Rocketman - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 7 czerwca 2019Po Bohemian Rhapsody do kin trafia kolejna muzyczna biografia. Tym razem widzowie poznają bliżej historię Eltona Johna. Przeczytajcie naszą recenzję.
Po Bohemian Rhapsody do kin trafia kolejna muzyczna biografia. Tym razem widzowie poznają bliżej historię Eltona Johna. Przeczytajcie naszą recenzję.
W przeciwieństwie do reżysera Bryana Singera, Dexter Fletcher postawił na konwencję musicalową, co lepiej pasuje do filmowej biografii muzycznej legendy. Tak więc nie obserwujemy bohaterów na scenie podczas licznych koncertów, otrzymujemy całą historię wyśpiewaną. Kolejne utwory składają się na opowieść o życiu twórcy. Jest to udany zabieg, dzięki któremu niektóre skróty fabularne są dużo czytelniejsze, a przeskoki w czasie aż tak bardzo nie rażą. Rocketman to opowieść o człowieku poszukującym miłości i wikłającym się w różne problemy właśnie z jej powodu. Motyw miłości pojawia się zresztą w większości filmów o gwiazdach rocka. Nic dziwnego, są to zwykle bardzo wrażliwe osoby, łaknące głębokich uczuć, poszukujące prawdziwych namiętności. Życie na scenie wiąże się jednak z samotnością i to ona w pewnym momencie ich przytłacza. Sława przysłania racjonalne myślenie, dochodzi do popadania w paranoję, postrzegania wszystkich jako potencjalne zagrożenie - oto każdy chce mnie wykorzystać. Kiedy w grę wchodzą duże pieniądze i gloria chwały płynąca od widzów, prawdziwy świat staje się odległy, a życie nieco nierealne. I tak zaczynają się problemy. Ludzie na szczycie odtrącają prawdziwych przyjaciół, bo trudno im znieść krytykę, którą od nich otrzymują. Tylko prawdziwi przyjaciele potrafią powiedzieć im wprost o niedostatkach, o błędach, które popełniają, i tylko oni nie przytakują wszystkiemu, co mówią. Na miejscu szczerych przyjaciół pojawiają się więc ludzkie pasożyty. Tak było w przypadku Freddiego Mercury'ego i tak mamy i tutaj.
Gdy ogłoszono, że Taron Egerton ma wcielić się w postać Eltona, byłem sceptyczny, ale charakteryzatorzy spisali się na medal. Aktor przeszedł pełną metamorfozę. W niektórych momentach zapominałem, że to film fabularny, a nie dokument. Taron jest po prostu w tej roli genialny. Znakomicie oddaje rozchwianie emocjonalne głównego bohatera związane z odczuwaną przez niego – pomimo otaczających go tłumów pochlebców – samotnością. Wszystko zmienia się jednak, gdy wchodzi na scenę. Tam odżywa, przeobraża się w zupełnie inną osobę. Czerpiąc z tłumu, emanuje pozytywnym nastawieniem, które znów przenosi się na widzów. I te pozytywne wibracje odczuwamy również my, siedząc przed ekranem. Świetną kreację stworzył także znany z seriali Bodyguard czy Gra o tron Richard Madden jako kochanek i agent Eltona. Nie spodziewałem się, że ten aktor jest w stanie stworzyć taką antypatyczną postać jak John Reid.
Podczas seansu filmu Rocketman trudno spokojnie usiedzieć na miejscu, kiedy rozbrzmiewają największe hity Eltona Johna. Nogi same chodzą w rytm jego najbardziej rozpoznawalnych utworów. Film Dextera Fletchera ma coś, czego brakowało Bohemian Rhapsody- dobrze napisany scenariusz. Autorzy nie omijają wstydliwych dla gwiazdora momentów z jego biografii, choć w pewnych momentach odniosłem wrażenie, że reżyser stara się trochę usprawiedliwić swojego bohatera, zrzucając część winy na rodzinę i znajomych muzyka. Nie brakuje scen, w których pijany Elton ledwo trzyma się na nogach, uprawia seks z przypadkowymi mężczyznami, kłóci się z rodziną czy nadużywa kokainy. Ta produkcja nie jest laurką na cześć muzyka. To bardziej docenienie drogi, jaką przebył, nim stał się tym, kim jest teraz. Jest to także przestroga dla wszystkich osób, które marzą o tym, by stać się światowymi gwiazdami muzyki, marzących o ciągłych imprezach i międzykontynentalnej rozpoznawalności. To wszystko ma swoją cenę, o której Elton chciałby opowiedzieć w tej produkcji. Zresztą zaczyna się ona od spowiedzi. „Jestem alkoholikiem, kokainistą, ofiarą bulimii, człowiekiem uzależnionym od seksu i leków na receptę" – mówi główny bohater w pierwszych minutach, a widz od tego momentu wie, że będzie to przejmująca historia, a nie przesłodzona laurka.
Rocketman to rasowy dramat, ale podany jak świetne kino rozrywkowe pełne emocji, z piękną muzyką i świetnymi kreacjami aktorskimi. Nikt z seansu nie powinien wyjść zawiedziony. Ten film mógłby równie dobrze nosić tytuł I'm still standing i też by znakomicie oddawał jego sens.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat