Veronici przyjmą zapewne riverdalowskie Carrie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Siła oddziaływania serialu to wciąż prawdziwy fenomen.
Źródło: zdjęcie główne: CW
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat